Szkoły niepubliczne muszą same sobie radzić w reformą oświaty

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Szkocki
Małgorzata Klimczak malgorzata.klimczak@polskapress.pl

Szkoły niepubliczne muszą same sobie radzić w reformą oświaty

Małgorzata Klimczak malgorzata.klimczak@polskapress.pl

Samorządy lokalne będą wspierać szkoły publiczne podczas reformy oświatowej. Szkoły niepubliczne nie mogą liczyć na takie wsparcie. Z problemami muszą sobie radzić same.

W ostatnich latach liczba szkół niepublicznych wzrosła. Rodzice coraz chętniej wysyłają swoje dzieci do szkół prywatnych, społecznych czy katolickich, bo uważają, że te szkoły są mniejsze i mogą bardziej skupić się na indywidualnych potrzebach dzieci oraz zapewnić im nietypowe, ale ciekawe zajęcia. Jednak minister edukacji narodowej Anna Zalewska przygotowując reformę oświaty podkreślała, że mimo niżu demograficznego liczba placówek niepublicznych wciąż rośnie, generując wydatki.

Szkoły bez pomocy

W Szczecinie w urzędzie miasta działają zespoły ekspertów, które zajmują się przygotowaniem szczecińskich szkół do przeprowadzenia reformy oświatowej. Szkoły mogą liczyć na wsparcie urzędników w kwestii remontów, przystosowania budynków, rejonizacji, zatrudnienia nauczycieli.

Szkoły niepubliczne muszą same sobie radzić w reformą oświaty
Andrzej Szkocki

W przypadku szkół niepublicznych prowadzonych przez stowarzyszenia czy osoby prywatne nie ma takiego komfortu. Każda szkoła musi podjąć działania we własnym zakresie i samodzielnie przygotować się do czekających je zmian.

- Zmiany oznaczają dla nas konieczność reorganizacji - mówi Leonard Piwoni, właściciel Szkół Leonarda Piwoni. - Te jednostki, które prowadzą i szkołę podstawową i gimnazjum, łatwiej się przystosują. Te, które prowadzą gimnazjum i liceum, prawdopodobnie wrócą do prowadzenia wyłącznie szkoły średniej. Trudno wyobrazić sobie łączenie jej ze szkołą podstawową. Musimy sobie radzić sami. Pomaga nam pani wizytator z urzędu miasta zajmująca się szkołami niepublicznymi, ale urzędnicy sami jeszcze niewiele wiedzą. Muszę być przygotowany na różne warianty. U mnie jest cały cykl nauczania od szkoły podstawowej do liceum, więc muszę się zastanowić czy klasy 7-8 będą przy szkole podstawowej czy przy liceum. Ja już kiedyś miałem klasy 7-8 przy liceum i to się dobrze sprawdzało, więc możliwe, że do tego wrócę. Nie wyobrażam sobie, żeby o takich sprawach nie rozmawiać z rodzicami, bo oni są zaniepokojeni sytuacją. Trzeba będzie wspólnie wybrać najlepsze rozwiązanie.

Szkoły podstawowe nie mają jeszcze tak źle, bo dołączą dwa roczniki, o ile mają na to możliwości lokalowe. Jeśli ktoś ma jeszcze gimnazjum, przejmie po prostu uczniów i włączy w strukturę szkoły podstawowej.

- W małych szkołach, takich jak nasza, to nie jest duży problem - mówi Małgorzata Kurpiewska, dyrektor Zespołu Szkół Prywatnych „Słoneczne”. - Przechodziliśmy tyle zmian, że jesteśmy przyzwyczajeni i podchodzimy do nich elastycznie. W naszym przypadku cały ciężar nauczania był skierowany na szkołę podstawową, gimnazjum było niewielkie. Nie ma zagrożenia zwolnień nauczycieli, bo spokojnie ich przejmie szkoła podstawowa. Natomiast rodzice zadają wiele pytań, na które nie znamy odpowiedzi. Tu problemy mamy podobne jak szkoły publiczne. Nie znamy podstawy programowej, nie znamy siatki godzin. Jeśli chodzi o siatkę godzin, to musimy realizować podstawy jak szkoły publiczne, ale mamy prawo sami regulować tę siatkę według naszych potrzeb, więc nauczyciele mogą prowadzić dodatkowe godziny.

W społecznych niepokój

Społeczne Towarzystwo Oświatowe ma w Polsce 160 szkół. STO, założone przez rodziców i nauczycieli zbuntowanych przeciwko jednolitej, komunistycznej oświacie, powstało z mocnego pragnienia wolności, w której powinny wzrastać nowe pokolenia. Dzięki temu pragnieniu stworzono system edukacji, jakiego przedtem nie było. Na początku szturmem zdobyły sympatię uczniów i uznanie rodziców, dziś - zachowując sympatię i uznanie - przyciągają także swoją renomą i tradycją. Jednak rodzice uczniów tych szkół też się martwią o przyszłość swoich dzieci. Nie tak dawno dyrektorzy tych szkół debatowali o przyszłości i wnioski wynikające z analizy przygotowywanej reformy wzbudzają niepokój.

- Rodzice są zaniepokojeni podobnie jak w całej Polsce, bo byli przygotowani na 6-klasową szkołę podstawową - mówi Marzena Ukraińska, dyrektor Społecznej Szkoły Podstawowej nr 1 im. Noblistów Polskich Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Szczecinie. -Dla wielu samodzielnych szkół jest to trudna zmiana, dla 6-klasistów i dla ich rodziców też. Jesteśmy doświadczonymi pedagogami i dyrektorami, więc musimy sobie poradzić, ale nikt nam nie powie, że to będzie reforma bez problemów, bez kosztów. Jesteśmy przeciwni tempu, w jakim jest ta reforma wprowadzana, bo odbiera nauczycielom szansę na zmianę kwalifikacji i przystosowanie się do zmian.

Pytań jest wiele, a odpowiedzi jeszcze nie ma.

Szkoły niepubliczne zabierają głos

Dyrektorzy podkreślają , że nowe przepisy powinny uwolnić szkoły od biurokracji w edukacji, tymczasem rządzący chcą wszystko na nowo zmieniać i zmuszają szkoły do pisania np.: nowych statutów, szczególnie w przypadku przekształcania liceum ogólnokształcącego z 3 na 4 -letnie oraz na nowo zdobycia pozytywnych opinii Straży Pożarnej oraz Sanepidu w przypadku przekształcania się szkół, mimo że szkoła pozostaje w tym samym budynku.

W nowych przepisach jest wzmocnienie nadzoru pedagogicznego nad szkołami niepublicznymi - pojęcie to może oznaczać wszystko, ale należy przypuszczać, że autonomia szkół, już i tak ograniczona, zniknie.

Szkoły niepubliczne organizują często dla uczniów edukację domową, która cieszy się coraz większą popularnością. Nowe przepisy w tym zakresie nie wydają się korzystne. Zdecydowanie utrudnią edukację domową w wielu rodzinach korzystających z tej formy nauki, ponieważ wprowadzają rejonizację wojewódzką. Przepis ten ogranicza w sposób rażący prawo rodziców do wyboru dowolnej szkoły dla swojego dziecka. Nie ma żadnego uzasadnienia dla wprowadzenia zasady, według której dziecko uczące się w systemie klasowo-lekcyjnym może uczęszczać do szkoły w sąsiednim województwie, a dziecko w edukacji domowej nie. Ograniczenie rodzicom prawa do wyboru szkoły będzie skutkowało tym, iż szkoły przestaną przywiązywać wagę do oferty edukacyjnej, skutkiem czego ulegnie ona pogorszeniu.

Rozwój szkół niepublicznych po 1989 roku wpłynął m.in. na reformę oświaty ministra edukacji Mirosława Handke w 1999 r., która wprowadzała gimnazja. Wiele rozwiązań, które powstały parę lat wcześniej w oświacie niepubliczne, okazały się dobrymi również dla szkół publicznych. Nowa reforma wraca do starych rozwiązań, co nie rokuje korzystnie dla edukacji.

W Polsce z usług edukacyjnych szkół niepublicznych korzysta ponad milion uczniów, co stanowi ok. 15 proc. wszystkich uczniów. Sektor oświaty niepublicznej obejmuje ok. 2 tys. szkół niepublicznych i ok. 1 tys. szkół publicznych, które są prowadzone przez m.in. stowarzyszenia i fundacje.

Małgorzata Klimczak malgorzata.klimczak@polskapress.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.