Ryczałt czyli wielka niewiadoma
Od października szpitale będą rozliczały się w systemie ryczałtowym. Dla wielu oznacza to kłopoty
Od pierwszego października wchodzą w życie nowe zasady finansowania szpitali. Ma to być system ryczałtowy. Jednak dziś jest on dosyć tajemniczy i mało znany. Dlatego spotykamy się dziś, by niektóre rzeczy wyjaśnić - powiedziała na wczorajszym spotkaniu z dyrektorami szpitali marszałek województwa Elżbieta Polak.
Marszałek dodała, że słabością nowego systemu jest to, że w porównaniu z poprzednimi latami pieniędzy dla służby zdrowia nie przybyło. - A potrzeb jest bardzo dużo, ogromne są też oczekiwania naszych mieszkańców - dodała marszałek Polak.
Następnie były wiceminister zdrowia Jakub Szulc wyjaśnił zasady nowego systemu ryczałtowego. Podkreślił, że wprawdzie ministerstwo zdrowia tłumaczy, że szpitale nie są od zarabiania pieniędzy, ale z drugiej strony dyrektorzy mają raportować swoje organy założycielskie o osiąganych wynikach finansowych. Jeśli te są złe, to dyrektorzy muszą przygotować program naprawczy. Gdy ten się nie powiedzie, to szpitalowi zagraża likwidacja. Chyba, że organ założycielski pokryje stratę.
Jakub Szulc zwrócił uwagę, że przepisy o sieci szpitali, do których zostały włączone wszystkie placówki lubuskie, zakładały realizację sześciu punktów, chociażby zagwarantowanie odpowiedniego poziomu finansowania i stabilności finansowej, poprawienia dostępu pacjentów do szpitali, zoptymalizowanie oddziałów specjalistycznych, uelastycznienia zarządzania i koordynację świadczeń szpitalnych i laboratoryjnych.
- Większość tych założeń pozostała na papierze. Chociażby NFZ nie ma większych pieniędzy. Nadal składka wynosi 9 proc. wynagrodzenia brutto. Ponadto wcześniej szpitale mogły podpisywać umowy na 10 lat, teraz będą mogły jedynie na trzy. Nie poprawił się dostęp do świadczeń specjalistycznych. To pokazuje, ze szpitale stoją przed wielką niewiadomą - zaznaczył były wiceminister.
W kuluarach zapytaliśmy też dyrektorów niektórych szpitali m.in. z Nowej Soli i Zielonej Góry czy prawdą jest, że ograniczają planowane wcześniej operacje. Takie informacje przekazali nam Czytelnicy. Bożena Osińska, dyrektor szpitala w Nowej Soli potwierdziła, że dochodzi do takich sytuacji. - Dziś NFZ jest nam winny około 6 mln zł za tzw. nadwykonania. Te pieniądze musimy skredytować, bo trzeba zapłacić załodze, zapłacić za medykamenty i urządzenia. Dlatego musimy przekładać planowane operacje, bo boimy się, że nie dostaniemy za nie pieniędzy.- tłumaczyła dyrektor Osińska.
Na prawie 7 mln zł nadwykonania wyliczył szpital kliniczny w Zielonej Górze. Jednak dyrektor Stanisław Łobacz zapewnił, że placówka nie przekłada planowanych operacji. O tym czy do tego dojdzie, nie chciał jednak mówić.