Reforma oświaty = zamęt. Rodzice i uczniowie nie wiedzą, co dalej...
Rekrutacja do szkół opóźni się. Uczniowie nie wiedzą gdzie będą się uczyć od września, a nauczyciele nie wiedzą, w której szkole będą uczyć i czy będzie dla nich etat.
Co najmniej dwa miesiące później niż w ubiegłych latach rodzice i uczniowie poznają oferty szkół i będą mogli zdecydować, gdzie posłać dziecko.
Wszystko dlatego, że nie ma żadnych przepisów, na podstawie których urzędnicy w Szczecinie mogą przygotować nową sieć szkół.
Reforma oświaty zakłada likwidację gimnazjów i powrót do 8-letniej szkoły podstawowej, ale jak ostatecznie będzie wyglądał system oświaty, dowiemy się w styczniu 2017. Wtedy w Sejmie zostanie uchwalona nowa ustawa.
- To skandal, że reforma przygotowywana jest w takim tempie - mówi radna PO Urszula Pańka. - O czym my mamy rozmawiać, skoro posłowie za chwilę mogą nam zmienić przepisy? To jest potworny chaos. Nie dziwię się, że tak mało rodziców przyszło na spotkania z prezydentem, skoro nikt nic nie wie.
Urzędnicy szczecińscy powinni przygotować uchwałę o nowej sieci szkół do 20 marca, a do 15 kwietnia ma zostać ona zatwierdzona przez kuratora oświaty. Dopiero wtedy można będzie zacząć rekrutację.
W ubiegłych latach ofertę szkół rodzice poznawali już w lutym. Teraz muszą czekać, a jest to o tyle niepokojące, że część uczniów pójdzie do innej szkoły niż planowało, ale nie wiadomo jeszcze do której.
- Będziemy starali się zaplanować nową sieć szkół tak, żeby dla wszystkich było jak najlepiej - zapewnia Lidia Rogaś z wydziału oświaty. - Bierzemy pod uwagę różne aspekty, jak położenie budynków czy demografię.
Małżonka poszła na spotk inf-konsult w szkole córki ws #deforma edukacji. Informować miało kuratorium, ale nie przyjechało:-( po co?
— Olgierd Geblewicz (@OGeblewicz) 7 grudnia 2016
Kilka miesięcy niepewności w oświacie
- Mamy duży problem jeśli chodzi o czas - mówi Lidia Rogaś, dyrektor wydziału oświaty. - Istnieje duże niebezpieczeństwo, że przesunie się nam rekrutacja do wszystkich typów szkół.W lutym nie będziemy w stanie ogłosić sieci szkół. To będzie duży problem dla rodziców.
Najgorzej będą mieli uczniowie, którzy pójdą do pierwszej klasy, bo muszą czekać na decyzję, która szkoła jest ich szkołą rejonową. Uczniowie szóstych klas, którzy pójdą do siódmej klasy, w niektórych szkołach nie będą mogli kontynuować nauki w tym samym budynku, bo szkoła ich nie pomieści. Może być też tak, że pozostaną w tym samym budynku, ale w okresie przejściowym szkoła będzie musiała pracować na dwie zmiany z powodu przepełnienia.
- Nie mamy żadnych projektów jeśli chodzi o szkoły artystyczne i sportowe, które podlegają Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ministerstwu Sportu - mówi Lidia Rogaś. - W przypadku szkół dwujęzycznych, które były prowadzone od gimnazjum do liceum, będzie możliwość tworzenia klas dwujęzycznych w siódmej klasie.
W tej chwili sytuacja wygląda tak, że według projektów samodzielne gimnazja przekształcą się w szkoły podstawowe z oddziałami gimnazjalnymi, czyli będzie prowadzony nabór do pierwszej klasy szkoły podstawowej, a jednocześnie w tym samym budynku będą dwa ostatnie roczniki gimnazjum. W zespołach szkół będzie łatwiej.
Tam, gdzie jest podstawówka z gimnazjum, co roku będzie ubywać rocznik gimnazjum i przybywać rocznik szkoły podstawowej. Podobnie będzie z gimnazjum i liceum.
Nauczyciele zatrudnieni dotychczas w gimnazjach z mocy prawa staną się pracownikami nowych placówek.
Komentarz. Dla kogo ta reforma?
Pani minister edukacji narodowej Anna Zalewska ma problem. Od samego początku pomysł wprowadzenia reformy oświaty i zlikwidowania gimnazjów tłumaczyła złymi wynikami uczniów i ogólnym złym stanem oświaty.
Tymczasem według najnowszej edycji badania PISA, które weryfikuje umiejętności posługiwania się wiedzą, polscy uczniowie są w światowej czołówce. Przebadano uczniów z 72 krajów, a nasi 15-latkowie w każdej z trzech badanych dziedzin mieszczą się w pierwszej dziesiątce.
Ponadto pani minister powiedziała, że robiła konsultacje i większość jest za tą zmianą. Tę tezę obalają kolejne badania, bo okazuje się, że ponad 60 proc. społeczeństwa nie jest za tą reformą. Mimo to reforma i tak zostanie wprowadzona.
Szkoda tylko, że ta, według pani minister dobra zmiana, zostanie wprowadzona kosztem rodziców, dzieci i nauczycieli, którzy się stresują, miesiącami żyją w niepewności, co dalej. Pytanie: dla kogo zmiana jest dobra?
Małgorzata Klimczak