Zmora, szczęśliwe grosiki i baba przed koniem [wasze historie]
Spotkał Was pech albo szczęście? Apelowaliśmy o opowieści z przesądami w tle. I są. Oto najciekawsze z nich, które otrzymaliśmy.
O kilku zdarzeniach opowiedziała nam pani Czesława z Brodnicy: - Czy wierzę w przesądy? Raczej w szczęście, że coś się wydarzy, bo to, jakby czuję w sobie, we własnej osobie…i dlatego często szczęściarą mnie zwą… Niby z łysą główką narodzona a to wcale nie była główka goła - tylko moja pełna włosów łepetyna.
„Zmora” czy zwykła gorączka?
- Jako mała dziewczynka słyszałam z ust babci: „zmora” mnie dusiła w nocy i babcia budziła się często niewyspana już od rana. Myślałam i pytałam wiele razy: co to jest ta „zmora”?
Babcia odpowiadała, że to taka czarna postać, która najczęściej w nocy przychodzi, pochyla się nad śpiącą osobą, no i chce ją udusić…Odpowiedzi na te przesądy na wsi zwane „zmorą” nie dostałam - tylko, że w nocy ma się wtedy czarne mroczki i robi się bardzo zimno…Najpierw pomyślałam, że to „kostucha”, co przychodzi i zabiera na zawsze, ale wtedy babcia była przecież jeszcze młoda.

Później, gdy urosłam, babcia odeszła a ja zaczęłam studia. Nie zaniedbując obowiązków studentki, chodziłam na tańce. Była to środa, więc wcześniej zrobiłyśmy z koleżanką modny w kwiatki strój z maxi na mini, buciki na obcasiku , no i na tańce.. Niestety, nie wytrzymałam do godz.22-ej, bo zakręciło mi się w głowie i poczułam chłód, więc koniec zabawy i do łóżeczka, bo jutro obowiązkowe wykłady. Było mi strasznie zimno, dreszcze, więc naciągałam kołdrę na całe ciało, a tu nagle zobaczyłam coś czarnego, co mnie niby dusi i zapadłam w sen. Rano koleżanka opowiadała, że wierciłam się, coś tam mówiłam i przykrywałam się całą kołdrą - pomyślałam: może mnie też ta czarna „zmora” chciała udusić? Oczywiście, wizyta u lekarza, bo nadal było mi zimno. Miałam bardzo wysoką temperaturę ciała, a zaatakowała mnie po prostu grypa azjatycka. Wyszłam z tego szybko, ale zrozumiałam, że babcia też musiała mieć wtedy gorączkę i stąd te „koszmarne sny” – „zmorą” zwane, czyli wymyślona postać, która dusi, bo człowiek przykryty po uszy.
Śmiejemy się z tego teraz, ale kiedyś to nie były żarty a tym bardziej na wsi, gdzie do lekarza daleko, a całą dobę dyżur miał głównie weterynarz, ale i on ratował nie tylko zwierzęta, ale i ludzi.
- Nie biorę więc przesądów, jako zło, tylko szukam przyczyny, dlaczego tak się stało. Bardziej wierzę w intuicję, czy telepatię, które się sprawdzają. Na przykład myślę o osobie bliskiej, a tu dźwięk telefonu właśnie od niej, spotkanie na ulicy, czy wyjazd tam, bo o tym miejscu właśnie pomyślałam. Inne: tata jest w szpitalu, ma śpiączkę a w nocy budzi mnie pukanie do drzwi. Otwieram i widzę tatę, który mówi mi do widzenia. Kładę się spać a rano wiadomość: tata już pozostanie tylko w pamięci. Po cichu myślałam, że to był sen, ale domownicy słyszeli, że wstawałam i rozmawiałam.
Grosze na szczęście i do pierożka
- Na zakończenie - na wesoło, bo mam na myśli znalezione grosiki, bo to zawsze będzie się kojarzyć z pieniędzmi, a bez nich ani rusz. Dlatego grosiki wyparzone wkładam do pierożków wigilijnych i radość z tego wielka, no i wyżerka! Zabawa na całego, bo każdy chce znaleźć w pierożku pieniążka swego, by do skarbonki wrzucić na szczęście! A ja też w ogrodzie grosik- blaszkę znalazłam i oddałam do muzeum, bo było to unikalne fałszerstwo grosika z XVI wieku.
- Dlatego też myślę, że w przesądy wierzą głównie pesymiści, a ja jestem optymistką. Myślę, zerkam, układam, zapisuję i jak trzeba dedykuję, no i wygrywam. A może dlatego, że w czepku narodzona? - kończy pani Czesława.

Piątek 13 nie okazał się pechowy
Ciekawą historię otrzymaliśmy też od pani Donaty z Pakości. „Jest rok 2002. Po kłopotach okulistycznych skorzystałam z badań w łódzkiej klinice okulistycznej. Okazało się, że konieczna jest operacja siatkówki. Terminy za około 3-4 miesiące, ale lekarz oświadcza, że zabieg może zrobić za 5 tygodni: 13 w piątek. I patrzy wyczekująco na moją zgodę, reakcję. Euforia, szok, zgoda. A lekarz oświadcza: Proszę pani, z tego terminu pacjent zrezygnował, bo to 13 i piątek. Do dziś dziękuję anonimowemu pacjentowi. Ja odzyskałam wzrok i uwielbiam wszystkie piątki trzynastego” - napisała pani Donata.
Pani Lidka opowiedziała nam z kolei historię, która co prawda nie spotkała jej samej, ale dziadka. - Pewnego dnia jechał do miasta wozem zaprzęgniętym w konia i przez szosę przeszła kobieta. Dziadek wtedy powiedział, że „baba przeszła przed koniem i coś się wydarzy...” . Przejechał około trzech kilometrów, koń potknął się na prostej drodze i pościerał sobie przednie kopyta. Dziadek później przeklinał tę kobietę, że to przez nią - dodaje nasza Czytelniczka.
Za wszystkie przesłane opowieści bardzo dziękujemy!