Zjednoczona Prawica - reaktywacja [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. Filip Kowalkowski
Roman Laudański

Zjednoczona Prawica - reaktywacja [rozmowa]

Roman Laudański

Rozmowa z dr hab. Magdaleną Mateją, medioznawczynią z UMK w Toruniu

- Jarosław Kaczyński ma wejść do rządu w roli szefa komitetu ds. bezpieczeństwa nadzorującego ministerstwo sprawiedliwości, MON i MSWiA, to nieoficjalna informacja po kolejnym dniu negocjacji.

- Analizując przebieg rozmów, dochodzę do wniosku, że politycy Solidarnej Polski muszą przełknąć przysłowiową żabę, żeby nadal być w Zjednoczonej Prawicy. Wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu, o ile to okaże się to prawdą, to interesujące rozwiązanie. Będzie nadzorował kluczowe resorty odpowiedzialne za pozyskiwanie wrażliwych informacji, utrzymanie porządku, ściganie przestępstw i wymierzanie sprawiedliwości.

- Dlaczego Jarosław Kaczyński chce osobiście to nadzorować?

- Bo będzie miał bezpośredni dostęp do ważnych informacji, będzie mógł kontrolować niepokornego partnera i pociągać za sznurki?

- Jeśli Zbigniew Ziobro nadal będzie ministrem sprawiedliwości, to zacznie meldować Jarosławowi Kaczyńskiemu o postępach spraw w sądach i prokuraturach?

- To nawet nie będzie konieczne. Już fakt, że w rządzie znajdzie się supernadzorca, sparaliżuje działania szkodzące PiS i Jarosławowi Kaczyńskiemu. Emocjonalna blokada dla Zbigniewa Ziobry jest wystarczająco skutecznym instrumentem. Jarosław Kaczyński nie musi wiele robić, wystarczy po prostu być na miejscu.

- Do tej pory też był, ale w siedzibie PiS. Czy przez to, że wejdzie do rządu, ogon przestanie machać psem, czyli Solidarna Polska przestanie machać PiS?

- W ostatnim czasie wszyscy komentatorzy wskazywali na wybijanie się Zbigniewa Ziobro na niepodległość kosztem PiS. Podejmował indywidualne inicjatywy ideologiczne i polityczne, którymi zaskakiwał koalicjantów. Miał swoje cele, jeśli chodzi o tzw. konfitury, czyli intratne stanowiska w spółkach państwowych. Konflikt był nieunikniony. Choćby dlatego, że ambitny lider Solidarnej Polski musiał podporządkować się woli prezesa PiS, ale także premiera, który jest traktowany jako potencjalny spadkobierca Jarosława Kaczyńskiego. Prawdopodobnie Zbigniew Ziobro zaczął poczynać sobie w sposób, o którym Jarosław Kaczyński nie wiedział lub był dla niego niewygodny. Należało więc ukrócić takie działania, żeby minister Ziobro nie zgromadził wiedzy, która umożliwiłaby kontrolowanie kontrolującego.

- Solidarna Polska przełknęłaby żabę w postaci utraty ministerstwa sprawiedliwości? Mówili, że tego resortu będą bronić jak niepodległości.

- Czy w interesie Zjednoczonej Prawicy i Jarosława Kaczyńskiego byłoby usuwanie Zbigniewa Ziobry z tej funkcji? Nie będąc ministrem sprawiedliwości, straciłby podmiotowość. Taka decyzja pokazałoby fasadową i służebną rolę Zbigniewa Ziobro. Czasem istotą wizerunkowego i propagandowego wydźwięku hasła “Zjednoczona Prawica” jest to, że składa się ona z trzech filarów. Jest silny PiS wspierany przez dwa mniejsze ugrupowania. Chodzi o pokazanie, że ten obóz polityczny, ta koalicja ma sens, że to nie jest monowładza, a porozumienie. Fasada konieczna jest do utrzymania pewnej linii i opowieści o Zjednoczonej Prawicy. Dlatego Jarosław Kaczyński uznał, że nie ma sensu upokarzać Zbigniewa Ziobro bardziej niż to konieczne, a odebranie mu ministerstwa sprawiedliwości byłoby zniewagą. Bez tego rodzaju aktów rządzący utrzymują wizję, którą poparła część Polaków. Wyborcy w ostatnich latach chętnie "kupują" wizerunek i ofertę Zjednoczonej Prawicy.

- Patrząc na tę wojnę na gesty i słowa, którą mamy od tygodnia, zastanawiam się, co ten wyborca Zjednoczonej Prawicy może sobie pomyśleć o politykach, na których oddał głos. Na ile zjednoczona jest jeszcze ta prawica?

- Problem w tym, że większość wyborców przyjmuje słowa polityków bezkrytycznie lub bezrefleksyjnie. Wystarczają nam proste przekazy i hasła: “zjednoczona”, “koalicja”, “prawo”, “sprawiedliwość”, “solidarność”, “porozumienie”. Te genialne w swej prostocie hasła bardziej wpływają na emocje wyborców niż na ich rozum i wyobraźnię. Dla wyborcy najważniejsze jest to, że zaprzęg jedzie dalej i nie zabraknie na 500 plus, “trzynastki”, itp. Kiedy to będzie konieczne, dostarczy się igrzysk, uderzy w środowiska dyskryminowane przez pewną część polskiego elektoratu. Stąd skuteczność "wojenek" z różnymi mniejszościami i wymyślonymi zagrożeniami, kreowanymi przez PiS i jego koalicjantów. Paliwo strachu zaspokaja emocjonalne potrzeby wyborców głosujących na Zjednoczoną Prawicę, a kolejne programy społeczne, prorodzinne zaspokajają ich potrzeby ekonomiczne. Nie sądzę więc, by ten wyborca jakoś szczególnie analizował kłótnie w rodzinie Zjednoczonej Prawicy.

- W PRL-u rząd rządził, a partia kierowała.


- Patrzyłam na tamten czas z perspektywy dziecka. Czasem słyszało się plotki o kryzysach, przełomach, jednak "Dziennik" w rządowej telewizji najczęściej donosił o kolejnych plenach, naradach i postanowieniach. O tarciach mówiono w Radiu Wolna Europa. Oficjalna propaganda zapewniała, że rząd i partia robią wszystko, żeby Polakom – dziś powiedzielibyśmy “Polkom i Polakom” - żyło się jeszcze dostatniej.

- Najgorsze jest to, że hasła o “prawie”, “sprawiedliwości”, “porozumieniu” są puste. Za nimi nie stoi żadna treść.

- To jest właśnie kwestia braku wyobraźni wyborców. Hasła są puste, ale póki transfery socjalne są niezagrożone, władza może spać spokojnie. Natomiast nieustanne zajmowanie się sobą przez władzę jest o tyle niebezpieczne z perspektywy państwa i obywateli, że w tym czasie z pola widzenia umykają istotne sprawy. Nie mamy pewności czy rząd jeszcze nad nimi panuje. Dostęp do informacji publicznej to warunek państwa demokratycznego, tymczasem od 2015 roku jest on coraz trudniejszy. Chciałabym wiedzieć, co np. dzieje się w górnictwie, bo przedstawiciele rządu operują ogólnikami. Chciałabym znać sytuację zwalnianych urzędników, którym proponowane są niższe odprawy. Jak osoby zatrudnione na umowę – zlecenie reagują na zaproponowane przez rząd podwyższenie składek?

- Dodajmy do tego kryzys pandemiczny i coraz wyższe wskaźniki zachorowań, rosnący deficyt budżetowy, kryzys gospodarczy…

-…od dawna mówimy o przygotowaniu, a raczej o nieprzygotowaniu rządu do pandemii. Obywatele są zdezorientowani: byliśmy przygotowani do pandemii czy nie? Pojawiały się wadliwe ustawy dające politykom i urzędnikom możliwość działań niepożądanych z punktu widzenia państwa prawa. W skali całego świata pandemia znowu się nasila, a my obserwujemy nudną telenowelę o rekonstrukcji rządu i kryzysie w koalicji. Nasila się kryzys zdrowotny i choć rząd zapewnia, że testów jest coraz więcej, to zdaniem ekspertów prawdziwa skala pandemii w Polsce jest wyższa, niż podaje się oficjalnie.

- Zamiast zajmować się tymi wszystkimi problemami, politykom PiS najbardziej zależy na tym, żeby Solidarna Polska poparła wreszcie projekt ustawy bezkarność plus.

- Tak właśnie to wygląda. Bardziej świadomi obywatele mogą się frustrować, ponieważ mają poczucie blokowanych tematów. Chciałabym wiedzieć, czy one są blokowane tylko w wymiarze komunikacyjnym, czy również przy podejmowaniu decyzji? Od tygodnia zajmujemy się tematem zastępczym – rzeczywistym czy wymyślonym konfliktem w obozie władzy, a politycy i media ignorują tematy istotne, które w bardziej wymierny sposób będą wpływały na naszą przyszłość. One są ważniejsze niż perspektywy Zjednoczonej Prawicy, Zbigniewa Ziobry, Jarosława Gowina i Jarosława Kaczyńskiego.

- Ewentualne wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu wzmocni czy osłabi pozycję premiera Mateusza Morawieckiego?

- Od dawna mówi się o konflikcie między Zbigniewem Ziobro a Mateuszem Morawieckim typowanym na następcę Jarosława Kaczyńskiego. Można by odnieść wrażenie, że wejście prezesa do rządu będzie roztoczeniem parasola nad delfinem. Dobro następcy temu umownemu rodzicowi leży bardzo na sercu. Jeśli jednak chodzi o podmiotowość, samodzielność i autonomię premiera, mielibyśmy regres. Wcześniej rządził samodzielnie, a teraz będzie miał za plecami politycznego "ojca". To zarazem wsparcie, ale i ograniczenie. Nie jestem przekonana, że to Mateusz Morawiecki ma być następcą Jarosława Kaczyńskiego. Być może to rodzaj figury, którą wystawia się na pokaz, by dokonać zmian zupełnie w innym kierunku.

- A co ten polityczny ojciec ma do powiedzenia na temat syna marnotrawnego, czyli Zbigniewa Ziobry?

- Przypowieść biblijna kończy się w sposób krzepiący. Ukorzenie się przed ojcem daje synowi marnotrawnemu możliwość powrotu do rodziny, a ojciec cieszy się, bo ma zarówno prawego, jak i skruszonego syna u swego boku. To finał, do którego nie dojdzie w życiu realnym. Ewangeliczna przypowieść ma czynić nas lepszymi i uczyć nas wybaczania, natomiast Zbigniew Ziobro uczynił tak wiele rzeczy wbrew intencjom i interesom Jarosława Kaczyńskiego, że nie dojdzie do wybaczenia i pełnego zaufania. Spekuluję na podstawie różnych przesłanek, np. znając dotychczasową logikę działania prezesa. Niezależnie od domniemanej funkcji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, jego zaufanie do Zbigniewa Ziobry jest jeszcze niższe niż rok, pięć czy dziesięć lat temu.

- I następny konflikt w Zjednoczonej Prawicy może wybuchnąć już w listopadzie przy okazji kongresu PiS, podczas którego ustalani będą m.in. zastępcy prezesa?

- Nie wiemy, czy zostanie dotrzymane słowo o wskazaniu następcy. Nie wiemy, czy Mateusz Morawiecki dołączy do grona wiceprzewodniczących PiS. Być może były to zapowiedzi mające zamydlić oczy opinii publicznej i koalicjantom? Nie wiemy, czy powinniśmy spodziewać się otwartego konfliktu, czy cichego wykańczania koalicjantów przy pomocy środków pozyskiwanych z trzech kluczowych resortów, które mają podlegać Jarosławowi Kaczyńskiemu. Nie wykluczam, że Jarosław Kaczyński postąpi z koalicjantami, szczególnie z Solidarną Polską w taki sam sposób, jak zrobił to z przystawkami (Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin) w 2007 roku. Będzie działał zakulisowo, po cichu, żeby w odpowiednim momencie wytoczyć największe działa. Im bliżej będzie do kolejnych wyborów, tym więcej intryg. Te trzy lata w polityce to naprawdę niewiele, dwa w miarę spokojnego rządzenia, a trzeci rok to już kampania. Czy PiS będzie zainteresowany zmaganiami ekonomicznymi i pandemicznymi? Jeśli prezes uzna to za korzystne dla siebie i partii, podziękuje koalicjantom za współpracę i samodzielnie pójdzie do wyborów. Widzimy już, że nowych wyborców poszukuje w centrum, w tę stronę kieruje partię. Radykalne hasła Zbigniewa Ziobro są nie na rękę Kaczyńskiemu. Kiedy prezes poczuje tylko twardszy grunt pod nogami, to pewnie wystąpi samodzielnie i wygra w cuglach wybory. A koalicjanci pożegnają się z parlamentem... Ani teraz, ani za trzy lata nie widzę dla gowinowców i ziobrzystów szansy w samodzielnym starcie w wyborach.

Roman Laudański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.