Zilustrować " Przygody Tomka Sawyera". Tak, chciałbym bardzo
O pierwszej nagrodzie za rysunek, ulubionych książkach, które zilustrował, logo Perfektu i marzeniach rysownika oraz o tym, że satyryka mało co bawi, opowiada poważnie Edward Lutczyn
Edward Lutczyn odwiedza Bytom w prawdziwie śnieżny wieczór. "Wiosna była, jak tu pędziłem" - dziwi się. Spotkanie z fanami jego talentu ma wyznaczone na godzinę 18 w Bytomskim Centrum Kultury. Udaje mi się porozmawiać z nim wcześniej. Kiedy kończymy, sala jest pełna. Jedna z uczestniczek trzyma na kolanach rysunki wnuczki. "Chcę, żeby pan powiedział, co o tym sądzi" - prosi. "Myśli pani, że ja się na tym znam? - żartuje Lutczyn. Pani nieco skonsternowana, ale próbuje dalej:- "Ona też, tak jak pan mówił o sobie, że miał pan trzy lata jak zaczął rysować , też miała 3 lata jak zaczęła". - " To prawda, zacząłem jako trzylatek i jeszcze się nie zatrzymałem w biegu. Ale ja się nie znam, bo nie mam wykształcenia plastycznego. A ile obecnie wnuczka ma lat? " Dwadzieścia".
Mężczyźni z wielkimi nosami, kobiety z wielkimi oczami
Kawę słodzi słodzikiem ("Zapomniałem wziąć z domu"), a Śląsk lubi odwiedzać. Ostatnio był w kopalni Guido, gdzie rysował na tabletach. Rozmowę z artystą zaczynam od swoich wspomnień, czyli książeczki dla dzieci pióra Wojciecha Witkowskiego " Burzliwe dzieje pirata Rabarbara", z którą najbardziej kojarzą mi się ilustracje Lutczyna. Czy on sam pamięta tę książkę? Historię sympatycznego, aczkolwiek co tu kryć, nieco leniwego pirata, uwielbiającego grochówkę? Nie wyobrażam sobie bardziej zabawnych rysunków do świetnej, pełnej humoru opowieści, niż te, które stworzył właśnie Lutczyn.
-[Kliknij i posłuchaj] Jak mogę nie pamiętać? Nie wiem, czy pani wie, to smutne, bo nie będzie więcej przygód Rabarbarów. Zmarł autor. A wcześniej przez parę lat miał jaskrę i nie pisał. Planowaliśmy 4-5 tomów, skończyło się na trzech - mówi. Pytam prowokacyjnie, czy ją czytał, całą, przed wykonaniem ilustracji. - No jak można nie czytać książki? Ponad 30 lat temu wydawnictwo "Czytelnik" przekazało mi tekst i otrzymałem maszynopis, tak powstały ilustracje do pierwszego tomu. Nie byłem jedynym miłośnikiem tego tekstu, były przecież słuchowiska radiowe, spektakle dla dzieci, filmy. Pirat Rabarbar cieszył się ogromnym powodzeniem. Powieść jest nieco mizoginistyczna, tam głównie dostaje się kobietom, faceci są prawie zawsze górą. Ale myślę, że dostaje się delikatnie, nie są uderzane maczugami - Edward Lutczyn puszcza oko i się uśmiecha.
Bohaterowie książek zilustrowanych przez Lutczyna, nie sposób pomylić. Wielkie oczy, wielkie nosy, a dzieci obowiązkowo z pucołowatymi policzkami.
- Jak są kobiety, to też mają wielkie oczy, ale za to mniejsze noski - prostuje artysta.- To była po prostu stylistyka, którą sobie wymyśliłem. Teraz rysuję trochę inaczej - mówi. Wyciąga komórkę z kieszeni i pokazuje swoje najnowsze prace. Na rysunku postać surowego starca wyłaniającego się z nieba wśród chmurek. Nie ma wątpliwości, że to Pan Bóg. Postać pieczołowicie zamazuje niecenzuralne słowa w dymku, pod spodem - samolocik. Skojarzenia? Cóż... To prace przygotowane na konkurs "Polityka, polityka", a będzie je można oglądać w Sejmie. Jak wymyśla swoje rysunki, skąd czerpie pomysły? Ma swój rytuał wymyślania? - Świat mam. Świat, w którym się poruszam, który wygląda po mojemu, gdzie domki, drogi, pola, kwiatki wyglądają tak jak chcę. To jest świat wymyślony, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żebym za dwa tygodnie wymyślił sobie inny - mówi przekornie. - Lubię zmiany i je stosuje - przyznaje.
Wielki rower za przygody Jasia okazał się...zbyt wielki
Pierwszą nagrodę za rysunek zdobył jako ośmiolatek, a jak zaznacza, rysuje od trzeciego roku życia. Konkurs zorganizowany został w 1955 roku przez "Płomyczek", w ramach festiwalu młodzieży, a on był najmłodszym uczestnikiem. Za zadanie , młodzi rysownicy mieli wymyślenie dalszych przygód Jasia, który zgubił się w festiwalowej Warszawie. Nagroda była niebagatelna. Ale nie mógł się nią za bardzo nacieszyć. - Pierwszą nagrodą był męski rower "Bałtyk", wyższy ode mnie o 1,5 metra. Nie mogłem na nim jeździć i rodzice od razu go sprzedali. Moi konkurenci pewnie by bardziej skorzystali, bo mieli od 12 do 15 lat. Ja byłem po prostu "malusieńkim" laureatem. I to, że z nimi wygrałem jest fajne i godne podziwu. Tak sobie myślę - podkreśla Lutczyn. Na udział w konkursie namówiła go mama. I chociaż można powiedzieć, że to ona pierwsza zobaczyła talent plastyczny u synka, to gdy przyszło do wyborów studiów, była przeciwna, żeby to były studia artystyczne. Lutczyn podkreśla też, że poza mamą dużą rolę odegrała też nauczycielka, która znalazła informacje o konkursie i była pewna, że "Edziu" powinien wziąć w nim udział. Jak się okazało, słusznie.
- Studia jednak - na Akademii Górniczo-Hutniczej wybrała mi właśnie mama - wzdycha. - No i żałuję, że się zgodziłem. Trochę straconych lat. Bo był to wyjątkowo ciężki i niewdzięczny wydział elektrotechniki górniczo-hutniczej - mówi. Podkreśla jednak, że chociaż studia były trudne i nieprzyjemne, za to poza nauką - zacne towarzystwo. Zdolni (jego kolega z grupy, był potem rektorem uczelni) ale i do rozrywek skorzy. O tym, że jego prawdziwą pasją jest rysunek, a nie elektrotechnika, wiedzieli wszyscy. Już zresztą w podstawówce miał zarysowane ostatnie strony w zeszycie, potem powstawały na luźnych kartkach, a kiedy był starszy- na serwetkach w kawiarniach, przy wypijaniu olbrzymich ilościach "wód mineralnych" i "złocistych płynach". - Myślę, że w archiwach moich przyjaciół jest kilkaset do nawet kilku tysięcy rysunków, takich wykonywanych ad hoc i a vista - mówi.
Mało rzeczy mnie bawi. Głupota polityków też nie
Co najbardziej bawi rysownika z satyrycznym spojrzeniem? - To nie jest dobre pytanie. [Kliknij i posłuchaj] Nic mnie nie bawi - mówi przekornie i nieco prowokacyjnie (?) Lutczyn. - Większość rzeczy mnie martwi. Podobnie jak moich przyjaciół-rysowników. Mało nas rzeczy bawi, bo życie jest takie, że co ma nas bawić? Ani konflikty zbrojne nas nie bawią, ani walki polityczne, ani głupota wielu polityków. Naprawdę nas to nie bawi! - mówi. A to co robi w formie satyrycznej, nazywa oswajaniem pewnych sytuacji, reakcją emocjonalną. - Bardziej bawią nas pomysły, które są czysto abstrakcyjne i spływają nam nagle od Pana Boga. Iluminacja, iskra. Pomysł, jak bomba wali człowieka w głowę. Są wprawdzie rysownicy, którzy muszą reagować na bieżące wydarzenia polityczne, bo taką mają pracę, rysując w tygodnikach opinii, jak Henio Sawka, ale Andrzej Mleczko już na przykład nie - mówi. Ten ostatni to zresztą jego bliski przyjaciel. A poza tym, pytany o ulubionych rysowników, wymienia Pawła Kuczyńskiego. - On ma niesamowity obraz rzeczywistości - podkreśla Lutczyn.
Nie bawią mnie konflikty zbrojne, ani walki polityczne, ani głupota polityków. Naprawdę ani mnie, ani moich kolegów
Rozpoznawalność coca-coli i mierzenie się z mistrzami
Twórca logo Perfektu i wielu okładek płyt zespołu. - [Kliknij i posłuchaj] Zadzwonił do mnie Hołdys, spotkaliśmy się, wypiliśmy trochę wód mineralnych i poprosił mnie, żebym mu zrobił logo, tak rozpoznawalne jak logo coca-coli. z podobnymi okrągłościami, zakrętasami. Ja mówię : coca-cola to płyn, a wy jesteście zespołem! No ale chyba się udało, bo do dziś to logo funkcjonuje - mówi skromnie.
Fan literatury fantastycznej. Czy jest wśród tego rodzaju książką, którą chciałby zilustrować? - "Władca pierścieni", albo "Hobbita". Ale już zrobiono to tyle razy i tak dobrze, że nie ma miejsca dla mnie - mówi . Natomiast jest gotowy, z miejsca, na wykonanie ilustracji do jeszcze jednej książki dla dzieci, ulubionej ze swojego dzieciństwa :" Przygód Tomka Sawyera" Marka Twaina. - Jeszcze się nikt do mnie wprawdzie w tej sprawie nie zwrócił, ale może jak jeszcze pożyję z 30, 40 lat to ktoś wpadnie na ten pomysł - mówi pół żartem, pół serio. - Mam parę ilustracji wykonanych do spektaklu opartego na tej książce. Ale i tak byłoby to wyzwaniem, bo przecież my, współcześni rysownicy, musimy się odbijać od mistrzów. Dla mnie mistrzem ilustracji tej książki był Antoni Uniechowski, jego najbardziej pamiętam z dzieciństwa, kiedy czytałem tę książkę. Większość innych moich ulubionych książek dla dzieci ilustrował Jan Szancer. I zrobić coś inaczej, a zupełnie nieźle, to jest wyzwanie.
Edward Lutczyn ur. 8 czerwca 1947 w Heppenheim (Bergstraße)) - polski artysta plastyk.Debiutował w 1971 ilustracjami w "Szpilkach". W tym samym roku pojawił się w dwutygodniku "Student" i "Echu Krakowa". Współpracował z wieloma magazynami, takimi jak, "Playboy", "Przekrój", "Reader's Digest", "Świerszczyk", "Wiedza i Życie". Rysował również w programie telewizyjnym "Butik". Autor dwóch komiksów w magazynie opowieści rysunkowych Relax, na początku lat osiemdziesiątych.. Z ilustrował przeszło 130 książek. Laureat złotej, srebrnej i brązowej szpilki.