Zawiesina w południowej części Gopła to już problem [zdjęcia]

Czytaj dalej
Fot. Roman Laudański
Roman Laudański

Zawiesina w południowej części Gopła to już problem [zdjęcia]

Roman Laudański

Ponad 500 ton osadów w postaci zawiesiny węglowej co roku wpada do Gopła z wodami wypompowywanymi z odkrywki węgla brunatnego „Tomisławice”. Mamy problem

W południowej części Gopła to już problem. Monitoring jakości wód systemu rzek Pichna-Noteć-Kanał Warta - Gopło prowadzony przez pracowników Zakładu Hydrobiologii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu wykazał duże zanieczyszczenie rzek zawiesiną i pogorszenie ich stanu ekologicznego.

Pierwsze sygnały na temat brunatnej zawiesiny w Gople napływały od wędkarzy i wodniaków. Później dołączyli do nich naukowcy. Wczesną wiosną 2015 dr Michał Kupczyk, ornitolog z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu przygotowując się do akcji „Bocian” trafił nad Gopło, które bada od lat. - Zauważyłem, że woda płynąca od strony Tomisławic jest ciemnobrunatna z zawiesiną.

b]Opinie:[/b]
Dr hab. Maciej Gąbka: - Na początku z odkrywki wypompowywane są czyste wody. Następnie z dużą ilością zawiesiny. Mamy efekt wypłacania Kanału Ślesińskiego i konieczność corocznego odmulania go z zawiesiny, która znajduje się w wypompowywanej z odkrywki wodzie.
Dr Michał Wilczyński: - Węgiel brunatny jest skazany na wygaszenie w perspektywie kilkunastu lat. W Koninie nic nie wytrzyma konkurencji.
Dr Michał Kupczyk: - Powinny być odpowiednio duże odstojniki, żeby osady nie trafiały do Gopła, a obecne są ratunkowe - dodaje dr Kupczyk. - Jako obywatel mam prąd, energię elektryczną, ale to wszystko powinno odbywać się zgodnie z zasadami!

Wspólnie z prezesami Stowarzyszenia Ekologicznego „Przyjezierze” pobrał próbki i porobił zdjęcia dokumentacyjne. Już osiem lat temu na łamach „Pomorskiej” dr Kupczyk przestrzegał, że odkrywka „Tomisławice” Kopalni Węgla Brunatnego „Konin” będzie miała negatywny, niszczycielski wpływ na środowisko naturalne, w tym na Gopło. Jakoś nikt się tym nie przejął - oprócz miejscowych obrońców przyrody i grupy naukowców. To oni, jak biblijny Dawid, stanęli do walki z Goliatem reprezentowanym w tym przypadku przez kopalnię.

Odkrywka to nic innego, jak wielka dziura w ziemi. Potężne koparki tak długo zdejmują kolejne warstwy, aż dokopują się do węgla brunatnego. A kilkaset pomp głębinowych wypompowuje z tego miejsca miliony litrów wody. Gdyby pompy stanęły - odkrywka zostałaby zalana. Pompy pracują non stop - wody pokopalniane płyną do Gopła.

Od jakiegoś czasu płyną „wody brudne” z dużą ilością zawiesiny węglowej.

Mówi się, że kiedy gospodarka w Chinach kichnie, to światowa ma grypę. W tym roku Chińczycy zamykają 4,3 tys. kopalń węgla o łącznej zdolności wydobywczej 700 mln ton węgla kamiennego. - Polska w tym kontekście jest liliputem, nawet nie krasnoludkiem - opowiada dr Michał Wilczyński, były główny geolog kraju i były wiceminister ochrony środowiska. - Chiny stały się światowym liderem w odnawialnych źródłach energii. Czyli co? Nie wiedzą, co robią? Przesunęli milion byłych górników z 4,3 tys. kopalń do innej produkcji.

Odkrywka to nic innego, jak wielka dziura w ziemi. Potężne koparki tak długo zdejmują kolejne warstwy, aż dokopują się do węgla brunatnego.
O sprawie pisaliśmy w "Gazecie Pomorskiej" już w 2008 roku.

Ceny węgla w Europie spadły do poziomu, który był 20 lat temu. M.in. z powodu tego, co dzieje się w Chinach.

Polskie górnictwo leży na łopatkach, jest fizycznym bankrutem. - W 2013 roku ostrzegałem w raporcie dla ministra gospodarki, i usłyszałem, że uprawiam czarnowidztwo - irytuje się dr Wilczyński.- Ostrzegałem przed potężnym kryzysem w górnictwie.

Koszt wydobycia węgla w Polsce spod ziemi na plac kopalni wynosi 296 zł za tonę. Polski węgiel ma niską kaloryczność, zawiera dużo domieszek, które powodują, że dziś od nas nikt go nie kupi. Tymczasem w Australii spychacz zdejmuje 10-metrową warstwę ziemi, pod którą jest węgiel kamienny o wysokiej kaloryczności. Nie możemy się z nim równać.

W portach Amsterdamu i Rotterdamu leżą ogromne ilości węgla kamiennego, bo w Australii i Indonezji wydobywają łącznie ponad 700 mln ton wyłącznie na eksport.

Dr Wilczyński opowiada to, co usłyszał od górników: dziadek fedrował na głębokości 300 metrów, ojciec - na 600 metrach, a ja fedruję na głębokości 1,1 tys. Czy kiedykolwiek będziemy konkurencyjni w stosunku do węgla, który kosztuje za gigadżul w Rotterdamie 7 zł 40 groszy. A koszt wydobycia w Polsce, to 14 złotych 70 groszy. Nawet po dodaniu transportu do polskich portów, to koszty transportu rosną o 2 zł za gigadżul.

Zasoby węgla brunatnego w tym regionie się kończą - mówi dr Michał Wilczyński. - Niektóre odkrywki skończą się już za kilka lat. Teraz chcą wybierać nawet małe złoża, bo dużych już tu nie ma. Mówi się o złożu „Oczkowice” na południu Wielkopolski - to 130 kilometrów od Pątnowa (elektrownia). Z ekonomicznego punktu widzenia to szaleństwo.

Połowę wydobytego węgla stanowi woda. Transportujemy to 130 km chyba koleją, bo czym? A w mrozy? Z wyliczeń przedstawionych na niedawnej konferencji naukowej w Przyjezierzu wynika, że w przypadku przyszłej odkrywki „Oczkowice” straty w rolnictwie będą większe niż wartość węgla brunatnego, który jest pod ziemią.

Doktor Wilczyński wylicza, że dziś hurtowa cena energii w Polsce to ok. 160 zł, a w Niemczech - 137 zł. W Szwecji - 85 zł za megawatogodzinę. A w Koninie, do którego trafia węgiel brunatny - bloki energetyczne pochodzą z lat 60. XX wieku! Ich sprawność, czyli koszty wytwarzania energii są tak wysokie, że nie mają szans konkurowania na rynku.

Węgiel brunatny jest skazany na wygaszenie w perspektywie kilkunastu lat. W Koninie nic nie wytrzyma konkurencji. Były główny geolog kraju przypomina wypowiedź Lakshmiego Mittala, właściciela polskich hut, który zapowiedział, że jeżeli podniesiemy cenę energii elektrycznej, to on się wyprowadza z Polski. W hutnictwie i stalowniach pracuje ok. 80 tys. ludzi. Albo utrzymamy ceny na poziomie Niemiec, albo stracimy miejsca pracy i przestaniemy być konkurencyjni wobec innych krajów.

Dr Michał Wilczyński, dodaje, że w Niemczech do 2050 roku 80 proc. energii pochodzić będzie z odnawialnych źródeł. A już dziś z niemieckich siłowni wiatrowych i ogniw fotowoltaicznych produkcja roczna energii elektrycznej jest większa niż całe Polskie zapotrzebowanie.

- Każda inwestycja - a już na pewno odkrywka węgla brunatnego - oddziałuje na środowisko - tłumaczy dr Michał Kupczyk. - Jestem przyrodnikiem, moim zadaniem jest ocena, na ile głębokie jest to oddziaływanie. Jeśli ono przekracza zyski, to szkodzi. W przypadku Zagłębia Konińskiego widziałbym inwestycje związane z geotermią. Przecież Konińskie leży na ciepłej wodzie. Należałoby przeprowadzić kalkulację, czy aby nie wykorzystać do końca stare siłownie sprowadzając do nich węgiel brunatny lepszej jakości, ale już przemodelować przemysł na geotermię?

Dr hab Maciej Gąbka, kierownik Zakładu Hydrobiologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu wskazuje na związek odkrywek i kopalni ze spadkiem poziomu wody w jeziorach. Pyta: jak chronić jeziora, które pełnią także funkcje turystyczne, wędkarskie i rybackie? Czy jakość wody kierowanej do jezior z odkrywki spełnia wymagania?

- Od lat badam okoliczne jeziora, to jedne z najładniejszych w zachodniej Polsce - opowiada dr hab Gąbka. - Przezroczystość wody sięga w nich nawet do 10 metrów, a minimalna ilość światła, potrzebna do rozwoju mikroorganizmów - nawet do 24 metrów. Na początku z odkrywki wypompowywane są czyste wody. Następnie z dużą ilością zawiesiny. Mamy efekt wypłacania Kanału Ślesińskiego i konieczność corocznego odmulania go z zawiesiny, która znajduje się w wypompowywanej z odkrywki wodzie.

Do niekorzystnej gospodarki dokłada się jeszcze efekt kilkuletniej suszy w regionie.

- Odkrywka Tomisławice ma wpływ na Gopło - dodaje naukowiec. - Efekty w Gople pojawią się za 5 - 10 lat. Przy obecnej niskiej jakości użytkowej przerzucanych wód możemy spodziewać się negatywnego ich oddziaływania na stan ekologiczny jeziora Gopło.

Bez systemu uzdatniania wody - będzie gorzej. - Powinny być odpowiednio duże odstojniki, żeby osady nie trafiały do Gopła, a obecne są ratunkowe - dodaje dr Kupczyk. - Jako obywatel mam prąd, energię elektryczną, ale to wszystko powinno odbywać się zgodnie z zasadami! Zamulenie było tak wielkie, że dotarło do Kanału Warta - Gopło. Przyjechały szybko koparki, wyrzuciły muł na brzegi, ale po deszczach wszystko wpłynęło do kanału. Ręce opadają.

- Nie do przyjęcia jest to, co dzieje się z jeziorem Gopło w jego południowej części - chodzi o osad, którego potężne ilości bardzo szkodzą jezioru - mówi wicemarszałek Dariusz Kurzawa. - Prace samorządu będą szły w kierunku, by Gopło zachowało jak najlepsze parametry. Pytanie do przedstawicieli kopalni: czy budowa nowych odstojników spowoduje w przyszłości poprawę wody? Od ponad roku interweniujemy w tej sprawie w kopalni, która zobowiązała się, że zbuduje nowe odstojniki poprawiające jakość pompowanej wody. Osiem lat temu nie mogliśmy przewidzieć, że ktoś wymyślił prywatyzację kopalni. Teraz już minister nie nadzoruje kopalni, nie może już jej pogrozić palcem. Teraz trzeba rozmawiać z prywatnym właścicielem, który szuka różnych kruczków, żeby zaoszczędzić. I wydać jak najmniej pieniędzy na właściwe oczyszczanie wody. Tu jest kłopot.

Osiem lat temu Dariusz Kurzawa, wtedy wicewojewoda, przekonywał „Pomorską”, że kopalna powinna wejść na teren województwa kujawsko-pomorskiego. - Nadal tak uważam, ale kopalnia musiałaby spełnić wszystkie umowy. W rejon Izbicy Kujawskiej kopalnia nie przyjdzie nigdy. Pod węglem mamy wysad solny, co zrobić z wypompowaną solanką? To się przestało opłacać. Dalsze zalewanie Gopła zamulonymi wodami pokopalnianymi spowoduje zmiany w biologicznym życiu południowej części Gopła. Skoro woda jest zamulona, to do roślin dociera mniej światła, co przekłada się na gorsze życie biologiczne w wodzie. Osiem lat temu tego problemu nie było. Na początku kopalnia pompowała krystaliczną wodę.

- W Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej w Poznaniu odbyły się spotkania, podczas których przedstawiliśmy nasze plany w sprawie odstojników - tłumaczy Grzegorz Frąckowiak, naczelny inżynier ds. rozwoju kopalni. - Odstojniki zostaną rozbudowane. Najprawdopodobniej w końcu kwietnia oddamy tę inwestycję. Zgodnie ze wszystkimi pozwoleniami mamy określone limity zrzutu naszych wód, także osadów. Mieliśmy w ostatnich dwóch latach kilka kontroli i żadna z nich nie wykazała przekroczenia emisji dopuszczonej w pozwoleniach. Problemu od strony limitu nie ma, ale mamy świadomość, że woda ma specyficzne zabarwienie. Dla poprawy jej jakości rozbudujemy osadniki. Stężenia są zgodne z normami, ale odprowadzamy duże ilości wody i ten osad sprawia problemy m.in. w Kanale Ślesińskim. Dlatego podjęliśmy odpowiednie działania.

Około 10 mln ton węgla brunatnego zalega na terenie województwa kujawsko-pomorskiego, ale kopalnia nie ma pozwolenia na wejście do naszego regionu. Zdaniem przedstawicieli kopalni byłaby to naturalna kontynuacja złoża z terenu Wielkopolski. Oddziaływanie odkrywki i tak zahaczy o nasz region - w formie leja depresji. Inż. Arkadiusz Michalski pyta, czy oprócz takiego oddziaływania nasze gminy nie chcą mieć dodatkowych pieniędzy?

- Dziś nas nie stać na odnawialne źródła energii, geotermię, a prąd chcą mieć wszyscy. Zgoda, kopalnia odprowadza masę wody, to produkt uboczny, ale dlaczego samorządy, które dostają pieniądze z kopalni, nie pomyślą o jej zagospodarowaniu, skoro jest im potrzebna? - pytają przedstawiciele kopalni.

W tym tygodniu przedstawiciele Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Poznaniu, kopalni, ekspertów debatowali o Gople.

- Przyczyną nadmiernej ilości zawiesin w Gople są wody pokopalniane i częściowo osady z rzeki Pichny. Osady są zgodne z pozwoleniem, które ma kopalnia. Zawiesiny ciągle płyną - przyznaje Janusz Łakomiec, dyrektor Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Wielkopolskiego. - Staramy się tę szkodę-nie szkodę poprawić, tę sytuację zmienić. Nie wyeliminujemy osadów, bo kopalni nie da się zamknąć z dnia na dzień, ale zrobimy wszystko, żeby zmniejszyć ładunek zawiesin.

Roman Laudański

Nieustającą radością w pracy dziennikarskiej są spotkania z drugim człowiekiem i ciekawość świata, za którym coraz trudniej nam nadążyć. A o interesujących i intrygujących sprawach opowiadają mieszkańcy najmniejszych wsi i największych miast - słowem Czytelnicy "Gazety Pomorskiej"

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.