Zatańcz zumbę i tango w ostatni weekend karnawału
Natalia "Ruda" Madejczyk, finalistka programu "You can dance. Po prostu tańcz", która razem z Kamilem Gebelem prowadzi w Łodzi studio tańca 4U, opowiada o modzie na taniec i o tym, co najchętniej tańczymy.
Mamy ostatni weekend karnawału, wiele osób będzie się bawiło na różnych imprezach. Można powiedzieć, że w Polsce zapanował boom na naukę tańca?
Myślę, że od wielu lat panuje taka moda. Młodzi ludzie, a także starsi chodzą na zajęcia taneczne. Z jednej strony chcą podszkolić swoje umiejętności, ale chcą mieć także satysfakcję z tego, że w nich uczestniczą.
Każdy może tańczyć?
Oczywiście. Taniec jest dla wszystkich. Daje dużo przyjemności, usprawnia ciało i można poznać wiele ciekawych osób. Podczas zajęć tanecznych nawiązują się fajne relacje międzyludzkie. Ludzie spotykają się raz, dwa razy w tygodniu na zajęciach, integrują się.
Kiedyś wiele osób uczyło się tańczyć tango, na zajęciach brakowało miejsc. Jak jest teraz?
Wiele zależy od grupy wiekowej. Jeśli chodzi o dzieci, to najczęściej wybierają zajęcia, podczas których uczą się tańczyć hip--hop. Starsi wybierają zwykle taniec towarzyski. Ale wiele osób lubi salsę, ostatnio też mocno na rynek wkroczyła zumba.
Niektórzy tańczą zumbę, zamiast chodzić na zajęcia z klasycznego fitnessu...
Tak, bo jest to fitness połączony z latynoamerykańskimi rytmami. Jest znakomity dla kobiet, bardzo sobie cenią ten styl tańca.
A co z tańcem klasycznym, a więc tangiem, walcem?
Te tańce też cieszą się dużym powodzeniem. Jednak ten rodzaj tańca wybierają zwykle pary. A więc małżeństwa, narzeczeni, chłopak z dziewczyną.
Tego klasycznego tańca uczą się też pewnie narzeczeni, którzy na swym weselu chcą zabłysnąć tak zwanym pierwszym tańcem?
Do dosyć popularne. Mam nawet znajomych, którzy biorą ślub i planują podszkolić się w tańcu. Ale teraz chodzi nie tylko o sam taniec, by zatańczyć walca, jak do tej pory bywało. Chcą pokazać coś innego, ciekawego, zabawnego. Nie chcą, by był to tylko walc. Przygotowują więc też jakieś szybkie, dyskotekowe rytmy, by zaskoczyć weselnych gości.
Co lubią tańczyć łodzianie?
Wiem, że bardzo rozwinął się taniec współczesny, takie klasyczne, bardziej teatralne style. Oczywiście obok tańca towarzyskiego, rytmów hiphopowych.
Pani, w jakim tańcu czuje się najlepiej?
Teraz w tańcu współczesnym, klasycznym. Wcześniej mocno trenowałam style hiphopowe, nawet breakdance.
Wspomina pani czasem swoją przygodę telewizyjną, z programem „You can dance. Po prostu tańcz”?
Oczywiście. Jeszcze dziś ludzie wypytują mnie o ten program. Pytają, co zmieniło się w moim życiu. Ten program dał mi kopniaka, taki rozpęd. Wiem jednak, że takie rzeczy trzeba traktować z dystansem. Nie zawsze się bowiem wygrywa, nie zawsze dostaje się to, czego się oczekuje. Im więcej dystansu ma się do tych spraw, tym bardziej nie cierpi potem zdrowie psychiczne w przypadku przegranej. Zwłaszcza jeśli po udziale w tym programie tancerze nie mają tyle projektów do zrealizowania, ile by chcieli. Z tym też się zderzają.
Pani dotarła aż do finału „You can dance. Po prostu tańcz”. Co to pani dało?
Przede wszystkim znajomości w środowisku tanecznym. Ludzie zapamiętali moją twarz. Miałam możliwość współpracy z wieloma szkołami tańca. Jednak, by utrzymać się na rynku, trzeba tę pracę wykonywać rzetelnie. Wielu młodych tancerzy na początku zachłystuje się sławą. Rozdają autografy, są rozpoznawalni, czekają ich ciekawe wyjazdy. Ale szybko okazuje się, że im wyżej człowiek zadziera nosa, tym gorzej. Nie wolno przesadzać ze swoją popularnością. Ona trwa tylko przez jakiś czas. Przychodzą kolejne edycje programu, nowi uczestnicy, o starych się zapomina. Trzeba więc wykonywać rzetelnie swoją pracę, by na tym rynku istnieć, pokazywać się. Jeden „strzał” popularności nie wystarcza, by pracować jako tancerz,
Wspomniała pani o hip-hopie, tańcu współczesnym. Zatańczy pani z przyjemnością tango, walca?
Pewnie, że tak. Wielu moich przyjaciół, w tym z Łodzi, tańczy taniec towarzyski. Wielu z nich tak ja wywodzi się z zespołu V6. Dużo od tych ludzi się nauczyłam, inspirowałam się nimi. Potem podczas programu „You can dance. Po prostu tańcz” zakochałam się w tangu argentyńskim. Ten taniec towarzyski działa na mnie pozytywnie.
Nie mieszka pani już w Łodzi, ale czasem pani do niej wpada?
Tak. Niedługo przyjadę do mojego rodzinnego miasta ze spektaklem „Sex&Authority”, który aktualnie przedstawiamy w większych miastach w Polsce. W ten weekend - piątek i sobotę - przedstawimy go w Łodzi. Zaprezentują się w nim także inni uczestnicy „You can dance. Po prostu tańcz”.