Zabójstwo Ziętary: Gawronik, podczas spotkania w Elektromisie, kazał za...ć dziennikarza. Tak zeznaje Maciej B., ps. „Baryła”
Do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary nakłaniał Aleksander Gawronik – tak twierdzi Maciej B., ps. Baryła, który odsiaduje dożywocie za zabójstwo w innej sprawie. W piątek w sądzie opowiadał, że Gawronik przyjechał w 1992 roku do poznańskiej firmy Elektromis i wprost powiedział, że młodego poznańskiego dziennikarza trzeba „za...ć”.
Jarosław Ziętara był dziennikarzem „Gazety Poznańskiej”. 1 września 1992 roku nie przyszedł do pracy. Dwa poznańskie śledztwa z lat 90. ubiegłego wieku zakończyły się umorzeniami. Przełom nastąpił kilka lat temu, gdy akta trafiły do krakowskiej prokuratury. Zdecydowała się wnieść dwa akty oskarżenia.
Aleksandra Gawronika, byłego senatora, twórcę pierwszych kantorów i niegdyś najbogatszego Polaka, oskarżyła o podżeganie do zabójstwa dziennikarza. Odrębny proces mają „Ryba” i „Lala”, dwaj ochroniarze z firmy Elektromis, firmy należącej do biznesmena Mariusza Ś. Oni, przebrani za policjantów, mieli porwać Ziętarę spod jego mieszkania przy ul. Kolejowej i przekazać zabójcom.
Więcej: Były oficer UOP: śledziłem Ziętarę na zlecenie Elektromisu. Widziałem porwanie dziennikarza
Dziennikarz zniknął, bo miał naruszyć interesy szemranych poznańskich biznesmenów działających w porozumieniu ze służbami specjalnymi. Kto go zabił? Wyjaśnić to ma trzecie śledztwo, które wciąż jest prowadzone w Krakowie.
Tymczasem w piątek w poznańskim Sądzie Okręgowym odbyła się kolejna rozprawa przeciwko Aleksandrowi Gawronikowi. Po raz kolejny wezwano na świadka poznaniaka Macieja B., ps. Baryła. Odsiaduje dożywocie za zabójstwo w innej sprawie. Na początku lat 90. był związany ze środowiskiem Elektromisu.
Zobacz też: Pół miliona złotych dla głównego świadka ws. Ziętary. Czego obawia się Elektromis?
Zabójstwo Ziętary: policyjny radiowóz i policyjne mundury w Elektromisie
„Baryła” podczas śledztwa krakowskiej prokuratury obciążył Aleksandra Gawronika. Potem wszystko odwołał twierdząc, że kłamał, bo prokuratorzy obiecywali mu prawo łaski. A on, za obietnicę wolności, może powiedzieć wszystko. Kolejny zwrot nastąpił w lutym tego roku. Na rozpoczynającym się procesie byłych ochroniarzy Elektromisu, w wątku porwania Ziętary, „Baryła” wrócił do początkowej wersji. W efekcie w lutym znowu opowiadał, co wie o zbrodni na Ziętarze.
Sprawdź też: "Baryła" w lutym wrócił do początkowej wersji o zbrodni na Jarosławie Ziętarze
Dlatego w piątek został ponownie przesłuchany w wątku Aleksandra Gawronika. Sędzia Joanna Rucińska chciała usłyszeć, jakie jest obecne stanowisko „Baryły”. Świadek, doprowadzony z więzienia przez uzbrojonych policjantów, zakuty w kajdanki na nogach i rękach, ubrany w garnitur, zaczął opowiadać o roku 1992. Powiedział, że wcześniej się wycofał, bo był rozgoryczony postawą prokuratury, która nie załatwiła mu rzekomo obiecanego ułaskawienia.
W piątek „Baryła” najpierw opowiedział o zleceniu na Jarka Ziętarę, o tym, że miał go pobić za wtykanie nosa w sprawy Elektromisu. Ale do mieszkania dziennikarza trudno było wejść „bez świadków”. Pod kamienicą przy Kolejowej, gdzie Ziętara mieszkał, wystawał wtedy „element społeczny” pijący tanie alkohole. Poza tym schody prowadzące do mieszkania skrzypiały. W końcu jednak „Baryła”, z ochroniarzem „Lewym” z Elektromisu, weszli do mieszkania Ziętary. Obezwładnili go i przeszukali mieszkanie. „Baryła” znalazł w lodówce woreczek ze zwykłymi filmami z aparatu fotograficznego, a za lodówką aparat do mikrofilmów i mikrofilmy. To o tyle ciekawe, że jedna z wersji zakłada, że ten sprzęt Ziętara dostał od Urzędu Ochrony Państwa, z którym współpracował.
„Baryła” opowiadał też w piątek w sądzie, że w firmie Elektromis stał policyjny radiowóz oraz przechowywano policyjne mundury, by dzięki nim dokonywać przestępstw. Na przykład zatrzymywać i okradać tiry. Twierdził też, że o różnych sprawach mówił wcześniej krakowskiej prokuraturze, ale nie była ona zainteresowana niektórymi wątkami.
Zabójstwo Ziętary: "zwłoki zniszczono w kwasie, ale część kości została"
"Baryła" opowiedział także o spotkaniu w firmie Elektromis, podczas którego padło, jak twierdzi, polecenie zabicia Ziętary.
- Latem 1992 roku Gawronik przyjechał do Elektromisu, towarzyszyli mu Rosjanie. Ja z kilkoma osobami stałem na zewnątrz, przy wywietrzniku. Gawronik się bał, że w tym wywietrzniku coś jest, zaglądał do niego. Pojawił się wątek Ziętary.
Gawronik stwierdził, że „Żydek”, jak go nazywał, ma zostać „zaje...y”
. Gawronik straszył nas także ludźmi ze służb, Ciastoniem i Płatkiem. Wiem, że w późniejszym porwaniu brali udział „Ryba”, „Lala”, Kapela” i mój kolega „Lewy”. O szczegółach porwania opowiadał mi właśnie „Lewy”, we czwórkę pojechali po Ziętarę, ubrani w policyjne mundury - zeznawał w piątek „Baryła”.
Ludzie Elektromisu twierdzą, że byli szantażowani przez głównego świadka ws. Ziętary
Wspomniani „Ryba” i „Lala” mają proces za porwanie i pomoc w zabójstwie Ziętary. Dwaj pozostali
ochroniarze zginęli w latach 90. Przy czym w wersji przyjętej przez prokuraturę, porywaczy było trzech. Śledczy nie ustalili, by w porwaniu brał udział ochroniarz „Lewy”, czyli bliski znajomy „Baryły”.
„Baryła” w piątek twierdził też, że podczas wizyty Gawronika w Elektromisie, obecny był również szef firmy Mariusz Ś. Ale na niego nic nie ma.
- Nie boję się Mariusza Ś., po prostu nie mam wiedzy
– zapewniał „Baryła”.
Opowiadał również o tym, co wie o zabójstwie dziennikarza. Wskazał, że zabiła go mafia, ludzie związani ze służbami specjalnymi. O szczegółach zabójstwa, jak zeznał, słyszał od ochroniarza „Lewego”. - Ziętara, z tego co słyszałem, był zabity przez Rosjan, uduszony i pchnięty ostrym narzędziem w postaci szpikulca lub śrubokrętu. Pod Poznaniem, w domu Marka Z. z Elektromisu, były niszczone zwłoki, wrzucono je do kwasu. Marek Z. specjalnie wysłał wtedy rodzinę na ponowne wakacje. Część kości została – zeznawał „Baryła”.
Piątkowe przesłuchanie „Baryły” zostało przerwane. Zostanie dokończone po wakacjach.
Biegły psycholog: do zeznań "Baryły" trzeba podchodzić z ostrożnością
Maciej B., ps. Baryła, był niejedynym świadkiem, którego w piątek przesłuchał sąd. Zeznania złożył również biegły psycholog z Poznania, który w październiku 2016 roku przysłuchiwał się ówczesnym zeznaniom „Baryły”. A był to okres, kiedy główny świadek wycofał oskarżenia pod adresem Aleksandra Gawronika, twierdząc że wszystko zmyślił za obietnicę prawa łaski.
Z późniejszej opinii biegłego psychologa wynikało, że do zeznań „Baryły” trzeba podchodzić z dużą ostrożnością. Trudno wskazać, kiedy mówi prawdę, a kiedy kłamie. Poza tym "Baryła", w ocenie biegłego, może zeznawać dla osiągnięcia pragmatycznych celów, w tym ułaskawienia.
Biegły swoją opinię oparł na części materiału dowodowego. Nie znał wszystkich protokołów przesłuchań „Baryły”. Zapoznał się z materiałami z dwoma przesłuchaniami, a łącznie było ich dziesięć.
- Czy biegły nie widział potrzeby zapoznania się z całością materiałów?
- dopytywała o to prokurator Elżbieta Potoczek-Bara.
Biegły odpowiedział, że miał wystarczający materiał i pracował na tym, co przekazał mu sąd. Psycholog stwierdził również, „Baryła” w 2016 roku odwoływał swoje zeznania, stąd wątpliwości wobec wiarygodności głównego świadka. Dodał, że nie trzeba być specjalistą, żeby słyszeć, że ktoś manipuluje faktami. Co na to prokuratura?
- W mojej praktyce, ponad 20-letniej, po raz pierwszy spotykam się z psychologiem, który nie widzi potrzeby zapoznania się ze wszystkimi zeznaniami świadków
– stwierdziła na sali sądowej prokurator Elżbieta Potoczek-Bara.
Wytknęła również biegłemu, że do badania "Baryły" użył krytykowanej w Polsce metody badawczej. Biegły odpowiedział, że stosował ją pomocniczo. A jakie jest jego doświadczenie w sprawach karnych? O to również pytała prokurator Elżbieta Potoczek-Bara. Psycholog odpowiedział, że biegłym jest od 2006 roku, opiniował w sprawach karnych dotyczących dzieci i młodzieży, a pełna dokumentacja o jego wiedzy i odbytych szkoleniach jest w posiadaniu poznańskiego sądu.
Jarosław Ziętara i wątek służb specjalnych
Trzecim i ostatnim świadkiem przesłuchanym w piątek był dziennikarz Sylwester Latkowski. Jego przesłuchania domagał się Aleksander Gawronik. Powodem był artykuł napisany przez Latkowskiego z dziennikarzem Michałem Majewskim. W swoim tekście sprzed kilku lat pisali, że Ziętara miał w notesie nazwisko Gawronika. Poza tym Ziętara miał mieć kontakty w polskim wywiadzie wojskowym i przekraczać granice na nieswoim paszporcie.
Gawronik dopytywał Latkowskiego, dlaczego najpierw poszli w dobrą stronę, czyli w wątek wywiadu wojskowego, ale potem „źle skręcili”, to jest w stronę wywiadu cywilnego, jakim był UOP.
W piątek Latkowski nie pamiętał wszystkich szczegółów tekstu sprzed kilku lat.
- Ja nie widziałem notesu Ziętary – zaznaczył Sylwester Latkowski. I dodał: - Wszyscy, którzy dotykali sprawy Ziętary, choćby pobieżnie, zdawali sobie sprawę, że w tle są służby. Środowisko dziennikarskie występowało, by w tej sprawie odtajnić materiały służb. Tak, jak zrobiono w sprawie śmierci gen. Papały, gdy grupie śledczej pozwolono zapoznać się z materiałami służb. Dopóki to samo nie będzie zrobione w sprawie Ziętary, będziemy opierać się jedynie na czyichś relacjach, że ktoś komuś coś powiedział.
Kolejna rozprawa odbędzie się we wrześniu. Aleksander Gawronik nie przyznaje się do winy. Czuje się niesłusznie oskarżony.