Zabójstwo w Malborku. Kobieta nie żyje, a policja bada sprawę, którą ona zgłosiła kilka dni przed swoją śmiercią

Czytaj dalej
Radosław Konczyński

Zabójstwo w Malborku. Kobieta nie żyje, a policja bada sprawę, którą ona zgłosiła kilka dni przed swoją śmiercią

Radosław Konczyński

Kobieta nie żyje, partner siedzi w areszcie tymczasowym. Czy tej tragedii można było uniknąć? Trzy dni przed atakiem z nożem 43-letnia mieszkanka Malborka złożyła zawiadomienie na policję o znęcaniu.

Sekwencja zdarzeń przedstawia się następująco. 13 grudnia (czwartek) do Komendy Powiatowej Policji w Malborku zgłasza się 43-letnia kobieta, która składa zawiadomienie, że jej 33-letni partner znęca się nad nią. 16 grudnia (niedziela) wieczorem dochodzi do sprzeczki, podczas której mężczyzna chwyta za nóż i trzykrotnie rani ją nożem. Dwaj nastoletni synowie stają w obronie matki, napastnik ucieka. W nocy z 16 na 17 grudnia kobieta jest operowana w malborskim szpitalu. Lekarze robią, co w ich mocy; niestety, 43-latka umiera dobę później.

Zarówno policja, jak i prokuratura potwierdzają, że kilka dni przed śmiercią kobieta zgłosiła się do KPP i złożyła zawiadomienie o znęcaniu się.

- 13 grudnia 2018 r. w Komendzie Powiatowej Policji w Malborku zostało przyjęte zawiadomienie dotyczące stosowania przemocy przez Andrzeja P. wobec domowników. Sprawą zajęli się policjanci z Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego malborskiej komendy, wszczynając postępowanie z art. 207 Kodeksu karnego. Obecnie zatrzymany sprawca przebywa w areszcie, a postępowanie jest w toku - wyjaśnia mł. asp. Sylwia Kowalewska, rzeczniczka prasowa KPP Malbork.

Czy gdyby między 13 a 16 grudnia szybko nastąpił ciąg dalszy po zawiadomieniu, to mężczyzna zostałby zatrzymany, a kobieta by żyła? „System” tak nie działa.

- W sprawach o znęcanie, jeśli zdarzenie jest drastyczne, jest ewidentne zagrożenie zdrowia, życia, to reakcja jest natychmiastowa - mówi nam, poproszony o komentarz, malborski prawnik. - Natomiast inaczej jest, gdy zgłasza się kobieta, która mówi o agresji słownej, awanturach, sprzeczkach, które miały miejsce od dłuższego czasu, i nie ma śladów świadczących o przemocy.

A tak miało być w tym dramatycznym przypadku. W takiej sytuacji policjant nie ma podstaw, żeby „zamknąć” delikwenta, bo najpierw musi przeprowadzić postępowanie sprawdzające, wszcząć dochodzenie i na jego potrzeby zasięgnąć opinii w ośrodku pomocy społecznej, przesłuchać świadków i dopiero wtedy można stawiać zarzuty. - Mnie tutaj zastanawiałoby co innego, to zamykanie i otwieranie „niebieskich kart” - mówi nam malborski prawnik.

W Centrum Praw Kobiet, które w skali kraju zajmuje się m.in. obroną ofiar przemocy i edukacją w tym zakresie (oddział działa też na Pomorzu), uważają, że takie sprawy powinny być traktowane priorytetowo.

- Jeżeli jest zawiadomienie, powinien od razu zadziałać kompleksowy system oceny ryzyka, w ramach którego policja brałaby pod uwagę wcześniejsze interwencje, założone „niebieskie karty”, ale również oceniałaby ryzyko eskalacji przemocy i zabójstwa w oparciu o sprawdzone i służące do tego celu narzędzia. Policja kilka lat temu wprowadziła formularz takiej oceny, ale on jest wyizolowany, nie jest częścią kompleksowej procedury, która powinna być wdrożona w sytuacji, kiedy to ryzyko jest duże - wyjaśnia Urszula Nowakowska, prezes CPK. - Nie wiem, czy w przypadku tej pani procedura oceny ryzyka była przeprowadzona podczas interwencji, których było kilkanaście. Warto poznać odpowiedź na to pytanie.

Z samego systemu „Niebieskiej karty” nic nie wynika. Ten system jest niewydolny

Urszula Nowakowska, prezes Centrum Praw Kobiet

Według specjalistki z CPK, podczas takiej procedury mogłoby się zapalić „czerwone światełko”. - Nie chcę powiedzieć, że w tym przypadku wcześniej padały groźby pozbawienia życia, ale doświadczenie podpowiada, że mogły padać. Kobiety często same o tym nie mówią, dlatego powinno się je rutynowo pytać o groźby karalne, duszenie i inne zachowania, które wynikają z formularza oceny ryzyka - dodaje prezes CPK.

Sprawy na pewno mogłyby się potoczyć inaczej, tzn. szybciej, gdyby to nie było „tylko” złożenie zawiadomienia, lecz wezwanie na interwencję. Patrol przyjeżdża, ocenia sytuację na bieżąco i - jeżeli są przesłanki - zatrzymuje potencjalnego podejrzanego do wyjaśnienia.

Jak się dowiedzieliśmy, para mieszkała z sobą od około dwóch lat. Kobieta wprowadziła się do mężczyzny ze swoimi synami. Policjanci byli kilkanaście razy wzywani na interwencje, ale jak zapewniła rzeczniczka prasowa KPP, nigdy nie dotyczyły one przemocy fizycznej. Mężczyzna miał stawać się agresywnym po alkoholu i wszczynać awantury.

Zespół interdyscyplinarny do spraw przemocy w rodzinie kilkakrotnie uruchamiał procedurę „Niebieskiej karty” i za każdym razem ją zamykał. Dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Malborku wyjaśnił nam, że chodziło o przemoc słowną. Rodzina była pod stałym nadzorem MOPS.

- Nie dochodziło do drastycznych sytuacji związanych z naruszeniem cielesności - mówił nam kilka dni po tragedii Jacek Wojtuszkiewicz, szef MOPS. - We wrześniu sytuacja na tyle się unormowała, że zamknęliśmy procedurę „Niebieskiej karty”.

Zarówno policja, jak i MOPS zapewniają, że przekonywano kobietę, by wyprowadziła się od mężczyzny (to było jego mieszkanie).

- Moim zdaniem, a wiem to z rozmów z kobietami, z samego systemu „Niebieskiej karty” nic nie wynika. Często jest to iluzja dla kobiety, że mężczyzna się zmieni, że się przestraszy. I to też opóźnia postępowanie karne, a zamknięcie procedury służy jako argument do podważania tego, że doszło do przemocy i bywa wykorzystywane przeciwko kobietom. Ten system, z mojego punktu widzenia, jest niewydolny i sprowadza się do statystyk. Nie wiem, co w tym konkretnym przypadku robiono w ramach procedury „Niebieskiej karty”. Kobieta ma prawo się wycofywać ze swoich zeznań, ale to nie oznacza, że wycofywać się mają służby, posiadające odpowiednie narzędzia do działania. Np. nakaz opuszczenia domu jako środek zapobiegawczy można stosować również w takiej sytuacji, gdy mieszkanie należy do sprawcy przemocy - dodaje Urszula Nowakowska.

Prokuratura postawiła 33-latkowi zarzut zabójstwa, za co grozi mu nawet dożywocie. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.

Radosław Konczyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.