„Zabiłbym wszystkich Polaków”- na żywo z sądu do internetu. Świadkowie podzieleni
Nienawiść i pogardę wobec Polaków miał wyrażać biznesmen. Nagrała i pozwała go była pracownica. Przed sądem zeznają współpracownicy przedsiębiorcy, a ich słowa na bieżąco trafiają do sieci.
„Zabiłbym wszystkich Polaków. Nie miałbym z tym problemu” - te i wiele innych obraźliwych słów miał wypowiedzieć Hans G., pomorski przedsiębiorca pochodzący z Niemiec, w materiale nagranym z ukrycia i wyemitowanym przez TV Republika. Do sądu pozwała go autorka nagrania - była pracownica i działaczka PiS, Natalia Nitek. Z kolei prawnik biznesmena twierdzi, że to kobieta naruszyła jego dobra osobiste.
„Idiot Polak!”, „fucking stupid country” i inne obraźliwe rzeczy wykrzykiwał na nagraniu z ukrycia, gdzie naśladował również dźwięk rozstrzeliwania, głos należący najprawdopodobniej do Hansa G. Autorka nagrania i była pracownica jego firmy, Natalia Nitek, którą biznesmen obrażać miał również za poglądy polityczne (startowała w wyborach do Sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości) domaga się od niego 150 tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz muzeum Stutthof.
Tymczasem adwokat Piotr Malach, który reprezentuje w sądzie Hansa G., podkreśla, że doszło „do nagrania prywatnej rozmowy” i przekonuje, że słowa padły w określonym kontekście i sytuacji wzburzenia przedsiębiorcy. Według mecenasa biznesmen teraz bardzo żałuje, a Natalia Nitek, która prowadzi na portalach społecznościowych strony z komentarzami, „chce traktować proces jako trampolinę polityczną”.
Natalia Nitek, pełnomocnik PiS Sopot-Południe, nie zgodziła się na ugodę i przed gdańskim sądem ruszył tradycyjny proces, w którym byli wczoraj przesłuchiwani kolejni świadkowie: byłe i obecne współpracownice i kontrahentki Hansa G.
- Z nagrań usłyszałam wypowiedź o rozstrzeliwaniu Polaków. Nie wiem, jakiej większej rozmowy jest to część, bo zakładam, że jest to część dłuższej wypowiedzi - mówiła właścicielka firmy od lat prowadzącej interesy z G., która przekonywała, że zakłada, że słowa padły „po dużym błędzie pracowników nadzorowanych przez projekt managera, panią Natalię Nitek”.
Choć zastrzegła, że przedsiębiorca „jest osobą nerwową, jak każdy właściciel firmy, którego zna”, dodała również: - Myślę, że sam fakt jego przebywania tutaj od 20, może nawet ponad 20 lat, świadczy o tym, że niechęci wobec Polski nie ma.Z kolei była pracownica firmy Hansa G., pytana przez sędziego, stwierdziła, że sytuacja zarejestrowana na nagraniu „nie była dużym zaskoczeniem”. - Myślę, że mogły być takie sceny, jakie pani Natalia zaprezentowała na filmie, chociaż nie mogę sobie ich przypomnieć - mówiła.
I dodała, że choć komentarze Hansa G. dotyczące wyglądu pracowniczek „nie były nachalne”, przedsiębiorcy zdarzało się wzywać pracowników i zaczynać rozmowę na tematy niezwiązane z pracą, np. polityczne. - Można było odnieść wrażenie, że ma inne spojrzenie na Polaka pracującego i na Niemca - powiedziała również.
Z kolei inna kobieta wciąż pracująca w firmie biznesmena przekonywała, że jego „narzekania” nie mają podtekstu nacjonalistycznego: - Jak ktoś coś zawali, to zawali, nieważne, czy jest Niemcem, czy Polakiem.
- Pan Hans G. z całą pewnością nie jest faszystą. Lubi ludzi - broniła pracodawcy, choć zastrzegła, że potrafi on także przekląć po angielsku czy niemiecku, bo stresowych sytuacji i napiętych grafików w firmie nie brakuje.
Co ciekawe, obecna na sali Mira Wszelaka, prezes Reduty Dobrego Imienia, która w sprawie ma status interwenienta publicznego, w trakcie rozprawy na bieżąco relacjonowała zeznania świadków na portalu Twitter, podając ich imiona i nazwiska. Mimo interwencji mec. Piotra Malacha, sąd nie zakazał tego, choć wcześniej na prośbę świadków zakazał publikacji ich wizerunków i część z nich (gdy zeznawali inni) wyprosił z sali.
- W przepisach jest luka - komentuje Adam Car, cywilista i adwokat z Sopotu. - Z jednej strony mamy sytuację, kiedy świadkowie oczekują poza salą rozpraw, by zeznawać bez świadomości treści zeznań innych świadków, a z drugiej mogą odczytywać je na bieżąco w sieci. Sędzia nie jest nawet w stanie weryfikować, kto na żywo transmituje rozprawę. Brakuje rozwiązań prawnych - dodaje.