Zabawka okręciła sobie dzieci
Wygląda jak miniaturowe śmigło drona. Co? Fidget spinner. Sklepowy hit ostatniego tygodnia. Jeśli klient uwierzy, że działa antystresowo, to działa. Na tym polega chwyt marketingowy.
- Kupisz mi fidget spinnera? Proszę! - powiedział kilka dni temu 12-letni Maksymilian do swojej mamy.
- Co takiego? - zdziwiła się czterdziestokilkuletnia bydgoszczanka.
- Nie mów, że nie wiesz. To teraz najlepsza zabawka. Mamo, nie nadążasz za światowymi trendami - skwitował Maks.
„Towar niedostępny”
Otóż, gadżet - na punkcie którego od tygodnia szaleją dzieci i młodzież - to nic innego jak mały prosty krążek.
Pochodzący z USA fidget spinner składa się z czterech łożysk połączonych wytrzymałym plastikiem lub metalem. Wygląda jak miniaturowe śmigło drona lub mikroskopijnego helikoptera. Wprowadzony w ruch obrotowy, np. palcami, potrafi bardzo długo się kręcić. Gdy go podrzucimy, będzie wolno opadać. Za pomocą fidget spinnera udaje się wykonywać rozmaite, czasem całkiem skomplikowane sztuczki (można je zobaczyć np. na YouTube).
Chcieliśmy obejrzeć spinnera w sklepie papierniczo-zabawkarskim Data Plus w Bydgoszczy. - Niestety, towar jest chwilowo niedostępny, skończył się - powiedział z uśmiechem pan Grzegorz, sprzedawca. - Szef pojechał do hurtowni po nowy. Od tygodnia nic nie schodzi z półek tak, jak spinnery.
O ile my przyjęliśmy tę informację ze spokojem, na pewno nie można tego powiedzieć o 9-letnim Antosiu, dla którego była ona prawdziwym ciosem. Zdenerwowała się więc także jego mama. Pan Grzegorz pocieszył oboje, że po południu spinnery dotrą do sklepu.
- Przyjdziemy na pewno - odpowiedziała klientka, biorąc za rękę niepocieszonego syna.
- Wczoraj ustawiła się kolejka i każdy prosił tylko o spinnery. Najtańsze były za 13 zł, najdroższe za 32 zł, ale na rynku są również wersje za 400- 500 zł - twierdzi pan Grzegorz. - Podobno mają działanie odstresowujące. W telewizji słyszałem, że są idealną zabawką dla dzieci z ADHD.
Różne opinie. I złe też!
Patryk Perzanowski ze sklepu dziecięcego „Patrol” w Toruniu wyjaśnia, czym mogą różnić się poszczególne modele:
- Wagą, kolorem, sposobem wykonania, są spinnery metalowe i plastikowe. Niektóre mogą być także fluorescenyjne i świecić w ciemności. Ledowe mrugają. Posiadające szybsze łożyska dłużej się kręcą - mówi pan Patryk. - Mnie się ten gadżet bardzo podoba, bo proste zabawki są najlepsze. I mówię to nie tylko jako sprzedawca, ale ojciec dwójki małych dzieci.
Zdradza, że ma też 30-40-letnich klientów, którzy w spinnerze znaleźli nadzieję na wyjście z nałogu tytoniowego.
- Mieliśmy już różne hity zabawkowe, jak między innymi świnkę Peppę, interaktywne zwierzątka czy pokemony. Jednak, powiem szczerze, od czasu słynnych ubiegłorocznych Pokemonów GO, nic się tak nie sprzedawało jak teraz spinnery - mówi Edyta Wiśniewska, pracownik sklepu z zabawkami „Ro-Za-Dor” we Włocławku.
Pojawiły się już także złe opinie o małym gadżecie, a niektóre szkoły w USA zakazały uczniom bawić się nimi na lekcjach.
Marketingowo spinner ma działanie terapeutyczne, ale może to tylko zwykły chwyt?
- Uległy mu zarówno dzieci, jak i ich rodzice - komentuje dr Joanna Janiszewska, socjolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. - W świecie konsumpcyjnym wypada go mieć, by być na topie. I to nie jest dobre podejście. Jednak interaktywna zabawka zawsze będzie lepsza niż smartfon. To urządzenie wyrządziło wiele zła w relacjach między ludźmi. I nawet, jeśli smartfon tylko na chwilę poszedł w kąt, to i tak świetnie.