Z zamkniętymi oczami. To liszaj? Nie, tatuaż

Czytaj dalej
Grzegorz Żochowski

Z zamkniętymi oczami. To liszaj? Nie, tatuaż

Grzegorz Żochowski

Felieton Grzegorza Żochowskiego

Kojarzycie Państwo te apetyczne kluseczki (mam oczywiście na myśli ideał urody z czasów baroku, a nie zawartość rosołu)? Jak to się dzieje, że na piękno możemy się umówić? Raz ładne jest to, raz coś innego... przeciwnego. Od mody zależy, czy coś uznamy za przyjemne dla oka, czy wzdrygniemy się na widok. Z perspektywy czasu męskie rajtuzy lub kryzy noszone jako ubranie wyjściowe śmieszą. Kiedyś chyba jednak paradowano w nich publicznie, bez wstydu, bez skręcania się ze śmiechu. Niepojęte.

Mimo ewidentnych różnic, czasy nie zmieniły się aż tak bardzo. Współcześnie także mamy swoje dziwactwa. O cudakach krawatach i muszkach (po co to komu?) wspominać nie muszę - są oczywiste. Ale na przykład ostatnio zauważyłem, że w modzie imprezowej popularnością cieszy się noszenie spódnic i sukienek optycznie powiększających zadki. Centymetrową przestrzeń między majtkami i kiecką rozsądnie wytłumaczyć można tylko gorącem. Z tym, że maniera odporna jest na pory roku! Panny najwyraźniej kreują się, mimowolnie sięgając do dziecięcych marzeń, żeby jak najbardziej przypominać królową. Nie zauważając przy tym chyba, że wychodzi im królowa mrowiska.

Już kilka razy zamarłem w bezruchu z podejrzeniem, że znajomi okrutnie ufajdali się jakimś smarem. Wystawał spod rękawów, zza kołnierzyków, z nogawek. Pierwsze zaskoczenie ustępowało natychmiast kolejnemu, bo wygląd, przypominający usmolonego górnika co to dopiero wychodzi z przodka, został uzyskany w sposób celowy! Po kilku sekundach analizy przychodziło zrozumienie, że oto pojawił się tatuaż. Technika malarstwa na żywej skórze poszła daleko do przodu. Proste niegdyś kreski zastąpiły pełne subtelności pejzaże, osnute mgłą wyobrażenia fantastycznych światów, ściągawkowe kwintesencje historii Polski, mistyczne prezentacje istot niebieskich i inne rozbudowane malowidła. Czuję się dziwnie nie pasujący do aktualnej umowy o pięknie, bo dla mnie te arcydzieła, jeśli tylko ukryje się kawałek ubraniem niszcząc kontekst, wyglądają jak zwykły brud mechaników samochodowych. Czasami, jak jest mniejszy, z daleka sprawia wrażenie choroby skóry. Jedyne ładne tatuaże, jakie widziałem, zrobione były farbą złotą i mieniły się jak złoto oraz srebrną i mieniły się jak srebro. Za niebagatelny ich plus liczę i to, że po tygodniu noszenia wysychał klej i odpadały.

Skąd się biorą wzorce estetyczne? Proste - są wprowadzane do kultury i zwyczajowości przez gwiazdy, zwłaszcza muzyczne i sportowe. Kto złakniony jest oryginalności, niech podpatruje idoli i ich papuguje. Powtarzanie cudzych poczynań jest od dawna sprawdzoną metodą na budowanie własnej indywidualności.

Złośliwie wyobrażam sobie, że następnego lata błyśnie na firmamencie discopopu samorodny, szalony, powalający talent jakiejś, dajmy na to, Arcymelonii. Arcymelonia będzie biała jak mleko, nie opalona, z niemal promieniejącą skórą, nie skażoną nawet pieprzykiem, na dodatek wypowiadała się będzie o tatuażach z uroczym wstrętem, któremu nie sposób się oprzeć. No i weźmie zmieni definicję ideału. Oj, podrożeje wtedy puder!

Grzegorz Żochowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.