Remigiusz Półtorak

Wykorzystać uśmiech losu

Jako drużyna jesteśmy dobrze zorganizowani. Kiedy przychodzą słabsze chwile, umiemy wziąć się w garść - mówił na środowej konferencji prasowej Tomasz Fot. Bartek Syta Jako drużyna jesteśmy dobrze zorganizowani. Kiedy przychodzą słabsze chwile, umiemy wziąć się w garść - mówił na środowej konferencji prasowej Tomasz Jodłowiec (w głębi z lewej).
Remigiusz Półtorak

Z największymi faworytami - Francją, Hiszpanią, Niemcami lub Włochami - możemy zagrać w finale. Sztab reprezentacji bardzo poważnie obawia się zdyscyplinowanych taktycznie Szwajcarów.

Tego nikt nie mógł się spodziewać. O ile Szwajcaria od początku była uważana za najbardziej prawdopodobnego rywala Polaków w drugiej rundzie (mecze w grupach A i C, w których grały obydwie ekipy nie przyniosły wielkich niespodzianek), to układ drabinki turniejowej po fazie pucharowej jest więcej niż zaskakujący. Po jednej stronie znalazły się niemal wszystkie europejskie potęgi, wymieniane zgodnie także dzisiaj w gronie faworytów do końcowego zwycięstwa: Francuzi, Niemcy, Hiszpanie, Włosi i Anglicy. Oznacza to, że aby pokonywać kolejne przeszkody, będą musieli eliminować się nawzajem.

I tu nieoczekiwanie pojawiła się duża szansa dla takich drużyn jak Polska - głodnych sukcesu, żądnych chwilowej sławy, a przede wszystkim sprawiających we Francji bardzo pozytywne wrażenie. Siedem punktów w trzech meczach i zero straconych bramek - to wszystko musi dawać do myślenia, bo Polacy od takich zdobyczy odzwyczaili nie tylko kibiców w kraju, ale też zagranicznych komentatorów. Mówiąc wprost, pierwsze trzy mecze spowodowały, że drużyna Nawałki wskoczyła na zupełnie inny poziom. Taki, na którym o ekipie zaczyna się mówić z szacunkiem.

Brak wielkich faworytów w „naszej” części drabinki, która ma prowadzić aż do finału, może być uznany za dobry znak, łut szczęścia, którego Adamowi Nawałce nigdy nie brakowało. Warto w tym miejscu przypomnieć, co mówił tuż przed rozpoczęciem Euro Marek Koźmiński, wiceprezes PZPN:

Szczęście jest nam niezbędne, bo nie jesteśmy Brazylią Europy. Ale z drugiej strony, trzeba mu też pomóc.

Wczoraj na konferencji prasowej dokładnie w taką samą retorykę wpisał się Tomasz Jodłowiec.

Może to jest właśnie ten moment, w którym los po raz kolejny uśmiechnął się do selekcjonera, stawiając na jego drodze ekipy, które bardziej niż kiedykolwiek mogą być dla nas w zasięgu ręki? Bo czyż tak bardzo musimy obawiać się Walijczyków albo Chorwatów, którzy byliby potencjalnymi rywalami, gdyby udało się przebrnąć bezboleśnie przez helwecką zaporę w 1/8 finału?

Drabinka to jednak nie wszystko i pojawiające się od wtorkowego zwycięstwa z Ukrainą sugestie o łatwiejszej drodze nawet do strefy medalowej (Polacy skutecznie rozbudzili nadzieje wśród kibiców) są jednak obarczone sporym ryzykiem. Wcale nie dlatego, że na tym etapie każdy przeciwnik będzie bardzo groźny. Sygnały dochodzące z obozu reprezentacji wskazują, że sztab wcale się nie cieszy na myśl o spotkaniu z Helwetami. Wręcz przeciwnie, trener Nawałka uważa ich za najtrudniejszego rywala, na jakiego mogli teraz trafić jego zawodnicy. Najbardziej zdyscyplinowanego taktycznie, a przeciwko takim ekipom gra się zwykle najtrudniej. Dlatego po powrocie z Marsylii, nawet jeśli lot odbył się z perturbacjami i był dłuższy niż planowano, trenerzy nie położyli się w środku nocy spać, ale zaczęli aktywną pracę nad rozpracowywaniem rywali. Z obawami, czy tak szczelną i poukładaną ekipę da się szybko rozgryźć. Nawałka musi też odpowiednio zareagować na inny problem - znaczną dysproporcję w dniach wolnych, które dzielą jeden mecz od drugiego. O tym, że Szwajcarzy zagrają kolejny mecz w sobotę, wiedzieli oni dwa dni wcześniej przed Polakami. Teoretycznie mogą się więc łatwiej zregenerować, co może mieć teraz kluczowe znaczenie. Jarosław Tkocz, trener bramkarzy, wczoraj jednak uspokajał. - Gdybyśmy mieli tylko trzy dni odpoczynku, miałoby to znaczenie. Ale są cztery, więc zawodnicy odpowiednio się zregenerują i będą dobrze przygotowani - zapewnił.

Czy to wystarczy na wypoczętych Szwajcarów, którzy dobrze radzili sobie w trzecim meczu grupowym przeciwko Francuzom?

Nawałka i jego zawodnicy powtarzają, że myślą przede wszystkim o sobie. O tym, aby być samemu dobrze przygotowanym, a dopiero potem liczyć na błędy rywali. Dlatego w środę, po zajęciach na siłowni i lżejszym treningu dla rezerwowych, piłkarze znowu dostali wolne. Przyjechały do nich partnerki i rodziny, aby zapomnieć na chwilę o napięciu, które teraz będzie już coraz większe.

Z życia reprezentacji

Z Marsylii do La Baule biało-czerwoni wrócili z przygodami związanymi z fatalną pogodą. - Nad St. Nazaire usłyszeliśmy, że warunki atmosferyczne są złe, jednak pilot podejmie próbę lądowania - opowiadał dyrektor reprezentacji Tomasz Iwan. - W jej trakcie pilot uznał jednak, że warunki są jednak zbyt niebezpieczne i z rykiem silników poderwał maszynę ponownie w górę. Po chwili okazało się, że również w Nantes pogoda sprawia olbrzymie problemy, więc ostatecznie, już gładko, czarterowy samolot kadry wylądował w Rennes, a stamtąd piłkarze i trenerzy do La Baule dojechali taksówkami. Opóźnienie wyniosło ponad dwie godziny. PZPN zaprosił na mecz Russella Crowe’a.

Kuba!! Well done Poland. More hard work to come. Do boju Polska!!

- napisał australijski aktor na twitterze po meczu Polski z Ukrainą. Nie pierwszy raz skomentował grę biało-czerwonych.




Wcześniej pisał m.in., że podoba mu się polska drużyna, a o Arkadiuszu Miliku który zmarnował kilka doskonałych okazji, że „jest nam winny kilka goli”. Teraz pochwalił Błaszczykowskiego i podkreślił, że Polacy mają jeszcze do wykonania dużo pracy.
Aktorowi odpowiedzieli już piłkarze, a także PZPN, który zaprosił Russella Crowe’a na mecz Polaków ze Szwajcarią.

Autor: Remigiusz Półtorak, Rafał Musioł z La Baule

Remigiusz Półtorak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.