Wszystko jest polityką. Programów nie będzie
Czy zwolennicy opozycji oczekiwali przełomu, jaki miało przynieść ogłoszenie programów na przyszłość przez Platformę i Nową Lewicę? Jeżeli tak, to musieli się bardzo rozczarować.
Pierwszy z zapowiadanej serii „kongresów programowych” PO odbył się w miniony weekend w Błoniu pod Warszawą, a miejsce to wybrano, aby nie sprawiać wrażenia, że Platforma nie jest w stanie wyjść poza problemy kilku dużych miast, rządzonych przez jej zwolenników.
Charakterystyczne jest jednak, że wybrano miejscowość położoną o pół godziny drogi od stolicy, aby partyjny aktyw nie zmęczył się długą podróżą. Podobnie Tusk, który jeszcze latem obiecywał objazd wielu powiatów (chyba nawet mówił o wszystkich), ograniczył się tylko do kilku wypadów w pobliżu Warszawy, gdzie zresztą i tak spotykał się z niechętnym przyjęciem. Teraz na szumnie zapowiadanym kongresie wystąpił z pomiętą kartką papieru, z której odczytywał programowe rewelacje, ograniczone do kilku znanych i ogranych już haseł.
Z nowości, dla których zorganizowano tę imprezę, do mediów przebiła się tylko zapowiedź ponownej, czyli drugiej w ciągu tego roku, rewaloryzacji emerytur. Tu akurat Platforma trafiła jak kulą w płot. Po pierwsze emeryci dobrze pamiętają, jak wyglądały rewaloryzacje za czasów rządów Tuska i Kopacz, gdy emerytury wzrastały np. o piętnaście, czy nawet sześć złotych rocznie. Po drugie wybory odbędą się dopiero za półtora roku, więc Tusk, nawet snując swoje fantazje o zwycięstwie opozycji, obecnie nie ma żadnych szans na spełnienie obietnic. A emerytom nigdy jeszcze nie powodziło się tak jak obecnie (no może z wyjątkiem byłych ubeków).
Nawet nadworne media totalnej opozycji, jak TVN czy Onet, po zakończonych obradach nie bardzo miały o czym opowiadać. Zapowiedź „prześcignięcia” Prawa i Sprawiedliwości w wyborach słyszymy przy każdej okazji, tajemnicą pozostaje jednak co Platforma zrobiłaby ze swoim hipotetycznym zwycięstwem. Zgoda na brukselski czy berliński protektorat to jednak za mało na program partii, która uważa się za przodownika opozycji.
Jeszcze mniej wiemy po rzekomo programowej konwencji lewicy. Pokrzykiwania o wprowadzeniu przymusowego szczepienia dla wszystkich Polaków już dawno przestały kogokolwiek zajmować, skoro wiadomo, że w Polsce wprowadzanie przymusu szczepień się nie uda. Zrozumiała to nawet powoli myśląca Platforma. Tak więc nie dowiedzieliśmy się niczego o programach, za to mogliśmy zobaczyć dwóch zgorzkniałych i zniechęconych liderów, Tuska i Czarzastego, którzy sami nie wierzyli w wygłaszane slogany. Przełomu nie było i raczej nie będzie aż do wyborów, bo nie jest łatwo wypełnić ideową pustkę opozycyjnych partii i ukryć frustrację, zrodzoną z braku nadziei na sukces.