Tȟašúŋke Witkó

Wódz nadaje. Wojskowa wieża Babel

Wódz nadaje. Wojskowa wieża Babel
Tȟašúŋke Witkó

Niewielu nad Sprewą chce dziś pamiętać o „Noble Ledger” – ćwiczeniu wojsk NATO, które odbyło się we wrześniu 2014 r. w Norwegii. Niemcy wysłali do owych działań pododdział grenadierów pancernych w sile niepełnego batalionu, a cechą charakterystyczną przywołanego majstersztyku militarnego było uzbrojenie części wozów bojowych w pomalowane na czarno kije od szczotek, zamiast karabinów maszynowych.

Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że skompromitowani Teutoni wyposażyli w ten sposób siły szybkiego reagowania, czyli formacje przeznaczone do błyskawicznej reakcji na jakiekolwiek wraże ruchy przeciwnika. Trudno nie uznać tej prezentacji zdolności bojowej Bundeswehry za katastrofę wizerunkową, a dodatkowym zmartwieniem powinien być fakt, że zdarzenie miało miejsce tuż po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Nie da się ukryć, że już wówczas Berlin nie istniał, i wciąż nie istnieje, jako poważna siła militarna naszego regionu, dlatego nie można zgadzać się na jakiekolwiek inicjatywy typu „europejskie siły zbrojne”, bowiem na Starym Kontynencie nikt nie udźwignie przywództwa podobnego projektu, który finalnie stanie się „wojskową wieżą Babel”.

„Wojskowa wieża Babel”, w dłuższej perspektywie, będzie miała na celu likwidację jakiekolwiek autonomii armii narodowych, co doprowadzi do sytuacji, jaką mamy obecnie w gospodarce. Dojdzie to tego, że podczas powodzi nie będzie można samodzielnie wysłać wojska z Lublina na Podkarpacie, aby tam żołnierze układali worki z piaskiem. Zostanie stworzony taki system przepisów, że na przejazd kilku ciężarówek z konserwami wymagana będzie mityczna „zgoda Brukseli”. Jeśli ktoś wątpi w moje tezy, to niech sobie przeanalizuje obecną sytuację w nadwiślańskim wymiarze sprawiedliwości, który od zawsze działał źle, ale teraz, kiedy zaczęła ingerować w niego „stara Unia”, jest w stanie wręcz dychawicznym. Podobnie stanie się z naszymi siłami zbrojnymi, a pomysł Angeli Merkel sprzed lat, pozwoli Niemcom zarobić krocie.

Krocie do zaodrzańskiej szkatuły będą pochodzić z zakupów sprzętu, oczywiście niemieckiego. Wykorzystując wojnę na Ukrainie, po raz kolejny w Europie pompuje się ideę budowy wspólnej armii. Już teraz wiem, że dyrektywy jej kierownictwa centralnego będą nakazywały regionalnym sztabom zakup kolejnych wersji czołgów Leopard, bojowych wozów piechoty Marder, a w celu poprawienia kondycji finansowej Francji, Paryż może sprzedać Warszawie kilka samolotów Dassault Rafale. Naturalnie, serwis i logistyka pozostaną w rękach zbywającego, co pozwoli mu napędzać pieniężny samograj. Dawnym demoludom przypisze się obowiązek wystawienia odpowiednio przygotowanego rekruta, który będzie dowodzony – oczywiście w języku niemieckim – przez jakiegoś wrzeszczącego feldfebla.

O tym, że z czasem zmniejszy się znaczenie Sojuszu Północnoatlantyckiego i amerykańska obecność wojskowa stanie się zbędna, nawet nie ma co wspominać, bowiem jest to rzecz naturalna. Sądzę, że nasz rząd powinien ucinać w zarodku negocjacje o budowie podobnej struktury, ponieważ to nie ma prawa się udać, a trwający za naszą wschodnią granicą konflikt jest dobrym czasem na budowę naszych wojsk. Wielojęzyczne kohorty dowodzone z Brukseli nie mają szans na sukces, a projekt czeka totalna klapa – taka „wojskowa wieża Babel”.

Howgh!

Tȟašúŋke Witkó

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.