Witold Gombrowicz w starym ogólniaku
Trzeba wielkiej odwagi, by wziąć na warsztat „Ferdydurke” Witolda Gombrowicza. A w starym ogólniaku polonistki Anna Szydeł-Eichenlaub, Gabriela Stępień i Aleksandra Łosin jakoś się nie przelękły i z młodzieżą doprowadziły rzecz do szczęśliwego finału.
Przedstawienie w szkolnej auli grane było kilka razy i za każdym wzbudzało żywą reakcję publiczności, która - mimo że chodziło o szkolną lekturę, a więc z założenia o nudy na pudy - przyjaźnie kibicowała bohaterowi Józiowi w jego społecznej inicjacji.
Najpierw szkolnej, z kultową lekcją języka polskiego, kiedy to polonista baranieje wobec stwierdzenia, że Słowacki nie zachwyca, skoro zachwycać ma z rozdzielnika, na zawsze, bez zastrzeżeń. Te sceny w szkole są świetnie grane, widać, że aktorska brać czuje bluesa i wczuwa się w sytuację. Potem wkraczamy do salonu państwa Młodziaków i poznajemy supernowoczesną na pozór rodzinkę, której kołtuństwo wychodzi na jaw dzięki zgrabnej intrydze Józia. Tutaj kontrast pomiędzy galaretowatością Józia i ADHD rodziny Młodziaków został bardzo dobrze wyeksponowany i wygrany.
I podobnie w ostatniej części, gdzie bratanie się z parobkiem kończy się kosmiczną awanturą. Spektakl ma tempo, niezłe role i nie nudzi. Może „kupi” go Centrum Kultury?