Marek Weckwerth

Większe opady deszczu podwyższyły poziom rzeki w Bydgoszczy!

O wiele większe opady deszczu niż zwykle podwyższyły poziom rzeki. Drzewa złamane ostatnią nawałnicą jeszcze spiętrzyły wodę. Fot. Dariusz Bloch O wiele większe opady deszczu niż zwykle podwyższyły poziom rzeki. Drzewa złamane ostatnią nawałnicą jeszcze spiętrzyły wodę.
Marek Weckwerth

O wiele większe opady deszczu niż zwykle podwyższyły poziom rzeki. Drzewa złamane ostatnią nawałnicą jeszcze spiętrzyły wodę.

Zbiorniki wodne na Brdzie w Mylofie i Koronowie są wypełnione niemal po brzegi. W Zalewie Koronowski brakuje tylko 2 cm do stanu maksymalnego. Woda nie jest już w nich magazynowana, więc w całości musi odpływać korytem rzeki. To, że jest jej za dużo, widać doskonale w centrum Bydgoszczy, gdzie zalane są ciągi spacerowe nad rzeką.

- To zwykła hydrologia. Jeśli w sierpniu tak mocno padało, to wody przybyło. Tymczasem koryto rzeki w Bydgoszczy jest sztuczne, wąskie, wygląda jak ściśnięte gardło - wyjaśnia Władysław Kołybski, dyrektor Zarząd Zlewni Wisły Kujawskiej Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej (RZGW) w Gdańsku. - Normalnie o tej porze roku przez Bydgoszcz przepływa około 17 metrów sześciennych wody na sekundę, a teraz do 45. To obrazuje skalę problemu.

Na spowolnienie spływu wody w środkowym biegu Brdy przez Bory Tucholskie wpłynęła niedawna nawałnica, a dokładniej powalone przez nią do koryta drzewa. Na szczęście teraz koryto jest już praktycznie udrożnione przez pracowników RZGW i wojsko. Z kajakowego ruchu turystycznego wyłączony jest jeszcze odcinek Mylof - Żukowo, ale w kilka dni sytuacja wróci do normy. Osobną kwestią jest zwiezienie połamanych drzew z brzegów, na co rozpisany zostanie przetarg.

Na stronie Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej brak jest ostrzeżeń hydrologicznych. RZGW w Gdańsku uspokaja, że sytuacja jest opanowana i nie ma bezpośredniego zagrożenia powodzią. Nie ma też problemy z bezpośrednim odpływem Brdy do Wisły, bowiem stan największej polskiej rzeki jest niski.

- Gdyby nie było zbiorników w Mylofie i Koronowie oraz dwóch mniejszych - Tryszczyn i Janowo - mielibyśmy w Bydgoszczy o wiele większy problem z wodą - uważa Zygmunt Babiński, hydrolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. - Zbiorniki początkowo powstrzymywały nadmiar wody, ale teraz nie są już w stanie jej magazynować. Dlatego przydałyby się kolejne.

Na myśl nasuwa się to, co postulował w okresie międzywojennym prof. Karol Pomianowski, twórca koncepcji kaskadyzacji Brdy. Naukowiec nie tylko zaprojektował budowę Zalewu Koronowskiego (sfinalizowaną dopiero w latach 50. i 60. XX wieku), ale chciał także spiętrzyć Brdę w kilku innych miejscach.

- W obliczu zmieniającego się klimatu i związanych z tym coraz większych zagrożeń, warto wrócić do tej koncepcji - przekonuje Zygmunt Babiński.

Profesor widzi też możliwość wybudowania swoistego by-passa, którym nadmiar wód Brdy omijałby zwartą zabudowę Bydgoszczy między Okolem a Fordonem. By-pass musiałby przybrać formę kanału i to o standardzie międzynarodowej drogi wodnej, która zapewniałaby żeglugę śródlądową. Gdyby Brdą płynęła fala powodziowa, zasuwy śluz można by otworzyć, co zapewniłoby swobodny przepływ wody do Wisły. W razie suszy, śluzy zatrzymywałyby każdą kroplę wody.

Marek Weckwerth

Dziennikarz "Gazety Pomorskiej" specjalizujący się tematyce bezpieczeństwa ruchu drogowego, transportu, gospodarki oraz turystyki i krajoznawstwa. Zainteresowania: turystyka, rekreacja i sport, kajakarstwo, historia, polityka. Instruktor, komandor spływów i wypraw kajakowych, autor podręczników dla kajakarzy i setek artykułów prasowych z tego zakresu. Rekordzista Polski w pływaniu kajakiem rzekami pod prąd od ujścia do źródła. Magister nauk politycznych po uczelniach w Poznaniu i Bydgoszczy.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.