Mieszkańcy nie godzą się na likwidację szkół w Cettach i Zalesiu, choć radni już podjęli decyzję.
- Burmistrz nie to nam obiecywał podczas wyborów - mówi Zbigniew Cendrowski ze społecznego komitetu protestacyjnego, który zbiera podpisy pod petycją, aby do likwidacji obu małych szkół nie doszło. Zebrano już ponad 460 głosów.
- Będziemy protestować, zablokujemy drogi ciągnikami - zapowiada Zbigniew Cendrowski. Na razie jednak widmo strajku jest odroczone. - Czekamy na interwencję wojewody, do którego zwróciliśmy się o pomoc - mówi mieszkaniec gminy Chodecz. O likwidacji szkół zdesperowani członkowie społecznego komitetu protestacyjnego poinformowali także posłankę Joannę Borowiak oraz Wojciecha Jara-nowskiego, działacza oświatowej „Solidarności”.
- Żałuję, że sprawy tak daleko zaszły - mówi Joanna Borowiak. - Za szybko, za pochopnie radni zadecydowali. Negatywnie oceniam likwidację w sytuacji, gdy nie istnieje wyraźna potrzeba. Pośpiech, z jakim to uczyniono, wskazuje na konkretne intencje.
Wojciech Jaranowski z oświatowej „Solidarności” mówi: - To skandal! Likwiduje się dwie małe szkoły, dzieci trafią do dużej, gdzie nie ma dla nich miejsca. To dobrze, że strona społeczna zaskarżyła uchwałę!
Joanna Borowiak podkreśla, że likwidacja z powodów finansowych jest bezzasadna. - Ministerstwo oświaty zapowiada zwiększoną subwencję dla małych szkół - mówi. - Należało więc poczekać. Nie likwidujmy takich szkół, bo w małych miejscowościach są ważnym miejscem dla lokalnych społeczności - apeluje parlamentarzystka.
- Wystąpiliśmy do urzędu gminy o dokumentację dotyczącą likwidacji szkół w Cettach i Zalesiu - informuje Jarosław Jakubowski, rzecznik prasowy wojewody. - Otrzymaliśmy ją, ale jest niewystarczająca. Są wątpliwości, czy zawiadomienia o zamiarze likwidacji obu szkół dotarły do wszystkich rodziców i czy wypowiedziały się wszystkie reprezentatywne związki zawodowe.