Wakacje dla dwóch polskich sióstr skończyły się śmiercią w Nicei

Czytaj dalej
Fot. Barbara Ciryt
Barbara Ciryt, Tomasz Kolowcaredakcja@dziennik.krakow.pl

Wakacje dla dwóch polskich sióstr skończyły się śmiercią w Nicei

Barbara Ciryt, Tomasz Kolowcaredakcja@dziennik.krakow.pl

Krzyszkowice. Mieszkańcy niewielkiej wioski pod Myślenicami cały czas opłakują i wspominają siostry Magdę i Marzenę, ofiary zamachu terrorystycznego w Nicei, w którym zginęło ponad 80 osób.

Szloch i głośne westchnienia ludzi słychać było wczoraj na wieczornej mszy św. w kościele w Krzyszkowicach. Przyszedł tu tłum mieszkańców. Stali w świątyni i na z ewnątrz. Modlili się za tutejsze parafianki, siostry Magdę i Marzenę, które zginęły w czwartkowym zamachu terrorystycznym w Nicei we Francji.

- Nigdy nie myślałam, że nasza mała wioska może mieć coś wspólnego z atakiem terrorystycznym. W życiu nie spodziewałam się, że będziemy opłakiwać ofiary zamachu, młode, pogodne dziewczyny z naszej miejscowości. Nie mogę uwierzyć - mówi nam z rozpaczą jedna z mieszkanek Krzyszkowic, idąc do kościoła. Inne kobiety z tej wioski zapalają znicze przy krzyżu na placu kościelnym. - To lampki dla Magdy i Marzeny. Niech spoczywają w pokoju - przekonują.

W kościele św. Anny zapadła cisza, gdy proboszcz rozpoczął mszę. - W każdy trzeci piątek miesiąca modlimy się o Boże Miłosierdzie dla rodzin, dla wszystkich rodzin. Dzisiaj szczególnie modlimy się o Boże Miłosierdzie dla zmarłych Magdy i Marzeny oraz o pocieszenie dla ich rodziny - mówił ks. Jan Antoł, proboszcz z Krzyszkowic.

To miały być wspaniałe wakacje. 21-letnia Magda i 20-letnia Marzena pojechały do Nicei na zaproszenie znajomego z siostrami, najstarszą Dorotą i najmłodszą Gabrysią. Wyjechały kilka dni temu. W niedzielę miały już wracać.

- To były sympatyczne dziewczyny, bardzo zaradne - mówi Dominika, jedna z koleżanek z klasy ich młodszego brata. Druga koleżanka z tej klasy - Emilia wspomina, że jeszcze w czwartek mieli kontakt na Facebooku.

- Magda zamieściła tam zdjęcie znad morza. Widać, że jest na moście lub promenadzie. Być może jest niedaleko tego miejsca, w którym zginęła - opowiada. - Od razu ktoś pod tym facebookowym zdjęciem napisał - krótki komentarz: „pięknie”. Teraz już pod tym zdjęciem pojawiają się inne słowa: „Piękna. Zawsze w pamięci” - cytuje Emilia.

Sąsiedzi zaznaczają, że wszystkie siostry były na promenadzie, gdy terrorysta rozjeżdżał ciężarówką rzesze zgromadzonych ludzi.

- Trudno w to uwierzyć. Dowiedzieliśmy się, że one spacerując dostrzegły ten pojazd. Zaczęły schodzić na bok. Najstarsza i najmłodsza, czyli Dorotka i Gabrysia uciekły w jedną stronę, a Madzia i Marzenka w drugą. I to za nimi pojechała ta ciężarówka - mówi roztrzęsiona pani Helena, sąsiadka.

Inna sąsiadka zastanawia się w jakim stanie są dziewczyny, które przeżyły atak. - Widziały przecież, jak giną ich siostry. Jedna podobno po przejeździe terrorysty jeszcze żyła. Ale ciężko ranna szybko zmarła - mieszkanka Krzyszkowic powtarza informacje zasłyszane od dalszej rodziny.

Rodzina otrzymała już w nocy informacje o nieszczęściu. Rano wiadomość rozchodziła się po wsi. Niektórzy podchodzili w stronę wąskiej uliczki, przy której stoi niewykończony jeszcze dom rodziny. Na podwórku słychać było szczekanie niewielkiego psa.

Mieszkańcy wioski nie mogli uwierzyć, że doszło do tragedii z udziałem Magdy i Marzeny.

- Każdy się upewniał, czy to na pewno te dziewczyny. To były takie grzeczne, spokojne osoby. Uczyły się i pracowały - mówi jeden z mieszkańców. - Marzena jeszcze studiowała, a Magda pracowała, była fryzjerką - precyzuje Władysław Dyduła, sołtys Krzyszkowic.

Wczoraj sołtys spędził niemal cały dzień u ojca dziewczyn. Odbierał telefony, które ani na chwilę nie przestawały dzwonić. Chciał poświęcić czas rozgoryczonemu ojcu zmarłych córek.

- Znam go od lat. Wycierpiał w życiu dużo. Dziś jest w strasznym stanie. Los doświadcza go mocno, bo pięć lat temu zmarła mu żona - mówi sołtys. Dodaje, że mężczyzna oprócz czterech córek ma jeszcze dwóch synów, w tym jednego niepełnosprawnego umysłowo. Opiekuje się dziećmi, czasem pracuje dorywczo.

Siostry zmarłych dziewczyn są nadal we Francji, pod opieką ambasady polskiej.

- Natomiast ojciec dostał właśnie informację z ambasady, że prawdopodobnie będzie musiał pojechać w poniedziałek do Nicei, żeby identyfikować zwłoki córek. Nie wiem jak on to wszystko przeżyje - dodaje sołtys.

W pomoc rodzinie, której członkowie zginęli w Nicei włączył się Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Myślenicach.

- Najważniejsze w tym momencie jest taktowne wsparcie psychologiczne. Z rodziną rozmawiał już psycholog, zaangażowana została również osoba duchowna - mówi Małgorzata Aleksandrowicz, zastępca kierownika Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Myślenicach.

Pracownicy socjalni są w kontakcie z rodziną. - Jeśli będzie potrzeba, gmina zaoferowała pomoc w transporcie - mówi Aleksandrowicz.

Zaraz po tych wydarzeniach na myślenickim ratuszu zawisła flaga z czarnym kirem. Region wspomina dwie zmarłe w we Francji mieszkanki.

Mieszkańcy Myślenic pytani o zamach we Francji odpowiadają najczęściej: to smutne i oburzające. Wielu spośród nich znało którąś z dziewcząt. Ktoś chodził do jednej klasy, ktoś był sąsiadem. Ktoś często je widywał w lokalnej kawiarni. Poruszające dla wielu jest to, że taka tragedia zdarzyła się w trakcie wakacyjnego wyjazdu. Mówią przygaszonym, cichym głosem.

- Dziwnie się robi na myśl, że takie wydarzenia dzieją się coraz bliżej. Nie gdzieś tam w świecie, ale tuta prawie „za miedzą”. - mówi jedna z mieszkanek. Ktoś inny dodaje: - Wydawałoby się, że takie straszne zdarzenia nie będą dotyczyć nas tutaj, w mniejszych miejscowościach. Że takie rzeczy do nas nie sięgną, że będziemy z dala od tych wielkich tragedii, jakie się zdarzają na świecie. A jednak…

Poruszające jest także to, że tragedia zdarzyła się w trakcie festiwalu folkloru, który miał być radosnym i kolorowym wydarzeniem dla całego regionu. Jedna z myśleniczanek sugeruje, że takie wydarzenie powinno być powodem odwołania koncertów. Organizatorzy pytani o to powiedzieli, że nie przewidują zmian w programie. Piotr Szewczyk, dyrektor Międzynarodowych Małopolskich Spotkań z Folklorem, zauważa, że w piątek wspomniano o zdarzeniu, poproszono też o chwilę ciszy i zadumy.

Krzysztof Pająk, wystawca współpracujący przy organizacji wydarzenia, dostrzega wartość takich zjazdów. - Nasz festiwal jest międzynarodowy, pojawiają się tutaj grupy z całego świata, Ciężko pracujemy, żeby dochodziło do wymiany kulturowej, żebyśmy się wzajemnie poznawali i szanowali. Dodaje, że wszyscy uczestnicy (jeden z zespołów przyjechał z Francji) są wstrząśnięci.

Niektórzy zwracają uwagę na brak oficjalnych komunikatów MSZ na temat ofiar wydarzeń we Francji: - Wie pan, to skandal - emocjonował się sprzedawca w jednym ze sklepów, gdy rozmawialiśmy z nim w sobotę - że minister do tej pory nie potwierdził oficjalnie tego zdarzenia. To mnie bardzo denerwuje. Dodaje, że przecież najbliżsi już wiedzą, jest wiele sygnałów, a minister wciąż nie wydał komunikatu.

Z drugiej strony daje się wyczuć tonowanie nastroju strachu i niepokoju, jakąś wiarę - pewnie też w kontekście zbliżających się Światowych Dni Młodzieży.

- Naprawdę smutne i niesprawiedliwe jest to, że jest ktoś, kto cały czas myśli jak uczynić krzywdę drugiemu człowiekowi - gorzko konstatuje zapytana myśleniczanka.

Autorzy: Barbara Ciryt, Tomasz Kolowca

Barbara Ciryt, Tomasz Kolowcaredakcja@dziennik.krakow.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.