W Zielonej Górze ruszyła akcja "Skup tłuszczu". Wykupując spalone kilogramy, pomagamy chorującym dziewczynkom

Czytaj dalej
Fot. Natalia Dyjas
Natalia Dyjas-Szatkowska

W Zielonej Górze ruszyła akcja "Skup tłuszczu". Wykupując spalone kilogramy, pomagamy chorującym dziewczynkom

Natalia Dyjas-Szatkowska

Jak połączyć pomoc z czymś pożytecznym? Najlepiej wymyślić akcję, której uczestnicy decydują się na metamorfozę, a gubiąc kolejne kilogramy... pomagają trzem chorym dziewczynkom. Jak to działa?

- Akcja „Skup tłuszczu” wystartowała kilka tygodni temu - mówi Romek Awiński, jeden z pomysłodawców nietypowego wydarzenia. - Na czym ona polega? Chcemy pomóc trzem fantastycznym dziewczynkom z Zielonej Góry: Róży, Zuzi i Anastazji. Mamy trzy chore dziewczynki, którym chcemy pomóc i troje śmiałków, którzy chcą się odchudzić.

W zamian za współpracę z dietetykami, trenerami personalnymi, osobami od wizerunku trzy osoby, które podjęły się wyzwania, muszą schudnąć.

- Każdy wirtualny kilogram tłuszczu spalony przez nich trafia do skupu tłuszczu - wyjaśnia R. Awiński. - Każdy kilogram tłuszczu mogą wykupić firmy i osoby prywatne. Pieniądze uzyskane z tej sprzedaży trafiają na konto trzech dziewczynek. To połączenie dobrego z pożytecznym.

Kilogram tłuszczu kosztuje 500 zł. Ale chętni mogą wykupić je za znacznie więcej. Nie ma górnej granicy.

Na pomysł wpadły dwie zielonogórzanki: Aleksandra Majsnerowska i Katarzyna Nowak z FoodMed Centrum.

- Róża, Zuzia i Anastazja, to są moje pacjentki, z którymi pracujemy i borykamy nierzadko z tematem finansowym, bo okazuje się, że wiele badań, po które chcemy sięgać, nie są dostępne finansowo dla rodziców - mówi A. Majsnerowska. - Stąd wymyśliłyśmy właśnie taką formułę.A Romek hasło. Ono wywołuje spore emocji. Ale dzięki temu wiele osób chce pomóc. W skupie tłuszczu już pojawiają się pierwsze kilogramy naszych śmiałków.

Nie byłoby to możliwe, gdyby nie sztab ludzi, którzy pracują nad tym, by zgubionych kilogramów było coraz więcej. - Górny limit kilogramów to 45 na całą trójkę - mówi Katarzyna Nowak.

Przy okazji metamorfozy produkowane są filmy, by jak najwięcej osób mogło nie tylko pomóc, ale i dowiedzieć się więcej, na temat zdrowego odżywania, zrównoważonych treningów.

Łatwiej zmotywować się do ćwiczeń, kiedy wiemy, że pomagamy konkretnym osobom.

- Róża choruje na padaczkę lekooporną - mówi jej mama, pani Magda. - Zmagamy się na co dzień z wieloma opóźnieniami rozwojowymi. Bo ona nadal jest dzieckiem leżącym, nie chwyta rączkami.A mimo to nadal jest pogodna i uśmiechnięta.

- Zuzia również ma padaczkę - mówi jej mama, pani Olga. - Wciąż jednak nie znamy jej przyczyny. W związku z czym wszystkie pieniądze przeznaczamy na wizyty diagnostyczne, na wizyty u specjalistów. Dzień w dzień jeździmy na rehabilitację, przychodzą też specjaliści do naszego domu. Teraz najważniejsze jest dla nas, by odzyskała sprawność fizyczną i została zdiagnozowana.

- Dzięki rehabilitacji Anastazja utrzymuje równowagę, kiedy ją posadzimy- mówi pani Anna, mama dziewczynki. - Ale nadal mamy problemy z przełykaniem pokarmu. Dużo pracy wciąż przed nami.

Koszt rehabilitacji wszystkich dziewczynek jest wysoki. Te trzeba będzie prowadzić przez lata. Stąd właśnie pomysł, by w pomoc zaangażowali się i mieszkańcy, firmy. Wszyscy mogą wykupować spalone kilogramy. - Krótko mówiąc: pomóżcie nam pomóc! - mówi R. Awiński. Jak to zrobić? Trzeba wejść na stronę www.skuptluszczu.pl Tam kupimy kilogramy. I pomożemy w ten sposób dziewczynkom.

POLECAMY RÓWNIEŻ PAŃSTWA UWADZE:

Ten kombinezon zrobił ze mnie kogoś, kto ma ponad 80 lat

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.