W tym domu na Winogradach wypiękniało już 100 niechcianych dzieci

Czytaj dalej
Fot. Adrian Wykrota
Marta Żbikowska

W tym domu na Winogradach wypiękniało już 100 niechcianych dzieci

Marta Żbikowska

Jest wulkanem energii. Od 14 lat na najtrudniejszym fizycznie etapie macierzyństwa. Tym z pieluchami, nocnym wstawaniem, karmieniem. To o domu Karoliny Kałkowskiej pisaliśmy w „Głosie Wielkopolskim”, że pięknieją tu niechciane dzieci.

Pomysł na prowadzenie rodzinnego pogotowia opiekuńczego pojawił się w rodzinie Karoliny Kałkowskiej w trudnym momencie życia. - Po urodzeniu mojej najmłodszej córki miałam poważne problemy ze zdrowiem - wspomina Karolina. - Stanęłam w takim punkcie w życiu, kiedy człowiek zadaje sobie pytanie, co jest dla niego ważne, co chce dalej robić.

Karolina z wykształcenia jest pielęgniarką. Pracowała na oddziale noworodków w jednym z poznańskich szpitali. Po urodzeniu trzech córek postanowiła odmienić swoje życie. Opieka nad maluchami było tym, co lubiła najbardziej. Stąd pomysł na pogotowie.

- Założenie pogotowia opiekuńczego to była decyzja nas wszystkich - przyznaje Karolina. - Bardzo dużo o tym rozmawialiśmy. Dyskusje trwały rok. Moja najmłodsza córka miała wtedy trzy latka, ale i ją pytaliśmy o zdanie.
Pogotowie rodzinne to jedna z form pieczy zastępczej dla dzieci w wieku od urodzenia do trzech lat. Trafiają tu maluchy zostawione w szpitalach, podrzucone do okna życia, zabrane rodzicom podczas policyjnych interwencji. To w domu Karoliny wiele dzieci poczuło pierwszy czuły dotyk, to tutaj doświadczyło bliskości, poznało ciepło drugiej osoby.
Do Karoliny często trafiają noworodki, których matki zdecydowały się oddać dzieci do adopcji. Każda biologiczna matka ma 6 tygodni na przemyślenie decyzji i ewentualną zmianę zamiarów. W tym czasie maluszkiem zajmuje się Karolina ze swoją rodziną.

- Każde dziecko, które do nas trafia, w jakiś sposób przynależy do naszej rodziny - mówiła Karolina. - My wiemy, że to jest tymczasowe, że przyjdzie czas, kiedy z maluszkiem trzeba się pożegnać, ale kiedy jest tutaj, to jest nasz.
Pożegnania są trudne, choć nieuniknione. Najgorsze było pierwsze. Kiedy po pierwsze dziecko przyjechała rodzina adopcyjna, wszyscy płakali. - Ja ryczałam jak bóbr, moje córki zalewały się łzami, rodzice adopcyjni też płakali i nawet mój mąż - mówi Karolina. - Dzisiaj też zdarzają się takie wzruszające pożegnania. Są dzieci, które się u nas zasiedzą, bo mają nieuregulowaną sytuację prawną. Zawsze trudniej się z nimi rozstawać.
Takich pożegnań rodzina Karoliny przeżyła już prawie sto. Tyloma bowiem dziećmi pogotowie opiekowało się przez 14 lat.

Zajmowanie się małymi dziećmi wymaga ciężkiej pracy

Obecnie w pogotowiu rodzinnym prowadzonym przez Karolinę Kałkowską przebywa siedmioro dzieci. Każde ma swoją historię, ale też swoje potrzeby. Do pieczy zastępczej często trafiają maluchy niepełnosprawne, wymagające specjalistycznej opieki. Karolina jeździ z nimi po lekarzach, szpitalach, bierze udział w rehabilitacji. Wiele dzieci nie ma uregulowanej sytuacji prawnej. Karolina reprezentuje więc maluchy w toczących się postępowaniach sądowych. To ogrom pracy. To nie tylko czas spędzony na salach rozpraw, ale też tony dokumentacji, z którą trzeba się zapoznać, pliki papierów do wypełnienia.

- Na szczęście, nie jesteśmy sami w tym wszystkim - mówi Karolina. - Bardzo pomagają nam koordynatorzy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu. Współpraca z nimi układa nam się bardzo dobrze. Do godziny 15 mogę też liczyć na pomoc opiekunki. W tym czasie mogę załatwić różne sprawy, zazwyczaj odwiedzam lekarzy lub chodzę na zakupy czy z dziećmi na rehabilitację.

Z pomocy wolontariuszy Karolina zrezygnowała. Był czas, kiedy próbowała skorzystać z tej formy wsparcia. - Przychodziły do nas dziewczyny, które rezygnowały czasami nawet po jednym dniu, inne po jakimś czasie po prostu nie zjawiały się któregoś dnia - mówi Karolina. - Ja muszę mieć wszystko dobrze zorganizowane i zaplanowane, nie mogę pozwolić sobie na taką niepewność. Myślę, że te dziewczyny nie były przygotowane na to, co zastały. Myślały, że opieka nad dziećmi wygląda jak w reklamach, kiedy uśmiechnięta mama siedzi, pije kawę i obserwuje bawiące się maluchy.

Karolina nie narzeka na nadmiar obowiązków. Jedyne, czego jej brakuje to wsparcie od miasta. - Są takie sfery, w których przydałyby się pewne udogodnienia - przyznaje Karolina. - Chociażby z parkowaniem. Mam często dzieci niepełnosprawne, ale do trzeciego roku życia nie przysługuje im karta parkingowa. Znalezienie miejsca do parkowania w centrum miasta graniczy z cudem, a ja często biorę ze sobą trójkę maluchów do lekarza.

Kolejny problem to kolejki do lekarzy. - Często trafiają do nas dzieci zaniedbane, wymagające opieki medycznej - mówi Karolina. - Próbuję umówić je na wizytę i słyszę, że najbliższy termin jest za kilka tygodni, a nawet miesięcy. Te dzieci nie mogą tyle czekać. Kiedy w końcu odwiedzam przychodnię to też okazuje się, że muszę spędzić w poczekalni mnóstwo czasu, gdy tymczasem w domu czekają inne dzieci.

W tym domu na Winogradach wypiękniało już 100 niechcianych dzieci
Adrian Wykrota Mikołaj urodził się 2 września 2015 r z prawie 0,5 promila alkoholu we krwi. O jego matce głośno było już wcześniej. Wielokrotnie bowiem trafiała pijana do szpitala będąc w zaawansowanej ciąży. Chłopca skierowano do rodzinnego pogotowia opiekuńczego, które prowadzi Karolina Kałkowska.

Prowadzenie pogotowia to wybór całej rodziny

Czas w życiu Karoliny jest na wagę złota. Każda minuta jest zawsze doskonale wykorzystana. Dzięki temu, Karolina może realizować swoje pasje. Choć wydaje się to nieprawdopodobne, dwa razy w tygodniu trenuje ze swoją drużyną Dirty Sparrows specjalizującej się w biegach przeszkodowych, bierze udział w zawodach, morsuje. Kiedy znajduje na to czas i skąd czerpie siłę? - To kwestia organizacji - mówi Karolina. - Na treningi chodzę wieczorami, kiedy dzieci już śpią, zostaje z nimi mój mąż i 21-letnia córka.

W prowadzenie pogotowia zaangażowana jest cała rodzina. Dziećmi zajmuje się Karolina, jej mąż i córki.
- Nigdy w naszym domu nie było wątpliwości dotyczących słuszności dokonanego wyboru - mówi Karolina. - Taką drogę w życiu wybrałam, uważam, że każdy ma jakieś swoje powołanie, misję do wypełnienia, ja mam taką, że zajmuję się dziećmi, których nie chcą biologiczni rodzice.

O kim pisaliśmy?
Do pogotowia prowadzonego przez Karolinę trafiły dzieci, których historie opisywaliśmy. Była to m. in. Agnieszka porzucona w piwnicy w Borui Kościelnej, Mikołaj, którego urodziła pijana matka czy Wojtuś z zespołem Downa porzucony w szpitalu.

Marta Żbikowska

m.zbikowska@glos.com

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.