W pożarze stracili wszystko, co mieli

Czytaj dalej
Fot. Paweł Skraba
Maciej Ciemnymaciej.ciemny@pomorska.pl

W pożarze stracili wszystko, co mieli

Maciej Ciemnymaciej.ciemny@pomorska.pl

Po pożarze w Serocku potrzebna jest pomoc dla pogorzelców, którzy stracili cały swój dobytek. W akcję włącza się Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej z Pruszcza, ale także spontanicznie sąsiedzi i mieszkańcy całej gminy.

- Dawno nie zaznaliśmy tyle dobroci od ludzi. W zasadzie nie odchodzę do drzwi, bo co chwila ktoś przychodzi i oferuje wsparcie - mówi Ewa Jędrzejewska, której 77-letnia matka i brat stracili dach nad głową przed wigilią. Teraz mieszkają u niej.

Starsza pani wciąż nie może dojść do siebie.

- Ciągle jest w szoku. Pyta, kiedy będzie mogła wrócić do domu. Nie dopuszcza wiadomości, że już go nie ma - mówi pani Ewa.

Chciałaby także podziękować sąsiadom, którzy wyciągnęli jej matkę z płonącego domostwa. Sama mieszka w okolicy, ale wraz z mężem byli wtedy poza domem. Nie było też jej brata.

- Andrzej i Leszek Borchaczowie uratowali życie mojej matce. Zauważyli płomienie i nie bacząc na niebezpieczeństwo wyprowadzili ją na zewnątrz. Pomagała też Teresa Kostkowska. Dzięki nim mogliśmy święta spędzić razem, a to przecież najważniejsze!

- Cały dom był drewniany, ale instalacja i piece były sprawne. Nie mam pojęcia, co mogło być przyczyną wybuchu pożaru. Być może babcia przegarnęła popiół w piecu i trochę wypadło. Ale tego teraz nie wiemy. Najważniejsze, że obyło się bez ofiar - komentował na gorąco jeden z mieszkańców Serocka.

- W pożarze brało udział siedem jednostek straży pożarnej, łącznie 41 druhów. Pożar, z uwagi na silny wiatr, rozwinął się błyskawicznie. Walczyliśmy z nim aż półtorej godziny. Na szczęście nikomu nic się nie stało - mówi dowodzący akcją Jakub Grzywacz.

Strażacy musieli jednak w Serocku pojawić się dwukrotnie. - Jeszcze w nocy dogaszali żarzący się popiół. Byliśmy wykończeni. Gdyby nie wsparcie ludzi, to nie wiem, jak byśmy dotrwali do świąt - zastanawia się pani Ewa.

Pomoc wciąż jest potrzebna. - Pogorzelcom brakuje przede wszystkim odzieży - mówi Mirosława Cękała z GOPS w Pruszczu. - Mama i brat nie mają nawet butów - dodaje pani Ewa.

Chętni do pomocy mogą dzwonić pod nr telefonu 506 486 981. Tam dowiedzą się, czego jeszcze trzeba.

Maciej Ciemnymaciej.ciemny@pomorska.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.