W Polsce przed laty skazano mnie na banicję

Czytaj dalej
Fot. Tomasz Bolt
Rozmawiał JAROMIR KRUK

W Polsce przed laty skazano mnie na banicję

Rozmawiał JAROMIR KRUK

Rozmowa z Władysławem Kozakiewiczem, mistrzem olimpijskim z Moskwy w skoku o tyczce.

- Jak „gest Kozakiewicza” wpłynął na pańskie życie?
- Na prywatne w ogóle, na całokształt znacząco. Zyskałem wielką popularność, ale też wiele problemów. Trafiłem do Niemiec, przez długi czas nie chciano mnie wpuszczać do Polski, gdzie zabrano całe moje mienie.

- Zastanawiał się pan nad tym, czy postąpił źle wykonując na igrzyskach w 1980 r. „wała”?
- Pokazałem to, co myśleli wtedy Polacy. Mnie było wszystko jedno, zrobiłem tak jak chciałem. Nie było przyjemne zostać wygwizdanym przez radziecką swołocz, więc jakoś jej się odwdzięczyłem. Wtedy wszyscy byli na tym stadionie przeciwko mnie, ale sobie z nimi dałem radę.

- Rosjanie wykorzystali potem w jakiś sposób miejsce pana narodzenia - Soleczniki?
- Coś tam próbowali, ale niczym się nie przejmowałem. Urodziłem się na terenie Związku Radzieckiego, teraz w tym samym miejscu jest Litwa, a moja mama urodziła się w Polsce. Wiatry historii.

- Gdy bronił pan barw Niemiec docierało do pana, że w Polsce jest pan odbierany jak zdrajca?
- Z komunistami z PZLA mie-wałem problemy, a po Moskwie kładli mi kłody pod nogi i w końcu doprowadzili do tego, że musiałem opuścić ojczyznę. Dziś ci, co mnie tępili, próbują ze mną zagadywać. Nie mają nawet wstydu.

- Musiał pan przyjąć obywatelstwo niemieckie?
- Pierwszy rok w Niemczech spędziłem na ważnym polskim paszporcie. Byłem szykanowany, zabierano mi wszystko, majątek, przywileje. Skoro Polska mnie nie chciała, to miałem błagać jej komunistyczne władze o łaskę? Wcześniej miałem oferty z USA, Szwajcarii, Francji, Australii, ale nie brałem ich pod uwagę. W Polsce nie było mi źle, dopóki nie zostałem potępiony i skazany na banicję.

- Partyjni dygnitarze nie chcieli słuchać pańskich tłumaczeń?
- Z czego się miałem tłumaczyć? Prezydent Gdyni, pan Szczurek powiedział, że jeśli zabrano mi coś, to teraz mogę sobie przecież kupić nowe. Niektórym jeszcze po dziś przeszkadza moja osoba.

- Wygrana z Moskwy cały czas panu smakuje?
- Bardzo. Irena Szewińska zdobyła siedem medali olimpijskich, ja jeden, a jesteśmy na tym samym poziomie popularności. Na każdym kroku spotykam się z dowodami sympatii.

- 20 lat później gest Kozakiewicza miałby ogromną wartość marketingową i mógłby pan zarobić na nim wielką kasę.
- Pewnie tak, ale ja się nie zastanawiam nad tym co było i co będzie. Żyję teraźniejszością, spontanicznie.

- Jakie jest obecnie pana główne zajęcie?
- Jestem wuefistą w gimnazjum. Dodatkowo pomagam żonie w rehabilitacji, którą ma pod Hanowerem. Naszymi sąsiadami są członkowie słynnej grupy Scorpions. Na życie w Niemczech nie narzekamy.

Rozmawiał: Jaromir Kruk

Rozmawiał JAROMIR KRUK

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.