W pidżamie na salony? To nie jest sen
Natalia Baranowska, twórczyni marki Le Songe (z francuskiego - sen) udowadnia, że w pidżamie można wyglądać elegancko na salonach. Sprawdziły to Maja Bohosiewicz, Margaret, Zosia Ślotała.
- Kiedy powstała firma?
- Pomysł zrodził się w głowie prawie dwa lata temu, kiedy jeszcze pracowałam w korporacji w Warszawie. Początkowo myślałam, żeby robić to dwutorowo. Jednak wszystko się ułożyło tak, że już wkrótce mogłam się oddać jedynie tworzeniu marki. Sklep został otwarty 13 lipca ubiegłego roku. Zatem Le Songe niedawno skończyło roczek!
- Co jest dla tej marki, którą pani stworzyła, najbardziej charakterystyczne?
- Wyróżnia ja różnorodność i modne kroje. W domu spędzamy bardzo dużo czasu, a nasza szafa dla tej sfery pozostaje nadal dość uboga, w porównaniu z innymi elementami. Modele pidżam i bielizny nocnej tworzę z myślą o potrzebach kobiety, która wraca do domu po ciężkim dniu i należy jej się doskonały relaks. Czasem chce być sexy, czasem wskoczyć w dres. Le Songe daje wybór, by idealnie dopełnić chwile odpoczynku.
- Czy zawsze chciała pani projektować odzież?
- Myślę, że to było raczej podświadome, bo nie mam wykształcenia w tym fachu. Dorastałam jednak w marce dla nastolatek „Petto for girls”, którą wówczas prowadzili moi rodzice. Jeździłam na targi tkanin, byłam modelką, wymyślałam z mamą i projektantką ostateczny wygląd ubrań, które będą nosiły moje rówieśniczki. Niestety, firma nie przetrwała. Chyba tęskniłam za tworzeniem, za materiałami, za tym całym procesem powstawania i postanowiłam wrócić do dawnych doświadczeń i spróbować swoich sił.
- Komu podobają się pani projekty? Czy tylko gwiazdom, takim jak Maja Bohosiewicz, Margaret czy Anna Dereszowska?
- Projekty tworzę sama i ogromną wartością są dla mnie moje wszystkie klientki. Coraz częściej zdarzają się zamówienia od panów, co też jak najbardziej cieszy. Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że moje pidżamy wybierają kobiety, które przede wszystkim są świadomymi konsumentkami. Do nich też na pewno należy kilka znanych osób, co jest oczywiście miłym wyróżnieniem!
- Jak udaje się przekonać tak znane aktorki, piosenkarki, celebrytki?
- Zbieg okoliczności doprowadził mnie do wspaniałego teamu stylisty Bartka Indyki i fotografa Macieja Nowaka. Po sesji, którą wykonali dla mojej firmy, odbiór był znakomity i jednocześnie zauważony przez branżę. Żyjemy w świecie social mediów, jeżeli dba się o nie i o to, żeby jak najlepiej pokazać produkt, który wytwarzasz, jest się zauważalnym dla wszystkich. Nawet dla ludzi z pierwszych stron gazet.
- Wiem, że mieszka pani i pracuje w Warszawie, czy łączy pani pracę zawodową z projektowaniem?
- Pracowałam w zawodzie do momentu tworzenia firmy. Jestem inżynierem odnawialnych źródeł energii, a to dość daleko od branży odzieżowej.
W Warszawie mieszkam, ale jednak jedną nogą ciągle jestem we Włocławku. Tutaj mam pracownię, w której się zamykam podczas tworzenia nowych kolekcji. Tutaj są też dwie szwalnie, z którymi współpracuję. Zatem „kręcenie” się między tymi dwoma miastami jest nieuniknione.
- Piękne zdjęcia z uroczystości ślubnej, panny młodej i druhen, na pani profilu społecznościowym to sygnał, że robi pani coś więcej, niż projekty eleganckich pidżam i bielizny nocnej?
- Jeżeli chodzi o drugą markę Rose Avenue to pomysłodawczynią jest moja przyjaciółka z Warszawy - Karolina Jakimiak, która w tym roku brała ślub, a ja byłam jedną z druhen. Nie znalazłyśmy w Polsce sukienki, która nam się spodobała, ale inspiracją okazał się pinterest. To serwis, gdzie można szukać inspirujących stylizacji, wzornictwa, wnętrz. Znalazłyśmy tę sukienkę, która jest bardzo znana w Ameryce. To wersja dla panny młodej i druhen - ta sama suknia, ale w wielu wersjach. Karolina szybko wpadła na pomysł, aby ułatwić życie innym pannom młodym, które szukają czegoś podobnego dla swoich druhen w Polsce. Ponieważ Karolina na co dzień prowadzi restaurację w Warszawie, potrzebowała kogoś, kto trochę więcej wie o modowym biznesie. I tak połączyłyśmy siły i powstało Rose Avenue, które dopiero raczkuje, bo nie ma jeszcze dwóch miesięcy. Odbiór jest wspaniały. Widać, że czegoś takiego bardzo brakowało na naszym polskim rynku.