W pandemii Polacy budują i remontują na potęgę. Jak robić to z głową?
Rozmowa z Agnieszką Ćwiertniak-Janią, projektantką wnętrz z Krakowa.
Wiele branż jest w kryzysie, a wy ponoć macie ręce pełne roboty?
Tak. Jesteśmy świadkami największego boomu budowlanego od czasu PRL-u. Wzrósł popyt na domy, działki, duże mieszkania, ale też - remonty. Polacy, zatrzymani przez pandemię w domach, rozejrzeli się po nich. I okazało się, że brakuje w nich przestrzeni, zieleni, miejsca na kącik biurowy. Zaczął doskwierać brak ogródka czy tarasu. Ludzie, którzy kupowali mieszkania jak najbliżej centrum - zaczęli z zazdrością patrzeć na tych, którzy mieszkają na wsi, blisko lasu, mają kawałek ogródka. Ci, którzy przed pandemią nie należeli do domatorów - jedli na mieście, jak najwięcej podróżowali, w domu głównie spali - zorientowali się, że nie mają nawet w czym gotować, bo ich kuchnia jest przestarzała, niefunkcjonalna, za mała. Kolejna rzecz: przez pandemię w naszych domach pojawiło się więcej roślin. I więcej zwierząt.
Zgoda. Sama kilka miesięcy temu zdecydowałam się na psa. A takich pandemicznych psów jest na moim osiedlu znacznie więcej.
Zaczęliśmy mieć więcej czasu, a może też pojawiła się potrzeba obcowania ze zwierzętami - wiele osób to uspakaja. Wspominam o tym trendzie, bo on też ma znaczenie przy projektowaniu. W domu, w którym ma zamieszkać duży, lubiący błotne kąpiele pies, raczej nie sprawdzi się biała kanapa. Niektórzy klienci mają dodatkowe oczekiwania. Zdarzyło mi się projektować osobne pomieszczenie dla pupila. U innej klientki miałam dobrać kolory kuwet i rozmieścić je. Trzeba to było robić we współpracy z jej kotami - to indywidualiści.
Czyli to dobry czas, żeby zmienić wnętrze?
I tak, i nie. Pandemia pokazała, jak ważna jest przestrzeń wokół nas. Ale też globalne zamieszanie i inflacja spowodowały znaczny wzrost cen i wydłużenia czasu dostaw mebli, materiałów, tkanin, innych rzeczy. Trudniej jest spiąć budżet i terminy. I tym bardziej uważam, że warto zatrudnić projektanta wnętrz.
Tylko po co nam projektant?
Klasyk-pytanie. Wiedziałam, że pani je zada.
To po co?
By zaoszczędzić czas, nerwy i pieniądze.
Pieniądze? Jak to możliwe, że dzięki usłudze, za którą musimy zapłacić - i to chyba niemało - oszczędzamy pieniądze?
To bardzo proste: nie czynimy chybionych inwestycji. Urządzenie wnętrza to nie tylko ułożenie sofy czy wybranie koloru ściany. To też różne techniczne aspekty - jak prawidłowo rozplanować przyłącza, np. elektrykę, jak wybrać podłogę, żeby była nie tylko ładna, ale i służyła lata, jak wizualnie powiększyć pomieszczenie itd. Projektant ma wiedzę z budownictwa, stolarstwa, instalacji, dizajnu, nowych technologii. Śmieję się, że jesteśmy trochę inżynierami, trochę artystami, trochę psychologami, a trochę ekonomistami, bo przecież pracujemy w ramach ustalonego budżetu. I jeśli ktoś myśli, że przeglądnie strony w internecie i z łatwością urządzi sobie dobre wnętrze, to zapewniam: albo to wnętrze nie będzie dobre, albo nie będzie to łatwe zadanie. Zarówno budowanie, jak i urządzanie domu wiąże się z ogromnym stresem. Widzę, że klienci, którzy do mnie się zgłaszają - a są już wtedy na etapie stanu surowego czy deweloperskiego - są po prostu wykończeni.
Bywa, że podczas wykańczania domu kłócą się?
Człowiek w stresie zawsze jest bardziej rozdrażniony, zmęczony. Więc tak, zdarza się, że nie mogą dojść do porozumienia. Wtedy występuję w roli mediatora.
To miała pani na myśli, mówiąc, że projektant jest też psychologiem?
Nie tylko to. Ja w ogóle muszę wejść w skórę klientów, od samego początku. Zaczynam od bardzo długiej ankiety, wywiadu z klientami. Pytam nie tylko o to, jakie kolory lubią czy jaki rodzaj umywalek ich interesuje, ale również o ich pasje, preferencje, model spędzania czasu w domu i poza nim. Czasem klienci się dziwią: po co mi ta wiedza? Ale 20 lat pracy w zawodzie nauczyło mnie, że projektant powinien dość mocno wejść w rodzinę, też w jej osobistą strefę. Jeśli tego nie zrobi, nie dopasuje dobrze wnętrza. Tym bardziej że często klienci nie wiedzą jeszcze, jakie miałoby ono być. Albo nietrafnie opisują swoje potrzeby. Miałam klientkę, która chciała wnętrze tylko w bieli i szarościach, deklarowała, że nie znosi kolorów. Jednak na każde spotkanie przyjeżdżała ubrana kolorowo, z mocnymi kontrastami. Zaufałam intuicji i dodałam do projektu mocne akcenty kolorystyczne, niebieski i żółty. Była zachwycona.
Zdarza się, że potrzeby klientów są zaskakujące?
Po tylu latach w branży już nic nie powinno mnie zaskakiwać. A jednak zaskakuje. Pamiętam klientów, którzy byli zdziwieni, że w garderobie nie uwzględniłam miejsca na dwa spadochrony. Inna pani poprosiła o szafę na bieżące buty. Całe szczęście dopytałam, ile ona ma tych „bieżących butów” - bo okazało się, że 300 par. Ostatnio klienci zażyczyli sobie pokoju medytacji.
Czy pani, wchodząc do czyjegoś domu, jest w stanie określić, kiedy został urządzony?
Tak. Zdecydowanie.
Po czym?
Po akcentach charakterystycznych dla danego okresu. Od dwóch lat jest np. szał na lamele - to takie panele ścienne. Wcześniej prawie każdy miał ścianę z cegły. Ale najprościej mówić o trendach na przykładzie drewna: od 2003 roku to były wszelkie czerwonawe odmiany drewna - czereśnie, wiśnie, jabłoń locarno. Później poszliśmy w egzotyki, bardzo ciemne drewna, np. heban, merbau. Na szczęście ta moda nie trwała długo - nie przystawała ani do naszego klimatu, ani do małych, polskich mieszkań. Teraz stawiamy na rodzime drewna: dąb, orzechy, buk. Trendy widać jeszcze po kolorach.
Dalej trwa szał na biel?
Biel jest najbardziej klasycznym kolorem; łagodzi stres, wycisza i po prostu dobrze wygląda. Nigdy nie wyjdzie z mody, ale z mody wychodzą np. białe kuchnie w połysku z drewnianymi blatami. Drewno w kuchni się nie sprawdza; ono pracuje, czernieje pod wpływem wody, może się wygiąć. I o ile takie „podstarzałe” drewno będzie dobrze wyglądać w kuchni w stylu rustykalnym , to przy białych, błyszczących meblach - już nie.
Czy w wykańczaniu wnętrz jest sens iść za trendami?
Przede wszystkim powinniśmy iść za własnymi preferencjami. Natomiast trendy mogą być wskazówką, zaproszeniem do zabawy - i to też jest fajne. Tylko dobrze podejść do tego z głową, to znaczy zasadnicze elementy wnętrza - podłogi, meble kuchenne, drzwi, płytki w łazience - wybrać według klucza ponadczasowości. Te rzeczy powinny być proste, w stonowanych barwach. Szaleć można z rzeczami szybko i łatwo „zmienialnymi”: kolorem ścian, zasłonami, dywanem, lampą. To jak z mężczyzną: jeśli ma ponadczasowy, klasyczny garnitur, to zmieniając dodatki - krawat, spinkę, fular - zawsze będzie wyglądał modnie i adekwatnie do okoliczności.
Co jest modne teraz?
Wciąż popularny jest styl skandynawski, ale teraz łączy się go ze stylem japońskim i stylem boho - wakacyjnym, hipisowskim. W 2021 wracamy też do międzywojnia, do stylu art deco. Od dłuższego czasu inspirujemy się trendami PRL.
Czym tu się inspirować? Meblościanką i pawlaczem?
Meblościanka i pawlacz - na szczęście - na razie nie wracają do łask. Nie jest jednak tak, że nie mamy się czym inspirować. W czasach PLR-u, mimo ogólnej szarzyzny, mieliśmy genialnych projektantów, byliśmy świetni we wzornictwie. Niektóre meble z lat 70. są piękne i trwałe - po pół wieku wciąż są w dobrym stanie. Sama od lat próbuję przechwycić meble mojej babci. Natomiast stylem PRL-u zainteresowani są głównie młodzi ludzie. Starszym faktycznie nie kojarzy on się najlepiej.
Co czerpiemy z tego stylu?
Mamy wielki powrót lastriko. I oczywiście tapet - przy czym nie mają one już wiele wspólnego z tym pejzażami plaży lub górskiego wodospadu, które nieestetycznie odklejały się ze ścian co drugiego polskiego domu. Teraz tapety to dzieła sztuki, tworzone przez świetnych artystów, mają też świetną jakość. Obserwujemy też powrót niektórych bibelotów, na przykład kryształów. Kto się ich pozbył, teraz żałuje.
Jeśli ktoś nie ma teraz czasu i pieniędzy na remont, a chciałby coś zmienić - co ma zrobić?
Proszę mi wierzyć, że drobne przemeblowanie, dodanie kilku kwiatów, powieszenie obrazu albo kupno nowych zasłon - już może sporo zmienić. Głupie poduszki - które kosztują przecież grosze - potrafią odświeżyć wnętrze. Ważne, żebyśmy kierowali się tym, co nam się podoba. To nasze wnętrze, nie katalog ikei - i ma wyrażać nas.
Agnieszka Ćwiertniak-Jania pracuje w branży od 20 lat, prowadzi studio Format Home w Krakowie.