W miejscu dawnych zakładów Diana w Sulechowie powstanie market
- U nas niedługo tych wszystkich marketów na palcach dwóch rąk nie zliczymy - mówią mieszkańcy i podkreślają, że nie markety, a praca jest im potrzebna.
W centrum miasta, nieopodal rynku, znajdował się niegdyś zakład dziewiarski Diana, który około 15 lat temu był tu jednym z lepiej działających i się rozwijających. Nie dziwi więc, że do dziś, na pytanie o dawną Dianę, w oczach mieszkańców można dostrzec błysk. Jednak w głosie słychać rozżalenie... bo od wielu lat w zakładowych wnętrzach hula jedynie wiatr.
- Oj, to był dopiero zakład - wspomina Jerzy Dobrowolski, który od urodzenia mieszka w Sulechowie. - Tu w tym budynku biura były, a obok zakłady, gdzie tę dzianinę robili... I pokazuje na dzisiaj zrujnowane pomieszczenia. - Ładnie to kiedyś się toczyło, praca była. Ale padło. Pamiętam, że jakieś lumpeksy jeszcze potem tu otwierali, coś próbowali rozkręcić, ale nic z tego nie wyszło.
Dianę bardzo dobrze wspomina też pani Danuta, która pracowała tu w latach 70.
- Przede wszystkim dużo ludzi zatrudniali. Wszystkie socjalne rzeczy mieliśmy zapewnione. Szkoda trochę, że już jej nie ma... - mówi pani Danuta i opowiada o zakładowej stołówce, na której śniadanie i obiad można było zjeść. - Człowiek nie musiał jeszcze po powrocie do domu nad obiadem myśleć. Nigdy problemów nie było z niczym. Starsi pracownicy to niechętnie na emeryturę odchodzili, tak było dobrze...
Ludziom praca jest potrzebna, a nie market, gdzie komputery za ludzi pracują.
Pani Danuta przepracowała w Dianie siedem lat. Skończyła przyzakładową szkołę i od razu trafiła do pracy. Najmilej wspomina wycieczki, które zakład organizował dla pracowników, ale i dla dzieci. - A teraz moje chłopaki mają po 20 lat, więc Diany to już z 15 lat nie ma - wylicza z żalem kobieta.
Przez te wszystkie lata z dawną Dianą nie działo się nic. Mieszkańcy obserwowali więc, jak legendarny zakład z roku na rok popada w coraz większą ruinę. I wygląda na to... że zniknie zupełnie. Na sesji rady miasta burmistrz poinformował bowiem, że w miejscu dawnej Diany powstanie nowy supermarket.
- Budowa ruszy prawdopodobnie w pierwszym kwartale przyszłego roku. Miasto naprawdę dużo na tym zyska - informuje Ignacy Odważny, burmistrz Sulechowa i dodaje, że Dianę sprzedał komornik, bo zakład miał wielu wierzycieli. Trudno jest jednak znaleźć zwolenników tej decyzji.
- W Sulechowie nie ma dużego zakładu. No, może poza jednym, w którym właścicielem jest Niemiec i praca raz jest, a raz jej nie ma - mówi pani Danuta i wspomina dawne, lepsze czasy. - Kiedyś to nie tylko Diana była, ale i Silwana, gdzie tkaniny były, czy Dąbrówka, w której słodycze robili. A w tej chwili nie ma nic. I myślę, że ludziom praca jest potrzebna, a nie market, gdzie właściwie to komputery za ludzi pracują. Teraz młodzi tylko się snują pod blokami i klatkami, bo pracy nie ma, czasem to aż strach... - mówi.
Negatywne opinie na temat budowy marketu czytamy również na facebooku. Monika: - Kolejny market zatrudni 40 osób. Miasto nic z tego nie zyska, no chyba tyle, że zniknie strasząca Diana... i zamkną się kolejne małe sklepiki... Ja się grzecznie pytam burmistrza, dlaczego nie walczymy o zakłady pracy, w których pracowałoby 100 osób i z których miasto by miało zysk?
Ludzie teraz patrzą tylko, byle taniej kupić
Pan Leszek zauważa ironicznie, że jeszcze trochę i Sulechów stanie się jednym wielkim marketem, gdzie ulice będą robić za alejki sklepowe.
- Miasto banków, aptek i marketów. A zakładów produkcyjnych jak nie było, tak nie ma - dodaje pan Paweł.
Głosy w tym tonie zdecydowanie przeważają w opinii mieszkańców. Roman Bajor zwrócił też uwagę na inny, negatywny aspekt pomysłu budowy marketu: - Ta lokalizacja jest sprytna z punktu widzenia inwestora, ale niekorzystna z punktu widzenia rozwoju miasta. Tendencją na Zachodzie jest, że markety powstają na obrzeżach miasta. Odległość od centrum nie gra tam roli, bo po zakupy i tak obecnie jeździ się samochodami - mówi i podsuwa inny pomysł na zagospodarowanie terenu po dawnej Dianie. Jego zdaniem obecny, uzbrojony już teren, ale prywatny, mógłby być sprzedany deweloperowi na rozwój mieszkalnictwa.
- Bo ludzie lubią mieszkać blisko centrum. Dziwne jest, że w mieście, w którym liczba mieszkańców ani też zakładów się nie zwiększa, opłacalne jest budowanie marketu - mówi.
Jednak, wśród wielu głosów niezadowolenia, udało nam się wyłowić też jeden, który w budowie kolejnego marketu dostrzega... szansę. To Marian Babicz, który w Sulechowie mieszka dopiero od sześciu lat, choć Dianę zna już od ponad 20.
- Jak dla mnie nowy market to niezły pomysł. Konkurencja będzie, zrobią promocje. A ludzie teraz patrzą tylko, byle taniej kupić, prawda?