W dobie koronawirusa wielu z nas odczuwa strach. Nie wyładowuj jednak złych emocji na medyku! On ratuje nasze życie i zdrowie

Czytaj dalej
Fot. Lukasz Gdak
Natalia Dyjas-Szatkowska

W dobie koronawirusa wielu z nas odczuwa strach. Nie wyładowuj jednak złych emocji na medyku! On ratuje nasze życie i zdrowie

Natalia Dyjas-Szatkowska

Kartka od sąsiadów, wetknięta za wycieraczkę auta medyka, by ten nie wracał po dyżurze do domu. Niewpuszczanie ich do piekarni, bo mogą zarażać... Obrażanie osoby, która wróciła do kraju z zagranicy. Słyszeliście o takich sytuacjach w dobie koronawirusa? Narodowy Fundusz Zdrowia, psycholodzy, pracownicy służby zdrowia apelują do mieszkańców: bądźmy dla siebie empatyczni!

Codzienne informacje na temat nowych zakażeń koronawirusem na pewno mogą napawać lękiem. Nie usprawiedliwia nas to jednak, by reagować agresywnie w stosunku do osób zakażonych czy medyków, którzy ratują nasze życie i zdrowie...

Jak my, mieszkańcy, możemy pomóc na co dzień medykom, służbie zdrowia?

- Niepokojące jest to, że personel medyczny, który pomaga ludziom w chronieniu i ratowaniu ich zdrowia, spotyka się z odrzuceniem, agresją bierną lub bezpośrednią ze strony mieszkańców - mówi psycholog Aleksandra Mospan-Ustyniak. - Stan epidemii wywołuje wśród ludzi ogromne poruszenie, a co za tym idzie: lęk, strach, obawę o własne życie. To, co się teraz z nami dzieje, jest stanem wyjątkowym.

A. Mospan-Ustyniak zauważa, że do tej pory personel medyczny kojarzył się ludziom z tym, że ratuje życie, zdrowie.

- Natomiast personel medyczny w dobie epidemii zyskał, niestety, wśród ludzi dodatkowe znaczenie - mówi psycholog. - Niektórzy kojarzą teraz też personel z tym, że może narazić nas za zarażenie się wirusem, którego tak wszyscy się boimy. Owszem, medycy przebywają z osobami, które mogą być zakażone.

Ale musimy uświadomić sobie, że personel medyczny nie jest dla nas zagrożeniem. Trzeba pamiętać, że nadal są to osoby, chroniące nasze życie i zdrowie! To pomoże nam racjonalniej podejść do medyka.

Wśród ludzi pojawiła się obawa, której wcześniej nie było. To może wyjaśniać występowanie dystansu społecznego, choć go w żaden sposób nie usprawiedliwia.

- Nie chcę tłumaczyć agresji, ale warto, by personel medyczny zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest ona bezpośrednim, personalnym na nich atakiem - wyjaśnia A. Mospan-Ustyniak. - Nie chodzi o to, że od dziś lekarza "Jana Kowalskiego" dany mieszkaniec uważa za złą osobę. Człowiek wchodzi w pewien proces psychologiczny, generalizowania całego personelu medycznego, jako mu zagrażającego. I w ramach obrony pojawiają się różne, agresywne zachowania. Człowiek biologicznie w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia reaguje: walką, ucieczką lub zamrożeniem. W takich sytuacjach dostęp do racjonalnego myślenia jest mocno ograniczony. Obecna sytuacja jest silnie lękotwórcza, kojarzy nam się z zagrożeniem utraty życia lub zdrowia. Stąd bardzo możliwe, że te zachowania się pojawiają.

Ważne, byśmy my, osoby doświadczające lęku, zrozumieli ten proces. O czym warto pamiętać? - Personel medyczny, ratując drugiego człowieka, wypełnia pewną misję, ich praca właśnie na tym polega - mówi. A. Mospan-Ustyniak. - Oni codziennie pokonują ogrom trudu związanego z tą sytuacją. To grupa silnie narażona na strach, obawy o swe zdrowie. Gdy my, społeczeństwo, dokładamy im jeszcze niepokoju, to jest to zachowanie mocno ryzykowne.

Personel medyczny może w pewnym momencie tego psychicznie nie wytrzymać. Kto wtedy będzie nas leczył? Pamiętajmy o konsekwencjach naszych zachowań.

- Postarajmy się też znaleźć sposób, jak w tej sytuacji się samemu uspokajać - dodaje psycholog. - Im bardziej będziemy mieć swój lęk pod kontrolą, tym mniej będziemy agresywnie reagować w stosunku do innych.

Jeśli skrytykujemy, odrzucimy medyka czy jego bliskich, nie sprawi to, że nagle dana osoba przestanie być osobą bardziej narażoną na zakażenie. Nasze odrzucenie, hejt, nie zmieni zastanej sytuacji.

- Wykażmy dozę empatii i zrozumienia dla personelu medycznego, który doświadcza teraz lęku i strachu - apeluje A. Mospan-Ustyniak.

NFZ: Możesz liczyć na wsparcie psychologiczne

- Wprowadzane ograniczenia, siłą rzeczy, mają wpływ na naszą kondycję psychofizyczną - mówi dyrektor Lubuskiego Oddziału Wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia, Piotr Bromber. - Przy czym pamiętajmy, iż mają one chronić nasze zdrowie, nasze życie. Zapewne wielu z nas zadaje sobie pytanie, jak będzie teraz wyglądać nasza codzienność.

Podejmujemy działania ukierunkowane na zapewnienie poczucia bezpieczeństwa zdrowotnego Lubuszan. Jednocześnie nie zapominamy o wsparciu psychologicznym. Kilka dni temu w ramach Telefonicznej Informacji Pacjenta ruszyło całodobowe wsparcie psychologiczne.

- Ta szczególna forma pomocy skierowana jest do osób w kryzysie emocjonalnym, które źle znoszą odosobnienie, odczuwają stres lub lęk wywołany sytuacją zagrożenia epidemiologicznego - dodaje P. Bromber. - W takiej sytuacji wystarczy zadzwonić pod bezpłatny, całodobowy numer Telefonicznej Informacji Pacjenta:

tel.: 800 190 590

i poprosić o połączanie z psychologiem. Specjalista w trakcie telefonicznej rozmowy, przeprowadzi konsultację i w razie potrzeby wskaże dalszą ścieżkę postępowania np. konieczność konsultacji psychiatrycznej lub diagnozy pod kątem ewentualnej terapii.

Dyrektor LOW NFZ dodaje też, że wcześniej Akademia NFZ zaproponowała 10 spotkań z psychologiem w formie podcastów dostępnych na kanale YouTube. Każdy z nich poświęcony jest innemu zagadnieniu:

Celem podcastów jest wsparcie psychologiczne, które jest dziś ważne, ale będzie nie mniej ważne podczas wracania do tej normalności.

- Podejmujemy też działania ukierunkowane na personel medyczny - wyjaśnia Piotr Bromber. - Lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni oraz inni pracownicy medyczni mogą skorzystać z hotelu dla medyka. W naszym województwie funkcjonują dwa takie hotele. Jeden z nich znajduje się w Zielonej Górze w hotelu „Pod Dębem” przy ul. Strzeleckiej i drugi w Gorzowie Wlkp. w hotelu Gracja przy ul. Dąbrowskiego. Opłatę za pobyt pokrywa NFZ.

LOW NFZ uruchomił również specjalny numer telefonu: 22 57 49 903, pod który dzwonić mogą m.in. lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni, by podzielić się swoimi uwagami, spostrzeżeniami co do pracy w tym trudnym czasie, zgłaszać nieprawidłowości.

Widzialna Ręka wspiera medyków, jak tylko może

Zielonogórscy wolontariusze Widzialnej Ręki starają się wspierać medyków. Drukują plakaty z podziękowaniami, restauracje dostarczają posiłki do ratowników, lekarzy, pielęgniarek. Wciąż trafiają do nich maseczki szyte przez mieszkańców. Każda akcja pokazująca, że szanujemy personel medyczny za ich trud ma tutaj znaczenie!

To rodzina jest często dla medyków wielkim wsparciem psychicznym

- Niektóre zachowania ludzi wokół nas wynikają ze strachu przez nich odczuwanego. Jednak nie spotkałem się jeszcze z bezpośrednimi atakami - mówi lek. Szymon Michniewicz, specjalista medycyny ratunkowej oraz anestezjologii i intensywnej terapii ze Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. - To może wynikać ze szczególnej sytuacji w naszym województwie, nie do końca wyjaśnionej, że mamy tak mało pacjentów z potwierdzonym zakażeniem Covid-19 czy naprawdę ciężko chorych. Trochę to chyba uspokaja społeczeństwo, choć może to być mało rozsądne. Taki lęk jak w innych województwach, gdzie tych chorych jest naprawdę dużo, się nie przejawia.

Ale Zielonogórski Szpitalny Oddział Ratunkowy uczula pacjentów na emocje drugiego człowieka. Dlatego też rozpoczął akcję "Bohaterowie drugiego planu". Niektórzy medycy, pracownicy szpitala, odczuwali lęk przed powrotem do domu po pracy. By nie narażać swoich bliskich. Dlatego tak ważne jest podkreślanie, że bohaterami są również ci, wspierający na co dzień kadrę szpitala. Ich przyjaciele, bliscy, którzy także muszą się mierzyć z nową sytuacją.

- Najwięcej emocji było w rodzinach - mówi lekarz Szymon Michniewicz. - Docierały do nas informacje, że rodziny wyrażały pewne obawy. By dana osoba nie wracała po pracy do domu. Bo są dzieci, starsi bliscy. I część osób podjęła decyzję sama z siebie, że do domu po dyżurze nie wraca. Skorzystali z miejsc zorganizowanych przez szpital.

Dziś nauczyliśmy się już żyć, funkcjonować z tym ciągłym poczuciem zagrożenia.

Szymon Michniewicz podkreśla, że w systemie ochrony zdrowia nie było do tej pory czegoś takiego, jak wsparcie psychologiczne medyków.

- Jedni medycy radzą sobie lepiej, drudzy gorzej, szybko pojawia się wypalenie - mówi S. Michniewicz. - Wsparcie, które otrzymują medycy, to właśnie to od swych najbliższych. Pod warunkiem, że są oni w stanie je przekazać.

S. Michniewicz pokazuje, że np. Włosi mają swoją godzinę robienia zakupów tylko dla medyków. A jak w Polsce udowodnić, że medyk jest medykiem, by np. ktoś go w kolejce przepuścił? Większość się tego "ujawnienia" obawia i decyduje się czekać na swoją kolej w sklepie jak wszyscy inni...

Obecnie odbywają się akcje wspierające medyków: oklaski na balkonach, plakaty z podziękowaniami. Czy po epidemii będziemy dalej im dziękowali za ciężką pracę?

- Nie spodziewam się dużej zmiany w zachowaniu społeczeństwa - mówi zielonogórski lekarz.

- Wydaje się, że im dłużej będzie trwać ta sytuacja, tym bardziej lęk w społeczeństwie będzie narastał. Czy empatii można się nauczyć? Wszystko zaczyna się chyba od szacunku do drugiego człowieka i szacunku do norm społecznych. Musimy być uważni na drugą osobę. Tego nam chyba wciąż bardzo, bardzo brakuje. Obecna sytuacja chyba to jeszcze bardziej unaoczniła.

Koronawirus to jedno. Musimy nauczyć się szacunku do medyków na co dzień

- U nas w województwie tych przypadków koronawirusa nie ma za dużo i mam wrażenie, że ludzie są troszkę spokojniejsi - mówi Marcin Mańkowski dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Zielonej Górze. - Niż w reszcie kraju czy też innych państwach. Nie dotarły do mnie sygnały, że kogoś nie wpuszczono do bloku, czy ktoś nie został obsłużony w sklepie. Ale wiem jedno. Tak naprawdę za jakiś czas wrócimy do takiej normy. Teraz dziękuje się medykom, bije się brawa, ale za jakiś czas znów wrócimy do sytuacji, że ktoś będzie szarpał się z ratownikiem medycznym, czy będzie go wyzywał.

Marcin Mańkowski uważa, że niestety wrócą i takie zachowania.

- Musimy się nauczyć szacunku do drugiego człowieka. Do człowieka, który chce nam pomóc. I to już niezależnie od zawodu, który wykonuje. Szanujmy tych, którzy niosą nam pomoc. I będzie dobrze.

Natalia Dyjas-Szatkowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.