W białych smokingach witano Nowy Rok

Czytaj dalej
Fot. archiwum prywatne
Anna Gronczewska

W białych smokingach witano Nowy Rok

Anna Gronczewska

W 1935 roku w Łodzi zorganizowano rekordową liczbę zabaw sylwestrowych. Łodzianie witali Nowy Rok aż na 62 balach i mniejszych imprezach. Grały orkiestry, lało się wino i wódka, panie zachwycały kreacjami.

Ela i Witek Krajewscy wspólnie ze znajomymi Nowy Rok powitają w łódzkim hotelu DubleTree by Hilton. - Zapłacimy 890 zł za dwie osoby - wyjaśniają. - Ale od kilku lat nie byliśmy na dużej imprezie sylwestrowej, więc postanowiliśmy tym razem zaszaleć. Sylwester będzie duży, bo na dwóch piętrach hotelu ma się bawić około 600 osób. Wszystko ma być zorganizowane w amerykańskim stylu.

Wśród atrakcji będzie występ Teatru Tańca V6. Aktorzy przeniosą uczestników sylwestrowego balu w tętniące życiem centrum Broadwayu. Nowojorskie hity będzie grał zespół LAMYA oraz DJ Sebastian. Goście będą mogli skosztować między innymi potrawy kuchni amerykańskiej i chińskiej.

Ten pierwszy sylwestrowy bal

Na balach sylwestrowych łodzianie bawią się od lat pięćdziesiątych dziewiętnastego wieku. Miasto zaczynało rozkwitać, łódzkim przędzalniom wiodło się coraz lepiej, były więc pieniądze na zabawę. Na przykład w 1860 roku prezydent miasta Franciszek Taeger organizował bal dla mieszkańców w Hotelu Polskim.

„Zamówiłem w Hotelu Polskim lokal i potrzebne przysposobienie na zabawę tańcującą dziać się mającą 31 b.m.” - pisał. „Tutejsi obywatele okazali się zawsze chętnymi w licznym zebraniu się na podobną zabawę. Spodziewam się, że i teraz nikt nie odmówi swej bytności na zaimprowizowanej zabawie”.

Taki zwyczaj organizowania „tańcujących zabaw” przez włodarzy miasta trwał do wybuchu powstania styczniowego. Do sylwestrowych balów powrócono po zakończeniu żałoby. Sylwestrowe bale organizowały różne grupy społeczne. Ale bawiły się zwykle we własnym gronie. W książce „Minionych zabaw czar” Wacław Pawlak pisze, że najbogatsi łodzianie bawili się sami, by nie drażnić bogactwem i przepychem biednych. Na tych wystawnych balach podawano dwie kolacje. O północy była to gorąca, angielska kolacja. Na ranem francuska, zimna.

„Z niemałym nakładem starań i pieniędzy urządza się wielkie bale karnawałowe u wielkich przemysłowców tutejszych” - pisano we „Łodzi Współczesnej”. „Przepych toalet współzawodniczy wówczas ze zdumiewającą okazałością przyjęć we wspaniale przystrojonych salonach”.

Wacław Pawlak pisze, że czasem takie bale kończyły się groteskowo. Kiedy już na sali nie było nikogo oprócz służby, orkiestry, pijanego fabrykanta, głównego organizatora nazywanego „prezesem”, na jego żądanie zmieniano miejsce zabawy. Wszyscy przenosili się do kuchni. Przesuwano tam fortepian. Orkiestra siadała na stole i zabawa zaczynała się na nowo. Pijany „prezes” tańczył ze sprzątaczkami, pomywaczkami i dalej bawił się znakomicie. Kiedy kończyło się jedzenie i picie, fabrykant nie tracił fasonu.

- Ty Kaśka, dziś jesteś wesoła, to masz 100 rubli - mówił wręczając banknot pomywaczce.

Piotr Pająk, wodzirej z 10-letnim stażem: - Na sylwestra trzeba iść z radością, zostawiając za sobą problemy. Mam taki jeden dzień na zabawę, odpręż
archiwum prywatne Tak witano Nowy Rok w latach sześćdziesiątych minionego wieku

Bale mieszczańskie

Bale mieszczańskie były znacznie skromniejsze. Jadło się ciasta, popijało winem. Lekarze, prawnicy, urzędnicy, nauczyciele witali Nowy Rok na przykład w sali teatralnej Fryderyka Sellina przy dzisiejszej ul. Legionów. Do tańca grała im Orkiestra Miejska pod dyrekcją Roberta Orzechowskiego.

Niemcy bawili się w „Paradyżu” przy Piotrkowskiej 175 na balach organizowanych przez Towarzystwo Śpiewacze Miejskie lub przy Piotrkowskiej 100 w Domu Zgromadzenia Majstrów Tkackich.

Swoje bale, na których także witano Nowy Rok, urządzali także kelnerzy, kominiarze, ślusarze, a nawet domowi dozorcy.

Sylwester z Jadwigą Smosarską

Łódź bawiła się w sylwestrową noc także w okresie międzywojennym. Do Łodzi przyjechała witać Nowy Rok nawet Jadwiga Smosarska, jedna z największych gwiazd przedwojennego polskiego kina.

Jednak na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych łódzkie gazety narzekały, że nie ma zainteresowania balami sylwestrowymi. Zbliża się Nowy Rok, a w restauracjach i salach są wolne miejsca. Reklamy zapraszały na bal do sali Filharmonii Łódzkiej. Jego atrakcją miał być taniec egipski w wykonaniu Iril Gadeskow, pieśń indyjska zaśpiewana przez Irmę Pumanównę. A skecz „Happy end” miały wykonać gwiazdy przedwojennego kina: Maria Malicka i Zbyszko Sawan.

W 1935 roku łódzka „Republika” pisała, że zapowiada się w Łodzi huczny sylwester. „Do dnia wczorajszego złożono w starostwie grodzkiem 62 zameldowania o urządzaniu zabaw, w salach i w lokalach restauracyjnych i kawiarnianych” - pisano. „Jest to rekord w swoim rodzaju, ponieważ w latach dobrobytu liczba zabaw sylwestrowych nie przewyższała w Łodzi 30”.

W Teatrze Miejskim sylwester odbywał się pod hasłem: „Wesoło i bez karoty”. Zaprezentowano farsę Bradclla „Chcę właśnie ciebie”. Po niej goście mieli bawić się do rana przy bogato zaopatrzonym bufecie.

Dawne sylwestry wspomina Krystyna Latuszewska, łodzianka, która urodziła się przed drugą wojną światową. Mieszkała z rodzicami i trzy lata młodszym bratem Zdzisławem na osiedlu Montwiłła--Mireckiego.

- Mój tata, Edward Marian Wróblewski, był przewodniczącym Związku Weteranów Powstań Śląskich - opowiadała pani Halina. - Razem z mamą sylwestra spędzali w gronie swoich przyjaciół. Wynajmowali salę i tam witali Nowy Rok. Mama wyciągała elegancką suknię wieczorową, którą wieszała na wieszaku, a ja przyglądałam się jej z zachwytem.

Pani Halina opowiada, że w sylwestra dorośli wychodzili na bale i zabawy, a dzieci z osiedla przychodziły do jej mieszkania. Zaczynało się przymierzanie strojów dorosłych...

Powojenne zakładowe bale

Po drugiej wojnie światowej zabawy sylwestrowe i karnawałowe dalej organizowano z wielkim przepychem, choć realia i ustrój były inne. Królowały sylwestry organizowane przez zakłady prace. Łodzianie bawili się w salach restauracyjnych, ale też w salach ogródków działkowych. Na tych ostatnich balach zwykle sami musieli zadbać o jedzenie i picie, przynosząc tzw. koszyczkowe.

Józef Niewiadomski, były prezydent Łodzi, pierwszy sekretarz Komitetu Łódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, radny Rady Miasta Łodzi w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, najczęściej witał Nowy Rok na balach organizowanych przez Politechnikę Łódzką. Odbywały się one w salach klubu studenckiego.

- Raz byłem na sylwestrze w Textilimpeksie, który akurat świętował trzydziestolecie powstania - wspominał Józef Niewiadomski. - Tańczyliśmy w holu. Na dole były ustawione stoliki.

Profesor Zdzisława Janowska przez wiele lat organizowała wielkie bale na Uniwersytecie Łódzkim. Odbywały się one zawsze w Bibliotece Uniwersyteckiej. A bawiło się na nich i 300 osób. Wśród nich były wielkie postaci polskiej ekonomii. Między innymi nieżyjący już profesorowie Jan Mujżel i Cezary Józefiak.

- Było to jeszcze w latach siedemdziesiątych - dodaje prof. Janowska.

Łodzianka Mira Nowicka wraz ze swym nieżyjącym mężem Kazimierzem, który był lekarzem, bawiła się na wielu balach sylwestrowych w Łodzi. - Między innymi na pierwszym balu sylwestrowym, który został zorganizowany w Teatrze Wielkim - dodaje pani Mira. - Stoliki zostały ustawione w scenerii różnych oper, m.in. „Madame Butterfly” czy „Kniazia Igora”.

Kreacje gości bywały niezwykle eleganckie. - Niektórzy mieli na sobie białe smokingi - wspomina Mira Nowicka. - W przerwach, gdy nie grała orkiestra, puszczano filmy Walta Disneya z Myszką Miki czy Kaczorem Donaldem.

Pani Mira bardzo mile wspomina bale lekarzy, które odbywały się m.in w salach Naczelnej Organizacji Technicznej czy restauracji „Malinowa”. Do tańca grały dwie orkiestry. Jedna do Łodzi przyjechała nawet z Czechosłowacji.

- W „Malinowej” było zawsze bardzo wytrawne, dobre jedzenie - mówi pani Mira. - A na koniec wszystkim gościom serwowano deser lodowy „Melba”.

Raz z mężem poszli na bal aktora do Pałacu Poznańskiego. Nie był to jednak dobry wybór, bo orkiestra grała smętnie. - Ale miałam okazję zatańczyć z Romanem Kłosowskim, który był wtedy dyrektorem Teatru Powszechnego w Łodzi - mówi pani Mira. - Mogliśmy się zmierzyć. Okazało się, że na obcasach jestem od niego wyższa.

Ale najbardziej w pamięci Miry Nowickiej utkwił w pamięci bal ogrodników. Odbywał się salach Naczelnej Organizacji Technicznej. Organizowane były liczne konkursy, zabawy. A nagrodami w nich były kwiaty.- Każdy wychodził z balu z naręczem kwiatów - dodaje pani Mira.

Miło wspomina też bal na zamku w Uniejowie, gdzie po gości podjeżdżały sanie.

Anna Gronczewska

Jestem łodzianką więc Kocham Łódź. Piszę o historii mojego miasta, historii regionu, sprawach społecznych, związanych z religią i Kościołem. Lubię wyjeżdżać w teren i rozmawiać z ludźmi. Interesuje się szeroko pojmowanym show biznesem, wywiady z gwiazdami, teksty o nich.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.