Uwaga, uwaga, nadchodzą! Obcy zdobywają nasz kraj

Czytaj dalej
Fot. 123rf (5)
Kazimierz Turkiewicz

Uwaga, uwaga, nadchodzą! Obcy zdobywają nasz kraj

Kazimierz Turkiewicz

Niechciani pasażerowie na gapę docierają do Polski statkami, samolotami, samochodami. Wśród nich są tacy, którzy zagrażają rodzimej faunie i florze.

Na czarnej liście Ministerstwa Środowiska „cudzoziemców” zagrażających gatunkom rodzimym lub siedliskom przyrodniczym nieproszonych gości uzbierało się w sumie 52. Nieporównywalnie dłuższa jest lista przedstawicieli obcej fauny i flory w kraju nad Wisłą.

- Zinwentaryzowanych jest dotąd ok. 1300 obcych gatunków, ok. 300 jest w trakcie opracowywania - wylicza dr Wojciech Solarz z Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie, który koordynuje zbieranie danych z terenu całej Polski.

Nie znają granic

W ścisłej czołówce najgroźniejszych intruzów plasują się norka amerykańska i szop pracz. W przypadku tej pierwszej w grę wchodzą rozmnożeni potomkowie przybyszów ze wschodu (norki z terenów b. ZSRR zaczęły do nas przenikać od lat 70. zeszłego wieku), którym sekundują uciekinierskie norki z krajowych ferm. Norki atakują ryby, płazy, ptaki wodnobłotne i ich jaja.

Szop pracz trafił do nas od niemieckich sąsiadów. Początkowo grasujący głównie na zachodnich terenach Polski, ostatnimi czasy dotarł nawet w Bieszczady. Często jest nosicielem wścieklizny.

Stosunkowo nowym przybyszem na tej topliście obcych jest północnoamerykańska wiewiórka szara, dotąd rozpowszechniona zwłaszcza we Włoszech i na Wyspach Brytyjskich.

- Niedawno jako biegły byłem proszony przez policję interweniującą w sprawie nielegalnej hodowli wiewiórek szarych w jednej z miejscowości koło Wieliczki - wspomina dr Solarz.

Niechciani imigranci rozprzestrzeniają się statkami, z wodami balastowymi. Statki nabierają wodę w jednym porcie, a wypompowują w drugim, a razem z nią wszystko, co w niej jest. Taki wielogatunkowy biologiczny bulion jest wlewany, wylewany i pobierany na nowo w każdym większym porcie. Niepożądanych pasażerów „na gapę” przysparza też transport lądowy.

Egzotyka po polsku

Nie bez znaczenia jest jeszcze jedno źródło obcych gatunków w rodzimej przyrodzie - właściciele egzotycznych zwierzaków. Rzecz jasna, bywa, że niektóre z nich mogą dać drapaka na wolność przez nieuwagę opiekuna, ale zdarza się, i to wcale nie tak rzadko, że są one świadomie rugowane, bo sprawiają za dużo kłopotów domownikom.

Takie żółwie ozdobne czy piranie w polskich wodach nie wzięły się tam z niczego. Po prostu zostały wpuszczone do najbliższego stawu czy jeziora. Tyle że pojawiające się w naszych akwenach piranie ludziom nie grożą, bo są to roślinożerne piranie paku. Co nie znaczy, że ich obecność nie ma żadnego znaczenia dla rodzimego środowiska naturalnego.

Zagrożenie dla rodzimych gatunków, dla bioróżnorodności nie jest bynajmniej wydumane. - Giną gatunki istniejące „od początku świata”. Zachwiana została trwająca setki lat równowaga, kiedy szkodnik natrafiał na jakiegoś swojego przeciwnika. Zmniejsza się też pula roślin mogących być lekami - zauważa prof. Kazimierz Klima z katedry agrotechniki i ekologii rolniczej Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.

Straty i strachy

Skutkiem inwazji obcych gatunków są także straty gospodarcze. W Unii Europejskiej sięgają one rocznie 12 mld euro. - W odniesieniu do Polski nie ma szczegółowych wyliczeń, ale są ogromne - ocenia prof. Klima, w którego ocenie zwalczanie gatunków inwazyjnych ma u nas miejsce w zasadzie tylko w odniesieniu do parków narodowych i obszarów Natura 2000.

Wyjątkiem jest realizowany w województwie małopolskim od kwietnia ubiegłego roku projekt „Środowisko bez barszczu Sosnowskiego”. - To pierwszy taki projekt w Polsce. Groźna roślina zostanie usunięta w 32 gminach na powierzchni 134 hektarów, przy czym wykonano już 80 proc. zaplanowanych prac - nie bez satysfakcji informuje prof. Klima, koordynator naukowy tego projektu.

Bizony zagrażają żubrom

Zbliżoną opinię na temat podejścia do zagrożeń związanych z obcymi gatunkami inwazyjnymi ma dr Solarz, który jest zwolennikiem dmuchania na zimne w przypadku sprowadzanych do Polski obcych gatunków fauny. Jego zdaniem wydanie pozwolenia na dalsze utrzymywanie stada bizonów w Kurozwękach nie było właściwą decyzją. Dobrze ogrodzony teren nie daje gwarancji, że związane z bizonami pasożyty, patogeny nie przedostaną się na nasze żubry. - Na Polsce spoczywa bardzo duża odpowiedzialność za żubra, jest on ikoną naszej przyrody - akcentuje. Bizon znajduje się na czarnej liście zakazanych gatunków.

Według Wojciecha Solarza również tolerowanie chowu norek amerykańskich jest co najmniej dyskusyjne. - Jak dotąd lobby hodowców jest na tyle silne, że stoimy na przegranej pozycji - konstatuje przyrodnik. Inna sprawa, że zmagania z nieproszonymi przybyszami nie są łatwe. Norkę amerykańską niełatwo odłowić czy odstrzelić, bo to zwierzę arcypłochliwe i chroniące się w trudno dostępnych moczarach.

Powstrzymanie napływu obcych intruzów wydaje się rzeczą mało realną. Zdaniem prof. Klimy proces zadomowienia się w naszej przyrodzie obcych gatunków roślin i zwierząt jest nie do opanowania. - Na szczęście część z nich nie rozmnaża się, ginie, zwłaszcza w zimie - uspokaja.

Swoją drogą z niektórych inwazyjnych gatunków mogą wynikać też pożytki. Robinia akacjowa wypiera rodzime gatunki, ale wiąże azot i dostarcza cennego drewna. Albo nawłoć kanadyjska. Tam, gdzie się pojawi, wszystkie rodzime rośliny jej ustępują. Ale ewentualne wykorzystanie inwazyjnej nawłoci jako surowca energetycznego nie jest wcale fantasmagorią. Dylemat energia czy żywność to już jednak inna bajka.

Gatunki inwazyjne zwierząt:

Gatunki inwazyjne roślin:

Autor: Kazimierz Turkiewicz

Kazimierz Turkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.