Twaróg: „Masoński, bezbożny pomysł”, którego potrzebujemy jak nigdy
Przez lata powtarzałem sobie, żeby się specjalnie nie martwić. Pamiętałem bowiem „koniec UE, jaką znamy”, gdy Irlandia odrzuciła Traktat Lizboński, pamiętałem desperackie „Nicea albo śmierć” Rokity, które to hasło na chwilę wręcz wykluczyło nas z unijnej rodziny, pamiętam Giertycha, który straszył Unią Europejską, pamiętam cały LPR nazywający UE „masońskim, bezbożnym pomysłem”. Pamiętam wreszcie, że poseł Macierewicz z dwoma kolegami zaskarżyli nasz Traktat Akcesyjny do Trybunału Konstytucyjnego, bo uważali, że ogranicza on suwerenność narodu.
Pamiętam więc co najmniej kilka kryzysów, które wtedy wydawały się końcem świata i co najmniej kilku polityków, którzy wygadywali androny, o których dziś woleliby zapomnieć. Gdy przed nami ważny szczyt w Rzymie, jubileuszowy i symboliczny (60 lat od Traktatów Rzymskich, ustanawiających EWG), gdzie Unia decydować ma o kierunkach, którymi podąży, wspominanie tych dętych problemów z przeszłości dodaje otuchy. Bo może jest nadzieja, że obecny kryzys to kolejna przeszkoda, którą uda się pokonać?
To jednak wersja dla optymistów. Bo wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia ze zmianami historycznymi i to nie tylko w Europie. Oczywiście, jeszcze nie wiemy, jak głęboko Deklaracja Rzymska zaważy na dwóch albo trzech „prędkościach” Europy i naszym drugoligowym statusie. Ale wiemy, że Brexitu cofnąć się nie da. Wiemy też, że trwa wojna u naszych sąsiadów, której skutków nie da się odwrócić. Wiemy również, że Turcja jest nieprzewidywalna, populiści na fali, a wojna informacyjna zbiera żniwo.
Przez 13 lat Unia zmieniła Polskę całkowicie. I to dobrze. Natomiast Polska w żaden właściwie sposób nie zmieniła Unii - i to dość mało ambitne. Dlatego podjęte teraz próby wpłynięcia na losy tej kilkudziesięcioletniej organizacji mają sens. Demokratyzacja, jawność procedur - nikt rozsądny nie podważa faktu, że to ważne polskie postulaty. Cóż, kiedy zanim pojawiliśmy się w tej grze jako poważny gracz, wystąpiliśmy w cyrkowym prologu z Saryuszem i Tuskiem w roli głównej. A wcześniej poobrażaliśmy się na unijne instytucje, które wykazały władzy kardynalne błędy.
I dziś zamiast walczyć o UE ramię w ramię z silnymi (do czego predestynują nas 13-letni staż i skok, który przez te lata wykonaliśmy), traktowani jesteśmy jak element niepewny i obciążenie, które Unia nieostrożnie wzięła sobie na barki.
Marek Twaróg, redaktor naczelny DZ
TWITTER: @MAREKTWAROG