Trzy ofiary tragedii w Gądkowie Wielkim. Czy kierowca uciekł?
- Młodzi mieli zapięte pasy, nie mieli jak wyjść... Ale może gdyby on nie uciekł byliby z nami, a nie spłonęli żywcem - mówią we wsi.
Na miejscu tragedii przy ul. Dworcowej, co rusz zatrzymywał się jakiś samochód. - Dowiedziałam się dzisiaj rano, że tutaj doszło do wypadku. Nie wiem kim były ofiary. Podobno byli młodzi. To straszne... - powiedziała nam jedna ze spotkanych kobiet.
- Mieszkam obok. Ale nie było nic słychać. Żadnego pisku, huku... Obudziły mnie syreny - mówi pani Regina (dane do wiadomości redakcji). Kobieta mówi, że w samochodzie jechała 17-latka z sąsiedniej wsi. - Straszna tragedia. Uczyła się w Poznaniu. Przyjechała odwiedzić mamę i nieszczęście... W samochodzie spłonął też jej kolega. On uczył się w Słubicach - opowiada kobieta. Jacy byli? - Nie znałam ich dobrze. Ale nie mogli być konfliktowi... takie dzieci i takie nieszczęście - mówi kobieta drżącym głosem.
Jak do tego mogło dojść?
Z miejsca tragedii udajemy się dalej. Na ul. Kościuszki nikt nic nie wie. - Słyszałem, że byli młodzi. Nic więcej... - mówi koszący trawę mężczyzna w średnim wieku. W sklepie - zero informacji. W remizie - cisza. Ludzie mówią różne rzeczy: w samochodzie nie było miejscowych, albo że jechało małżeństwo. Krążą już po wsi plotki.
35 osób zginęło na lubuskich drogach od początku tego roku. 184 osoby zostały ranne.
Spotykamy jednak Roberta (dane do wiadomości redakcji). Mężczyzna wie, kto był w renault megane, który stanął w płomieniach. - 17-latka była przypięta pasami i spłonęła. To była dobra i mądra dziewczyna. Uczyła się w Poznaniu. W samochodzie zginął też chłopak pochodzący z Ukrainy, ale mieszkał tutaj. Kobieta, która jakoś wydostała się z samochodu prawdopodobnie była pod wpływem alkoholu... Niektórzy mówili, że słyszeli jak się awanturowała i wsiadała do auta - opowiada mężczyzna. Jakim sposobem wszyscy znaleźli się w jednym aucie? - Nie potrafię sobie na to pytanie odpowiedzieć... Może nie chcieli, żeby jechała pijana? - zastanawia się. Z informacji mieszkańców wynika, że pasażerowie nie byli ze sobą spokrewnieni.
Kierowca wyszedł cało?
Ludzie mówią, że samochód prowadził nieletni z sąsiedniej wsi (policja nie potwierdza, ani nie zaprzecza tym informacjom). - Uciekł, ale już rano był w rękach policji - mówią. Jeden z mieszkańców dodaje, że nie zaskoczyło go, że to właśnie on był sprawcą.
- Podobno miał problem z narkotykami - mówi. Niektórzy tragedię tłumaczą złą drogą: brukowaną nawierzchnią, brakiem odpowiednich oznakowań. - Nie chce mi się wierzyć, że miejscowi mogą ponieść śmierć na tej drodze, gdy wiedzą jaka ona jest - dodaje mężczyzna. Są świadkowie, którzy widzieli jak renault z piskiem opon wyjeżdżał ze stacji benzynowej. - Tu musiała decydować prędkość oraz brak doświadczenia. Był zbyt młody, by mieć prawo jazdy. Możliwe, że w grę wchodził też alkohol i narkotyki - mówi mieszkaniec wsi.
Ile w tym prawdy? Policja zapewnia, że dziś poda więcej informacji o wypadku.