To nie dom Wielkiego Brata, tylko internat

Czytaj dalej
Fot. Filip Kowalkowski
Katarzyna Piojda

To nie dom Wielkiego Brata, tylko internat

Katarzyna Piojda

Mieszkanka internatu Zespołu Szkół Elektronicznych w Bydgoszczy twierdzi, że jest podglądana. Inne zarzuty też ma. A dyrekcja je odpiera.

Napisała do nas 19-latka. - Od czterech lat jestem mieszkanką internatu przy Zespole Szkół Elektronicznych. Na początku internat traktowałam jak dom, ale do czasu. Ostatni rok stał się dla mnie męczarnią w tym budynku.

Kontynuuje: - Dyrektor kazał zamontować kamerę na budynku szkoły. Kamera miała być ochroną dla nowych boisk szkolnych. A tak naprawdę stała się przykrywką do podglądania nas w internacie. Kamera ma tak dobre przybliżenie, że pozwala zobaczyć wszystko w naszych pokojach, nawet ładowarkę od telefonu.

Dziewczyna twierdzi, że czuje się, jakby występowała w reality show, jak u Wielkiego Brata - tak to określa.

Roman Wojciechowski, dyrektor ZSE, tłumaczy: - Kamera służą bezpieczeństwu, a nie podglądaniu. Ona faktycznie pokazuje obraz w zbliżeniu, ale zarzut, że widać nawet ładowarkę, jest absurdalny. Cały budynek z zewnątrz jest objęty monitoringiem, a nie to, co dzieje się w środku. Zresztą: jeśli ktoś z mieszkańców naszego internatu uważa, że kamera zagląda mu przez okno, może powiesić zasłonkę. Mamy takie na stanie. Tylko upoważnione osoby - wychowawcy z internatu - mają dostęp do przeglądaniu nagrań z monitoringu.

19-latka ma kolejną uwagę. - Drugim „genialnym” pomysłem było gaszenie świateł o godzinie 23. Pan dyrektor nie liczy się z tym, że mieszkają tu nie tylko uczniowie jego szkoły, ale też innych szkół, którzy następnego dnia nie zawsze muszą wstawać o 6 rano, żeby zdążyć na lekcje. Mogą pospać dłużej i chcieliby np. pooglądać film lub się pouczyć. Dzięki interwencji Młodzieżowej Rady Internatu udało nam się wynegocjować godzinkę, to znaczy od godz. 23 do północy, gdy możemy używać lampki nocnej. Po północy natomiast należy ją bezzwłocznie wyłączyć, bo niezastosowanie się do polecenia Wielkiego Brata grozi natychmiastowym telefonem do internatu oraz interwencją wychowawców w pokoju.

Mieszkanka podaje przykład z ostatnich dni: - 5 stycznia chciałam wieczorem oglądać film z racji tego, że 6 stycznia było święto Trzech Króli i było wolne od szkoły. O godz. 23:58 wyłączyłam lampkę i leżałam w łóżku, oglądając film. Krótko po północy, około godziny 00:10, do pokoju weszła wychowawczyni. Poprosiła mnie o wyłączenie laptopa, ponieważ otrzymała przed chwilą telefon od pana dyrektora z ostrzeżeniem.

Wojciechowski wyjaśnia:

- Internat to nie akademik. Nie wszyscy mieszkańcy internatu są pełnoletni. Regulamin obowiązuje. Nocą dwóch wychowawców pilnuje bezpieczeństwa mieszkańców i porządku w budynku. Kto chce np. dłużej pouczyć się, może iść do pokoju nauki. Te znajdują się na każdym piętrze.

Katarzyna Piojda

Miałam 6 lat, gdy postanowiłam zostać dziennikarką. I tak też wyszło. Piszę o bezrobotnych, bezdomnych, ubogich, czyli o ludziach, którzy znaleźli się na życiowym zakręcie i trudno im z niego wyjść. Samo pisanie w tym przypadku to za mało. Staram się więc im pomóc wyjść z tego zakrętu. Zajmuję się także tematyką bydgoskiej oświaty. Piszę również do serwisów Regiodom.pl i Strefa Biznesu.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.