To była największa katastrofa kolejowa na ziemiach polskich

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski

To była największa katastrofa kolejowa na ziemiach polskich

Dariusz Chajewski

Czytelnik: Przypomnieliście niesamowitą historię. Czy są znane nowe szczegóły? Czytelniczka: Myślę, że kolejarze (...) po wojnie mogli otrzymać takie informacje od autochtonów

Po naszym artykule dotyczącym katastrofy kolejowej w Drzewcach, w nocy z 26 na 27 grudnia 1941 roku, otrzymaliśmy sporo maili i listów. Jan Graczyk ze Świebodzina przysłał nam nawet mapę okolicy oraz wspomnienia przedwojennych mieszkańców Drzewiec, Toporowa, Kosobudza...

Stan” nierozpoznawalny”

Przypomnijmy. Dziś znajduje się tutaj leśny przejazd na zelektryfikowanej kolejowej magistrali... A w nocy z 26 na 27 grudnia 1941 roku, na pobliskiej stacji w Drzewcach, pociąg osobowy najechał na towarowy. Na końcu tego drugiego znajdowały się cysterny... Pasażerowie nie mieli żadnych szans. W raporcie niemieckich kolejarzy znajduje się stwierdzenie: „wagony w stanie nierozpoznawalnym”. W takim razie nietrudno się domyślić, w jakim stanie były ciała ofiar.

- Moi rodzice przyjechali tutaj w 1945 roku i o tym, że jakiś zbiorowy grób znajduje się na naszym cmentarzu, mówiło się zawsze - opowiadał nam Stanisław Topolski z Koryt. - Mój tato był sołtysem i słyszał tę historię od swojego poprzednika, niemieckiego sołtysa. Z tym, że u nas mówiło się, że to ciała niemieckich kolejarzy.

To była ostra zima, sypał gęsty śnieg. W nocy z 26 na 27 grudnia jakiś kilometr przed stacją w Drzewcach zatrzymał się pociąg towarowy. Stanął przed semaforami. Na jego końcu znajdowały się cysterny wypełnione paliwem. - Nie wiadomo, dlaczego tam się zatrzymał - dodaje Adam Białas z organizacji „Pomostu”, który nie tylko jest strażakiem, ale jeszcze interesuje się historią kolei. - Może przy tak ograniczonej widoczności nie zauważył sygnalizacji? W każdym razie zatłoczony osobowy pociąg pospieszny wpadł na ostatnie wagony-cysterny stojącego pod semaforem składu towarowego. Wybuch, błyskawicznie rozprzestrzeniający się ogień, który opanował cysterny, lokomotywę, wagon pocztowy, sypialny i kilka następnych z osobowego. Pociągiem podróżowali urlopowani żołnierze Wehrmachtu, wracający na front wschodni. Wagon pocztowy, sypialny, wagony pierwszej i drugiej klasy... Pociąg zapewne był zatłoczony, bo był to okres świąteczny, na dodatek żołnierze wracający na front po świątecznym urlopie. Jak wyliczono, powinno nim podróżować około 300 osób.

Zatłoczony osobowy pociąg pospieszny wpadł na ostatnie wagony-cysterny stojącego pod semaforem składu towarowego

Tragiczne liczby

Steffen Buhr, niemiecki pasjonat historii kolei przyznaje, najbardziej interesuje się rozwiązaniami technicznymi stosowanymi na żelaznych szlakach. Na jego stronie internetowej można znaleźć kompendium informacji także na temat katastrofy. - Jak wynika z oficjalnych doniesień, w tym wypadku zginęło 41 osób. Ale rzeczywiście liczba ofiar była dramatycznie większa - mówi Buhr i cytuje źródła:

„Pociąg D 123 najechał na stojący przed stacją w Drzewcach pociąg Dg 7053, w wyniku czego doszło do eksplozji benzyny, która spowodowała spalenie się sześciu wagonów zbiornikowych pociągu Dg 7053 i pięciu wagonów pociągu D 123. Maszynista z uwagi na śnieżycę nie dostrzegł semafora odstępowego nakazującego zatrzymanie się pociągu”.

Buhr dodaje jednak, że okoliczności tragedii pełne są niejasności. Także co do liczby ofiar. Dokumenty, do których dotarł, zawierają owe 44 nazwiska. W tej liczbie znajduje się pięć osób zmarłych w szpitalu, 11 „zaginionych”. Te osoby zostały we wrześniu 1944 roku uznane za zmarłe. Dwie inne osoby zaginione, 15 wymienionych imiennie oraz siedem nieznanych pochowanych w zbiorowym grobie w Korytach w styczniu 1942 roku. Znana jest także tożsamość 67 osób rannych. Niestety, w archiwum Kolei Rzeszy Wschód nie zachowały się dokumenty - jej siedziba we Frankfurcie spłonęła. Ale z innych dokumentów wynika, że na odcinku między 46,2 a 46,35 km trasy ucierpiały grunty rolne w związku z wyciekiem paliwa.

„Śledztwo” Czytelniczki

A teraz pora na list naszej Czytelniczki (imię i nazwisko znane redakcji). „Kilka lat temu przeczytałam informację na temat tego wypadku na portalu schwiebus.pl. Poruszona tą informacją zapytałam mojego tatę, który pochodzi z Toporowa czy wie coś na ten temat. Tata i jego ojciec czyli mój dziadek, pracowali na stacji kolejowej w Toporowie. Dziadek rozpoczął pracę w Toporowie latem 1945 roku, a przybył tam z Trembowli. Na pewno nie był więc bezpośrednim świadkiem tych wydarzeń. Mój ojciec pracował tam około dwadzieścia lat później i pamięta dokładnie, że zarówno mój dziadek jak i inni kolejarze pracujący w Toporowie zwracali baczną uwagę na zabezpieczenie wagonów w trakcie wszelkich prac przy tzw. przetaczaniu wagonów, odstawianiu ich na boczne tory itd. bo powtarzali sobie nawzajem, że trzeba być bardzo ostrożnym, gdyż wagony mogą się stoczyć w stronę Drzewiec, że wydarzył się taki wypadek w czasie wojny, że wagony z benzyną potoczyły się i zderzyły z wojskowym pociągiem. Zastanawiano się nawet czy to był wypadek czy jakieś celowe działanie. Myślę, że kolejarze zaczynający pracę tuż po wojnie mogli otrzymać takie informacje od autochtonów. (...)

Druga informacja, którą udało mi się zdobyć, to nazwisko pani G., która była autochtonką, córką leśniczego czy gajowego. Mieszkali oni w czasie wojny w lesie pomiędzy Toporowem Pasałką, gdzie w czasie wojny było lotnisko wojskowe, warsztaty, a Drzewcami. Osada ta nazywała się Granicznik i leżała tuż obok rzeki Pliszki. Na mapach można ją znaleźć jako Granicznik Łagów. Otóż pani ta po wojnie mieszkała w Toporowie, opowiadała iż zna miejsce pochówku ofiar katastrofy. - Niestety mój tata był wtedy jeszcze dzieckiem i nie pamięta żadnych szczegółów. Pewnie przy nim o tym nie rozmawiano. Być może komuś ta pani opowiadała o tym miejscu. Może chodziło o Koryta, a może jest jeszcze jedno nieoficjalne miejsce. Kilka lat temu byłam z tatą w lesie i pokazywał mi miejsce po tych budynkach mieszkalnych. Zostały tam tylko fundamenty. Pamiętam jednak, że po drugiej stronie drogi jest taki kopiec, wzniesienie - o ile dobrze pamiętam kilkanaście metrów na kilka i wysokie na około dwa metry. Może to nieistotne, ale tak na wszelki wypadek wspominam. Jeśli spojrzy się na mapę to między Drzewcami, Korytami a Granicznikiem Łagowem powstaje trójkąt, więc łatwo to odnaleźć na planach...

Dariusz Chajewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.