To będzie trzecia reforma emerytalna od 2000 roku [wideo]
To będzie trzecia reforma emerytalna od 2000 roku. Ma zostać przegłosowana w grudniu, ale dotąd o niej prawie nic nie wiadomo.
W przyszłym tygodniu na forum sejmowej podkomisji rozpoczyna się pierwsza debata na temat zmian w ustawie emerytalnej.
Ale działania kolejnych rządów w tej sprawie były od dawna chaotyczne i niekiedy kłamliwe. W 2000 roku jedną z czterech wielkich reform miała być emerytalna. Szybko Polacy przekonali się, że rządowe miraże o wakacjach na Haiti były oszustwem.
W 2012 roku gabinet Donalda Tuska wydłużył wiek emerytalny do 67. roku życia. Jednocześnie ówczesny minister finansów Jacek Rostowski zapewniał, że będziemy pracować dłużej, lecz emerytury będą o wiele wyższe, szczególnie dla kobiet. Wkrótce okazało się, że to nieprawda i jeśli ktoś chce żyć godziwie na emeryturze, powinien sam odkładać pieniądze.
Podobnie, tylko na odwrót, jest ze sztandarową obietnicą premier Beaty Szydło skrócenia wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Na dobrą sprawę tylko tyle o reformie systemu emerytalnego PiS wiemy. - W tej chwili w projekcie ustawy jest jedynie kwestia obniżenia wieku emerytalnego, bez szczegółów - wyjaśnia Ewa Kozanecka z PiS, członkini sejmowej Komisji ds. Społecznych. - Nie ma na razie kryterium ilości przepracowanych lat. To nasza ważna obietnica wyborcza i tego się trzymamy.
Jarosław Gowin o uczelniach i reformie emerytalnej
Wróżenie z fusów
Posłanka Kozanecka jest pewna, że ustawa będzie uchwalona do końca roku, a wejdzie w życie jesienią 2017 r. Tymczasem nic nie wiadomo na temat kosztów czy przewidywanych wysokości emerytur. - Wszystko mamy policzone - przekonuje posłanka.
Nowoczesna Ryszarda Petru jest zdecydowanym przeciwnikiem powrotu do starych przepisów emerytalnych. Posłanka tej partii Joanna Scheuring-Wielgus podkreśla, że w sprawie projektu ustawy PiS społeczeństwo nic nie wie. - Obniżenie wieku emerytalnego wpędzi nas w kłopoty. Jak dotąd mamy tylko chaos informacyjny. Mówi się o jakichś trzech filarach, o środkach z OFE. Mamy koniec października i nikt nie ma pojęcia, jak państwo będzie gospodarowało naszymi pieniędzmi.
Zdaniem posłanki Nowoczesnej rząd w tej sprawie wróży z fusów. Zagrożeniem jest nie tylko demografia, ale głównie stan budżetu po reformie.
Paradoks polega na tym, że prezydencki projekt, zapowiadany w kampanii wyborczej Andrzeja Dudy, trafił do Sejmu prawie rok temu. Wtedy minister Kowalczyk zapowiedział, że przyszłe emerytury będą niższe od 10 do 30 proc. Ale ta maksymalna różnica będzie występowała dopiero za kilkanaście lat.
Potrzeba uczciwej debaty
Czy rząd Beaty Szydło powtórzy emerytalny chaos z 2000 i 2012 roku? - Obserwując prace rządu PO i PiS w tej sprawie, mam nieodparte wrażenie, że to błędne koło - mówi Scheuring- Wielgus. - To jest tak, jakbyśmy wjeżdżali samochodem do Torunia. Z zewnątrz widać piękne kamienice, blask, a od podwórek - niesamowity bajzel.
Paweł Skutecki z ugrupowania Kukiz’15 twierdzi, że u nich ścierają się trzy koncepcje w sprawie przyszłych emerytur. - Pierwsza, to respektowanie przepisów emerytalnych w momencie, kiedy ktoś rozpoczynał pracę i zgadzał się na tamte warunki i przepisy emerytalne. Druga - wolny wybór, czyli każdy może przejść na emeryturę kiedy chce, uznając, że go na to stać. Wreszcie są u nas zwolennicy obniżenia wieku, jak proponuje PiS.
Politycy Platformy odżegnują się od ocen reformy z prostego względu - niewiele o niej wiadomo. - Na razie widać tylko polityczną warstwę problemu - komentuje Tomasz Szymański, poseł PO z Grudziądza. - Natomiast cisza panuje wokół finansowania reformy, problemów demograficznych i innych konsekwencji ustawy. Poseł Szymański nie ma wątpliwości, że PiS przegłosuje swoją ustawę emerytalną, ale co w niej będzie? - Oni są w stanie przegłosować wszystko, ale Polakom należy się uczciwa debata na ten temat. Tylko demografii PiS nie przegłosuje.
Mateusz Morawiecki: W budżecie są środki na obniżenie wieku emerytalnego - z uszczelnienia podatków
(źródło: TVN24/x-news)