![Géza Röhrig gra główną rolę w „Synie Szawla”.](https://d-pt.ppstatic.pl/kadry/k/r/1/df/a2/56c0a8685a91b_o,size,1088x550,crop,0.0000x0.0167x0.9960x0.8383,opt,w,q,71,h,f701ca.jpg)
Przez jeden dzień w świeckim „Wrzosie” pokazywano nominowany do Oscara węgierski obraz o Zagładzie. Na widowni zasiadła ponad setka widzów.
- Takich tłumów na projekcji w ramach Dyskusyjnego Klubu Filmowego jeszcze nie pamiętam - mówi o czwartkowym seansie Kasia Lasota z kina „Wrzos”.
- Pokazywaliśmy inne nominowane do Oscara tytuły filmów nieanglojęzycznych, ale nigdy zainteresowanie nie było aż tak duże. Myślę, że zadecydowała tematyka.
„Syn Szawła” opowiada historię Żyda węgierskiego pochodzenia, który pracuje w grupie więźniów obozu w Oświęcimiu zajmujących się obsługą krematoriów. Pod wpływem jednego zdarzenia budzą się w nim ludzkie uczucia. Postanawia zgodnie z wymogami swojej religii pochować ciało jednego chłopca, którego zaczyna nazywać swoim synem. Wokół towarzysze przygotowują się do buntu więźniów. Prelekcję przed filmem wygłosił doktor Ireneusz Pieróg, nauczyciel historii w świeckim ZSP: - Obraz pokazuje historię z perspektywy jednostki. Trzeba mieć na uwadze, że w istocie dotyczy ona 6 milionów przedstawicieli religii żydowskiej, którzy stali się ofiarami Holocaustu.
Widzowie oglądali film w ciszy i zupełnym skupieniu. Po zapaleniu świateł bez komentarzy udali się do wyjścia.