Theresa May. Tygrysica, która chce ratować Wielką Brytanię po Brexicie

Czytaj dalej
Fot. Markus Schreiber
Aleksandra Gerszredakcja@polskatimes.pl

Theresa May. Tygrysica, która chce ratować Wielką Brytanię po Brexicie

Aleksandra Gerszredakcja@polskatimes.pl

Nowa premier Wielkiej Brytanii lubi stylowe buty, ma wśród bliskich opinię królowej lodu i jest zdeklarowaną przeciwniczką imigracji Przed Theresą May trudne zadania: Brexit oraz zjednoczenie społeczeństwa.

Wybór nowego premiera Wielkiej Brytanii dokonał się dużo wcześniej niż się spodziewano. Brytyjczycy poznali swojego nowego szefa rządu w ciągu zaledwie kilku dni. Rezygnacja Andrei Leadsom pozostawiła na placu boju jedynie Theresę May, która w środę została oficjalnie zaprzysiężona na szefa brytyjskiego rządu. Jednak o drugiej kobiecie w historii, która stanie na czele brytyjskiego rządu jest wiadomo stosunkowo niewiele. Kim jest Theresa May?

Większość osób ze środowiska politycznego na Wyspach nie ma najmniejszych wątpliwości: Theresa May to trudna kobieta. A nawet „cholernie trudna”, jak nazwał ją Kenneth Clarke, polityk z Partii Konserwatywnej, który zasiadał w rządzie między innymi Margaret Thatcher. 59-latka wydaje się być godną następczynią Żelaznej Damy - podobnie jak Thatcher jest twarda, zdecydowana i nieustępliwa. „The Guardian” zauważa że w czasach, w których polityka jest szargana przez skandale i zawirowania May reprezentuje podejście „bardziej porządne i mniej skupione na osobowości”. Nie wdaje się w pogaduszki i nie sprawia wrażenia osoby, z którą można by pójść na drinka, jak z Cameronem - zauważył poseł Partii Pracy Simon Danczuk.

Jednak May nie jest idealną kopią Thatcher. - [May] nie flirtuje. Thatcher to robiła, bez dwóch zdań. Theresa jest prawie aseksualna - mówił gazecie „The Guardian” anonimowy polityk Torysów i dodał: - Myślę, że mamy do czynienia z dojrzałym, mądrym, doświadczonym i bardzo kompetentnym politykiem, ale, jak myślę, brakuje jest ciepła i osobowości przy pierwszym poznaniu.

Znajomi May pytani o zabawne anegdoty z przyszłą premier w roli głównej wydają się mieć trudny orzech do zgryzienia. Niektórzy mówią, że lubi pić sok z lemoniadą, inni, że nigdy nie przeklina albo że przechowuje kolekcję swoich ukochanych butów w plastikowych pudełkach. Ale konkluzja jest prosta. - Myślę, że trudno jest znaleźć anegdotę - stwierdził informator Partii Konserwatywnej. - Może z wyjątkiem tego, że potrafi być odrobinę irytująca - dodaje.

Sporo osób z otoczenia Theresy May wskazuje jednak, że pani premier nie jest taką królową lodu, jak to często przedstawia to miejscowa prasa. Mówi się o jej zgodnym i pełnym uczuć związku z mężem Philipem, którego poznała w 1980 roku na studiach w St Hugh’s College na Uniwersytecie Oksfordzkim, smutku z powodu nieposiadania dzieci czy szczególnej troski o współpracowników.

- Ona jest jak tygrysica opiekująca się potomstwem - stwierdził jeden z jej asystentów, zaznaczając, że trudno zdobyć zaufanie May, jednak kiedy się już je zdobędzie, polityczka jest bardzo lojalna. I bardzo wymagająca.

W brytyjskich mediach głośno mówi się także o miłości May do stylowych butów, szczególnie do wzorów w panterkę. Niektórzy krytycy zarzucają polityczce, że jej upodobanie do pokazywania się w drogim i modnym obuwiu na politycznych spotkaniach nie współgra z jej wizerunkiem zdeklarowanej feministki. - To nie jest zabieganie o uwagę, to raczej krnąbrne: „Wiem, że jestem inteligentna i poważna, więc mogę nosić ładne buty” - powiedziała jedna ze znajomych May, dodając, że Brytyjka zupełnie nie dba o to, co mówią o niej inni.

May, córka pastora z angielskiego hrabstwa Oxfordshire postanowiła być politykiem w wieku 12 lat. Studiowała geografię, pracowała w Banku Anglii, a w 1997 r. weszła do Izby Gmin. Potem jej kariera polityczna potoczyła się szybko.

W 2002 r. została przewodniczącą Partii Konserwatywnej (to inna rola niż partyjny lider), a potem kilkakrotnie zostawała ministrem w gabinecie cieni Torysów: środowiska, transportu, ds. rodziny, kultury, mediów i sportu czy pracy. Kiedy w 2010 r. do władzy doszedł David Cameron mianował ją od razu na funkcję szefowej ministerstwa ds. kobiet i równości (pełniła ten urząd przez dwa lata) oraz ministerstwa spraw wewnętrznych. Brytyjce nie da się więc odmówić doświadczenia, które może przydać się w jej w trudnych czasach - to na jej barkach spoczywać bowiem będzie wyprowadzenie kraju z Unii Europejskiej.

Polityczka optowała za pozostaniem we Wspólnocie, jednak, jak zauważa portal Vox, robiła to tak nieśmiało, jakby nie chciała zrażać do siebie zwolenników Brexitu. Teraz May zmieniła front. - Brexit oznacza Brexit i zamierzamy zamienić to w sukces - mówiła w poniedziałek, zapowiadając, że rozpocznie procedurę wychodzenia z Unii Europejskiej pod koniec roku. Wcześniej chce bowiem wynegocjować z unijnymi liderami umowę, która zapewni Wielkiej Brytanii dostęp do europejskich rynków, ale uchroni ją przed niepohamowaną migracją. Jednak te przeprawy z Brukselą mogą być wyjątkowo trudne - UE już wcześniej zapowiedziała bowiem, że nie da Brytyjczykom żadnej taryfy ulgowej.

To właśnie migracja jest jednym z głównych punktów polityki May - jest jej zażartą przeciwniczką. Dla wielu to rys na jej wizerunku liberalnej konserwatystki, która opowiada się za małżeństwami homoseksualnymi czy równością płciową.

- Kiedy imigrantów jest zbyt dużo, kiedy zmiany dzieją się zbyt szybko, niemożliwością jest zbudowania spójnego społeczeństwa - mówiła w 2015 roku. Przed May - po Brexicie i zjednoczeniu podzielonego po referendum społeczeństwa, czeka więc inne trudne zadanie - poradzenie sobie z kwestią unijnych imigrantów. Kwestią wyjątkową ciężką, biorąc pod uwagę ostatnie ataki na Wyspach Brytyjskich wymierzone między innymi w Polaków. Czy May znajdzie złoty środek? Może być, cytując, „cholernie trudno”.

Autor: Aleksandra Gersz

Aleksandra Gerszredakcja@polskatimes.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.