Ten raj to dzieło cystersów
Gościkowo-Paradyż. To miejsce magiczne i przesiąknięte niezwykłymi opowieściami. O świętych i grzesznikach, o wierze, ale także o pracowitości...
Muzeum zespołu pocysterskiego w Gościkowie-Paradyżu, chociaż zapewne bardziej pasowałoby określenie „opactwa”, na pierwszy rzut oka nie wygląda zbyt imponująco. Raptem jedna i to niezbyt okazała izba. Jednak tutaj przekonujemy się jak bardzo pierwsze wrażenie może mylić. To znakomite miejsce, aby rozpocząć opowieść...
- Ten niepozorny eksponat to drzwi do... krypty - opowiada nasz przewodnik Rafał Zbrożek, kleryk czwartego roku paradyskiego seminarium. - Ich miejsce w nawie głównej świątyni zajęły drewniane. I jest to miejsce naprawdę specjalne, do którego na co dzień nie mamy wstępu. Znajdują się tam szczątki cystersów z XVII wieku...
W krypcie byliśmy jakich czas temu. Wrażenie jest niesamowite i to nie tylko ze względu na liczbę doczesnych szczątków „lokatorów” opactwa. Niektóre z trumien są otwarte i ku naszemu zdumieniu mogliśmy dostrzec rysy twarzy ludzi, którzy nie żyją od kilkuset lat. To sprawa konserwującego, suchego powietrza i stałej temperatury. I nie jest to przypadek. Specjalnie przywieziono morski piasek...
Dzięki wojewodzie Broniszowi
Czy wiek XVII ma jakieś wyjątkowe znaczenie dla dziejów opactwa? - Przyznam się, że raczej jestem pod wrażeniem początków mówi kleryk. I daje dowód tego, że wizyta w muzeum to ledwie punkt wyjścia do poznania dziejów Paradyża. Już w kościele prowadzi nas przed imponujących rozmiarów obraz...
- Oto początek, rok 1234 - tłumaczy Zbrożek. - Widzimy tutaj moment, gdy wojewoda Bronisz przekazuje cystersom akt fundacyjny i nadaje dobra. Poniżej widzimy element biografii wojewody, czyli udział w bitwie pod Legnicą. Pamiętajmy, obraz powstał u progu wieku XVIII, czyli stroje, scenografia na obrazie jest charakterystyczna dla tej epoki.
Cystersi w okolice Gastecove, tak bowiem wówczas pisano miano Gościkowa, przybyli z opactwa w Brandenburgii. Zaprosił ich, za przyzwoleniem księcia wielkopolskiego Władysława Odonica i biskupa poznańskiego, znany nam już wojewoda poznański Bronisz z rodu Doliwów. Nadał im kilka wsi ze swoich dóbr rodowych. Jednak nie wszystkie znajdowały się w okolicy, raczej między Śremem i Książem. Najpierw - całkiem jak współcześnie - przyjechały tutaj specjalne „komisje” cystersów, które zadecydowały, że to obiecujące miejsce. Stąd w 1236 roku nastąpiło uroczyste poświęcenie fundacji i wprowadzenie zakonników do nowego klasztoru. To był komplement, gdyż cystersi lokalizowali swoje opactwa - krótko mówiąc - na malowniczych terenach. I obiecujących gospodarczo. Mamy zatem wzgórza i dolinę Paklicy, niedaleko jeziora. Cystersi zmienili, jak to mieli w zwyczaju, nazwę miejscowości, która stała się Paradisus Sanctae Mariae, czyli Rajem Matki Bożej. To nie był przypadek, cystersi byli żarliwymi orędownikami akcentów maryjnych. Świątynia paradyska poświęcona była Najświętszej Marii Pannie oraz dodatkowo św. Marcinowi - biskupowi.
Najpierw była świątynia drewniana, od 1270 murarze sprowadzeni z Doberlug zaczęli wznosić kościół. Nie była to inwestycja błyskawiczna, trwała jakieś sto lat. Poświęcenia kościoła z czternastoma ołtarzami dokonano w 1397 r...
- Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale takimi kamieniami milowymi w dziejach świątyni, ale i opactwa, były kolejne pożary, jak chociażby te w latach 1633 i 1722 - tłumaczy nasz przewodnik. - Kolejne odbudowy prowokowały zmiany stylu, mamy zatem gotyk, manieryzm i dominujący obecnie barok... Czyli zespół stawał się coraz wspanialszy.
Framuga z dłońmi Chrystusa
Kleryk prowadzi nas do kościoła. Na początek zawód. Ołtarz, o którym tyle słyszeliśmy, jest otoczony rusztowaniem. To kolejny etap prac konserwacyjnych. - Dla mnie Paradyż jest doskonałą ilustracją porzekadła „cudze chwalicie, swego nie znacie” - mówi konserwator Diana Kułakowska - Pracuję tutaj kolejny raz i jestem wprost zachwycona. To marzenie konserwatora i... miłośnika piękna.
Bo i wędrówka przez kościół przypomina podróż wehikułem czasu. Na początek drewniane drzwi, które zastąpiły te znane nam z muzeum. Pod stopami zapisane na płytach miana zakonników, których szczątki spoczywają w krypcie. Mijamy kolejnych „świadków”, czyli fragmenty dawnych fresków, architektoniczne detale, które ilustrują dzieje świątyni. - Ta ściana idealnie pokazuje ewolucję naszego kościoła - nie bez dumy mówi kleryk. - Na niej możemy zobaczyć wybitnych polskich cystersów. Tutaj widzimy tego, chyba najlepiej znanego, czyli kronikarza Wincentego Kadłubka.
Skręcamy w prawo. I gotycki napis na ścianie. Nasz przewodnik natychmiast tłumaczy, że to wprawdzie reguła benedyktyńska, ale także obowiązująca cystersów - praca i modlitwa. A te dziwne „dziury” w ścianie? - Są dwie teorie - tłumaczy nasz przewodnik. - Ta bardziej oficjalna mówi, że dzięki nim zakrystian mógł obserwować przebieg liturgii, na jakim etapie jest jej celebrowanie. Według innej to prowizoryczny konfesjonał.
Dalej jedna z większych niespodzianek. Oto podczas poprzedniego remontu, tuż obok framugi okna, odkryto dwie dłonie... Szybko zagadka została rozwiązana. Okno wybito w miejscu, gdzie znajdował się fresk przedstawiający Jezusa. Obok odsłonięto dwa przedstawienia Matki Boskiej i Jana Chrzciciela. Poniżej dwie, mniejsze postacie... Cóż, to sąd ostateczny i dwie dusze, które oddane są pod osąd.
Święta z brodą
Idziemy dalej. Kolejne przedstawienie Chrystusa... O nie, nasz błąd jest wprost katastrofalny. Postać na krzyżu to święta Wilgefortis. - To nieco legendarna postać rodem z Portugalii, która przez niektóre ludowe tradycje jest uznawana przez świętą - tłumaczy kleryk Rafał. - Oto była to piękna dziewczyna z dobrego rodu, która postanowiła podążać drogą Chrystusa. Niestety jej ojciec był poganinem i postawił sobie za cel, że wyda ją za mąż i sprowadzał na dwór kolejnych adoratorów. Dzięki modlitwom otrzymała dar, czyli zarost, który miał odstraszyć zalotników. To niestety wywołało gniew ojca, który postanowił ją... ukrzyżować. A ta postać u jej stóp to muzykant, który chciał uczynić jej kaźń lżejszą i święta w podzięce podarowała mu swój trzewik...
Wreszcie stajemy przed późnobarokowym ołtarzem. Pod pajęczyną rusztowań staramy się wypatrzyć detale. Wykonany z drewna lipowego w latach 1736-1739. Gwarantem jakości obrazów jest przedstawiających Wniebowzięcie NMP i św. Marcina był znany malarz działający na Śląsku i w Czechach - Feliks Antoni Scheffler. Tutaj jest na bogato, mamy tłum świętych (obecnie niektórzy „kurują się” w bocznych ołtarzach). ś.ś. Piotr, Grzegorz Wielki i Augustyn, Paweł, Ambroży i Hieronim oraz liczni pomniejsi święci. I bojowa inskrypcja: „Uwierzcie śmiertelni w gniewie, płonące na niebie gwiazdy bledną, gdy w niebo Dziewica wstępuje”. Wreszcie, u szczytu ołtarza, wypatrzyliśmy baldachim z glorią anielską i umieszczoną na szczycie figurę Archanioła Michała trzymającego na łańcuchu pokonanego szatana...
I taka umywalka
I wracamy do muzeum. Mamy zatem paramenty liturgiczne, przenośny ołtarzyk z XVI wieku, sutannę Jana Pawła II podarowaną podczas wizyty w Gorzowie i ewangeliarz używany wówczas przez Papieża Polaka. Mamy też szaty liturgiczne, tzw. skrzypcowe w obrządku po soborze trydenckim, gdy kapłan zwrócony był tyłem do wiernych. I wreszcie lawaterz, spotykany w starych kościołach. Co to jest? Ta taka dziwna umywalka, często zdobiona bogato, która znajdowała się w zakrystiach. Służyła do obmywania rąk przed mszą... Ale to już całkiem inna historia.
Za bramą Paradyża...
Zwiedzanie. W trakcie roku akademickiego (od października do czerwca) - od poniedziałku do soboty: 9.00; 10.00; 11.00; 12.00; 14.00, 15.00, 16.00; 17.00. We wtorki zwiedzanie niemożliwe jest w godzinach: 14.00 i 15.00. W niedzielę: 9.00; 10.00; 14.00; 15.00. W okresie wakacyjnym (od czerwca do września) codziennie: 10.00; 11.00; 13.15; 14.00; 15.00; 16.00; 17.00; 19.00.
Zwiedzanie jest niemożliwe w czasie trwania rekolekcji i dni skupienia, a może być znacznie ograniczone w czasie festiwali, konferencji, pielgrzymek, oraz innych ważnych wydarzeń. Warto wcześniej telefonicznie zgłosić zamiar zwiedzania, zwłaszcza przez grupy zorganizowane + 48 68 381 10 21. Oprowadzanie grup zorganizowanych (powyżej 15 osób) odbywa się w miarę możliwości na bieżąco, przy czym pierwszeństwo mają grupy zgłoszone wcześniej telefonicznie. Jednorazowo grupa nie powinna przekraczać 50-60 osób. Osoby przybywające indywidualnie będą oprowadzone po zebraniu się większej grupy chętnych (ok. 10 osób), jednak nie później niż po ok. 30 minutach oczekiwania.
W kościele poza dniami pielgrzymek diecezjalnych, odpustów i dni otwartej bramy nie sprawuje się liturgii ogólnodostępnej dla osób z zewnątrz. Istnieje możliwość odprawienia Mszy św. dla grupy przybywającej z własnym księdzem – po zgłoszeniu dyżurnemu furtianowi.