Tajne materiały IPN ujawnione

Czytaj dalej
Fot. Przemysław Świderski
Norbert Kowalski

Tajne materiały IPN ujawnione

Norbert Kowalski

Instytut Pamięci Narodowej odtajnił prawie 6500 dokumentów ze zbioru zastrzeżonego z okresu PRL. Chociaż zbiór został oficjalnie zlikwidowany, nadal pozostają jeszcze dokumenty do ujawnienia.

- Schizofrenia historyczna jest niedopuszczalna. Nie może być tak, że z jednej strony z honorami żegnamy Żołnierzy Wyklętych, a z drugiej nie ujawniamy zbioru zastrzeżonego. Nie chcemy budować niepodległej Polski na aktywach PRL. Dlatego ujawniamy te dokumenty - mówił podczas wtorkowej konferencji w Warszawie prezes IPN - Jarosław Szarek.

W ten sposób uzasadniał odtajnienie prawie 6500 dokumentów z dotychczasowego zbioru zastrzeżonego IPN. To efekt nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej z 2016 roku, dzięki której zbiór przestał istnieć. W zbiorze znajdowały się przede wszystkim materiały dawnych służb specjalnych z okresu PRL.

We wtorek na stronie internetowej IPN pojawiła się pierwsza część wykazu dokumentów, które zostały już przejrzane przez archiwistów oraz przedstawicieli służb specjalnych. To prawie 6500 materiałów. Do przeglądu i późniejszego ujawnienia nadal pozostało jeszcze ponad 4200 dokumentów. Powinny zostać upublicznione w ciągu kilku miesięcy.

Wypłyną dokumenty o agenturze w Kościele?
- Zbiór zastrzeżony funkcjonował od początku istnienia IPN, by chronić materiały szczególnie ważne dla bezpieczeństwa państwa. W momencie powstania IPN, upłynęło zaledwie 8 lat od przemian politycznych i uznano, że niektóre materiały powinny być chronione ze względu na to, kogo lub czego dotyczą. Od tego czasu minęło jednak 15 lat i uznano, że tych dokumentów nie trzeba już chronić - wyjaśnia przyczyny odtajnienia dokumentów Rafał Kościański, naczelnik archiwum w poznańskim oddziale IPN. Jednocześnie dodaje, że ujawnienie materiałów było „naturalną koleją rzeczy”.

Pozytywnie upublicznienie dokumentów ocenia dr Paweł Stachowiak, historyk z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jednocześnie zwraca jednak uwagę na związane z tym zagrożenie.

- Odtajnienie dokumentów jest dobrą decyzją, ale w obliczu obecnej atmosfery życia publicznego w Polsce nie można być pewnym, że nie będzie to instrument walki z opozycją - komentuje dr Paweł Stachowiak.

Jeden z historyków, z którym rozmawialiśmy, zwracał także uwagę na fakt, że służby specjalne wciąż mają wpływ na to, które dokumenty mają zostać ujawnione. - A wiadomo, kto sprawuje nadzór nad służbami. Dlatego biorąc pod uwagę dobre stosunki na linii władza-Kościół, jestem ciekaw, co stanie się, jeśli znajdą się materiały dotyczące np. agentury w Kościele. Zastanawiam się, czy one będą ujawnione - słyszymy.

Ostatnie słowo przy ewentualnym utajnieniu dokumentów podejmuje jednak prezes IPN i specjalnie powołana przez niego komisja. Na razie funkcjonariusze służb specjalnych nie wnosili o ponowne utajnienie jakichkolwiek materiałów z byłego zbioru zastrzeżonego.

Jawna przeszłość PRL czy polityczna gra PiS?
Upublicznienie dokumentów ze zbioru zastrzeżonego pozytywnie oceniają politycy PiS, którzy podkreślają, że przeszłość Polski z okresu PRL powinna być jawna, nawet jeśli jest bolesna.

- Nie powinno być odczucia, że władza chroni historię tych, którzy szkodzili Polsce. To słuszna decyzja. Od lat jestem za lustracją, dekomunizacją i odtajnieniu maksymalnej liczby dokumentów - mówi Szymon Szynkowski vel Sęk, poseł PiS.

I dodaje: - Pewne rzeczy powinny ujrzeć światło dzienne. Powinno nastąpić rozliczenie niektórych osób, lecz nie poprzez karę więzienia, a właśnie ukazanie ich roli.

Krytycznie do odtajnienia dokumentów podchodzą za to niektórzy politycy Platformy Obywatelskiej. - Celem PiS jest zdyskredytowanie niektórych osób nawet w oparciu o fałszywe informacje i materiały. Poza tym jest też wiele osób, które mogły współpracować w pozytywnym zakresie dla państwa - twierdzi Maria Janyska, posłanka PO, która uważa, że upublicznienie dokumentów przez IPN to „realizacja działań politycznych PiS”.

- PiS musiał coś „wrzucić”, by ukryć sprawę napadu na samorząd i manipulacji przy ordynacji wyborczej. To jest oczywiste, że te dokumenty pojawiły się w nieprzypadkowym czasie - uważa Maria Janyska.

Szynkowski vel Sęk odpiera te zarzuty, twierdząc, że IPN jest niezależną od PiS instytucją.
- Poza tym, przecież niektóre materiały były też odtajniane, kiedy PiS nie sprawował władzy - kończy poseł PiS.

Norbert Kowalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.