Tajemniczy pan Józef Retinger. Szara eminencja w cieniu Sikorskiego
12 czerwca 1960 r. w Londynie umiera Józef Hieronim Retinger. Oskarżano go o snucie intryg i służenie obcym wywiadom. Prawda o tej postaci jest jednak całkiem inna
Nazywano go szarą eminencją, kuzynkiem diabła i czarnym charakterem. Mówiono, że był agentem brytyjskim, sowieckim, meksykańskim i watykańskim. Oskarżano o przynależność do masonerii, walkę z Kościołem i tworzenie międzynarodowych spisków. 54 lata temu zmarł Józef Hieronim Retinger, jedna z najbardziej tajemniczych postaci polskiej historii XX w.
Jego barwne i bogate życie – działacza społecznego i politycznego, pisarza i obieżyświata, „prywatnego polityka”, jak nazwał go dr Bogdan Podgórski, autor wydanej właśnie w Krakowie najnowszej biografii Re-tingera – mogłoby śmiało stać się kanwą scenariusza filmowego.
Retinger przyszedł na świat 17 kwietnia 1888 r. w Krakowie w kamienicy przy ul. Wiślnej 3, w rodzinie znanego krakowskiego adwokata Józefa Stanisława Retingera. To właśnie Józef Stanisław reprezentował hr. Władysława Zamoyskiego w głośnym procesie o Morskie Oko. Hr. Zamoyski był ojcem chrzestnym Józefa Hieronima i objął go opieką po śmierci ojca.
Wysłał zdolnego chłopca do nowicjatu jezuitów w Rzymie, co miało być przygotowaniem do studiów w watykańskiej Academiae Nobili Ecclesiastici, kształcącej papieskich dyplomatów. Retinger junior zraził się jednak panującym tam rygorem i zrezygnował z nauki. Wyjechał za to do Paryża i podjął studia filologiczne na Sorbonie, które w 1908 r. zakończył obroną doktoratu, stając się tym samym najmłodszym w Europie doktorem nauk humanistycznych (miał 20 lat!).
Po powrocie do Krakowa, dzięki odziedziczonemu po ojcu majątkowi, wydawał przez rok stojące na wysokim poziomie czasopismo pt. „Miesięcznik Literacko-Artystyczny”. Gdy fundusze wy- czerpały się, Retinger zamknął tytuł i na propozycję Zamoyskiego wyjechał do Londynu, by prowadzić tam biuro pomocy dla polskich emigrantów zarobkowych.
Równolegle rozpoczął działania propagujące w brytyjskim społeczeństwie ideę odrodzenia Polski (Retinger znał angielski, co nie było wówczas częste w polskich elitach). Nawiązał wtedy znajomość z Josephem Conradem, którego wciągnął w w sprawy polskie. Przyjaźń z wielkim pisarzem zaciążyła potem znacząco na całym życiu Retingera. Poznał dobrze jego pisarstwo, stając się badaczem-conradystą (opublikował książkę o jego twórczości), tuż przed wybuchem I wojny światowej zaprosił go do Krakowa (co później o mało nie skończyło się internowaniem pisarza), wspólnie napisali niedokończony dramat o rewolucji w Meksyku, wzajemnie inspirowali się swoimi przygodami, a nawet razem kochali w jednej kobiecie.
Gdy wybuchła I wojna światowa, Józef Hieronim poświęcił się propagowaniu sprawy polskiej w Anglii i Francji. W 1917 r. uczestniczył w nieformalnych rozmowach pokojowych zorganizowanych w Szwajcarii przez generała zakonu jezuitów Włodzimierza Ledóchowskiego z udziałem przedstawicieli Austro-Węgier.
W tym właśnie szukać należy korzeni późniejszej opinii o Re-tingerze jako agencie Watykanu. To zaangażowanie w politykę i forsowanie sprawy polskiej sprawiły, że Retingerem zaczęły interesować się wywiady państw ententy. Doszły do tego donosy politycznych przeciwników i w efe- kcie otrzymał zakaz pobytu w Anglii i Francji. Udał się do Hiszpanii, a po kilku miesiącach klepania tam biedy postanowił popłynąć do USA.
Przypadek sprawił, że na statku poznał Luisa Napoleona Moronesa, zaufanego człowieka meksykańskiego rządu, który pod wrażeniem osobowości elokwentnego i inteligentnego młodego człowieka złożył mu propozycję pracy w charakterze doradcy. Retinger, który zawsze miał żyłkę poszukiwacza przygód, propozycję oczywiście przyjął i przez kilka lat doradzał władzom Meksyku w sprawach branży naftowej, rolnictwa, oświaty, polityki i związków zawodowych. Popierał nacjonalizację tamtejszych rafinerii będących własnością amerykańskich koncernów, ujawnił też plany amerykańskiej interwencji w Meksyku, co zresztą ściągnęło na niego ogromną niechęć Waszyngtonu.
– Wbrew późniejszym plotkom, nie brał jednak udziału w gwałtownej walce z Kościołem, jaką prowadził wówczas meksykański rząd (co stwierdził naocznie i opisał Melchior Wańkowicz w swojej książce „W kościołach Meksyku”), ale takie oskarżenie wobec Retingera oczywiście później się pojawiło – mówi dr Podgórski, który w swojej książce dokonał gruntownego oddemoni-zowania Retingera.
Życiową rolę przyszło odegrać Retingerowi podczas II wojny światowej. W pełnych chaosu dniach upadku Francji w czerwcu 1940 r. interweniował u premiera Churchilla w sprawie ewakuacji premiera Sikorskiego i polskich żołnierzy. Uzyskawszy od ministerstwa lotnictwa samolot, udał się na poszukiwanie gen. Sikorskiego. Odnalazł go w małym miasteczku Libourne i przedstawił plan ewakuacji armii polskiej do Anglii. Sikorski poleciał razem z Re-tingerem do Londynu, gdzie spotkał się z Churchillem i 19 czerwca zawarł porozumienie o organizacji Polskich Sił Zbrojnych w Wielkiej Brytanii. Tego samego dnia flota brytyjska rozpoczęła ewakuację polskich żołnierzy z Francji.
Od tego momentu Retinger stał się bliskim współpracownikiem Sikorskiego, kierownikiem jego sekretariatu, tłumaczem i doradcą politycznym. Znał dobrze brytyjskie stosunki i wielu polityków (niektórzy mówili, że wszystkich). W mocno podzielonym politycznie polskim Londynie taka rola najbliższego współpracownika premiera i człowieka dobrze ustosunkowanego wśród Anglików nie wszystkim się podobała. Tym bardziej że Retinger nie podzielał powszechnego wśród londyńskich Polaków poglądu, że sprawa polska powinna być dla Brytyjczyków najważniejsza na świecie.
Pojawiły się więc oskarżenia, że jest szarą eminencją rządu, że steruje premierem czy też działa na zlecenie wywiadu brytyjskiego. A gdy Retinger poparł zawarcie układu Sikorski–Majski doszły do tego zarzuty o prosowiec-kość. Towarzyszący wszędzie premierowi Retinger nie poleciał z nim w zakończoną katastrofą w Gibraltarze podróż na Bliski Wschód, co z kolei dało asumpt plotkom o jego udziale w zamachu na Sikorskiego.
Gdy premierem został Stanisław Mikołajczyk, Retinger został przez niego wysłany do okupowanego kraju, by rozeznać tam sytuację przed spodziewanym wkroczeniem Sowietów. Do Polski zrzucono go na spadochronie. W ten sposób w wieku 56 lat został najstarszym cichociemnym. W kraju odbył szereg spotkań z osobistościami Polskiego Państwa Podziemnego, przeżył też próbę zamachu dokonanego przez komórkę likwidacyjną AK na rozkaz nadesłany z Londynu. Rzeczy Retingera posypano bakteriami wąglika, na skutek czego doznał paraliżu nerwów obwodowych. Ledwo uszedł z życiem, a kaleką pozostał do końca życia.
Po wojnie Retinger nie wrócił do kraju i zaangażował się w bliską mu od dawna ideę zjednoczenia Europy. Dzięki swoim fenomenalnym kontaktom doprowadził wspólnie z kilkoma innymi politykami do powołania Europejskiej Ligi Współpracy Ekonomicznej, Rady Europy i Ruchu Europejskiego – organizacji działających do dziś. Dopiero gdy ideę zjednoczenia oficjalnie podjęła Francja, Retinger wycofał się, a jego rola z czasem została zupełnie zapomniana.
– Dziś w Pałacu Rady Europy w Strasburgu nie ma portretu Retingera, a o jego dorobku mało kto wie. A przecież jego wkład w zjednoczoną Europę był porównywalny (przynajmniej w początkowym okresie) z dokonaniami Jeana Monneta czy Roberta Schumana – podkreśla dr Podgórski.
Ostatnią ideą Retingera było powołanie nieformalnej grupy wpływowych osób z różnych krajów, która na okresowych spotkaniach debatowałaby nad problemami świata. Tak powstała Grupa Bilderberg, dziś otoczona nimbem tajemnicy i nazywana za- kulisowym „światowym rządem”.
– Z moich badań wynika, że Retinger nie był agentem ani demonem wszelkiego zła. Nie walczył z Kościołem i nie miał nic wspólnego ze śmiercią Sikorskiego. Całe życie działał z myślą o Polsce i dla jej dobra. Nigdy nie dorobił się majątku i zmarł w biedzie. A zamiast chwalić się jego udziałem w tworzeniu zjednoczonej Europy, u nas nikt o tym nie pamięta – podsumowuje badacz.