Ta drużyna ma charakter, ale też kilka słabości
Rozmowa z Marcinem Prusem, byłym siatkarzem i reprezentantem Polski, o wyzwaniach czekających podopiecznych Stephane’a Antigi.
- Jak pan ocenia trzecie miejsce Polaków w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich?
- Cieszmy się, że wciąż jesteśmy w grze o igrzyska olimpijskie. Ale tak już na chłodno, to turniej nie może zostać uznany za nadzwyczaj udany. Był wymagający, także w niektórych miejscach pozytywny, ale jednak w kilku sytuacjach pokazał słabości naszej drużyny.
- Jakie słabości ma pan na myśli?
- Martwię się o brak ryzyka w zagrywce. Poza tym popełniamy zbyt dużo błędów własnych, albo takich głupich, jakie nie powinny się zdarzać u mistrza świata. Kilka razy widać też było, że brakuje komunikacji między chłopakami w linii obrony i w ataku. Czasem zawodnicy szukają bloku, którego tak naprawdę nie ma. Chłopaki podejmowali indywidualne ryzyko, które sami sobie niepotrzebnie stwarzali. To są takie niuanse, do których rozwiązania wystarczy się dogadać między sobą, takie mam wrażenie. Na szczęście te niuanse nie wpłynęły na ogólny rezultat turnieju.
- Czyli jednak niedosyt.
- Na takie sytuacje mówię „zero plus”. Zajęliśmy trzecie miejsce, ale nie osiągnęliśmy tego, co było naszym głównym zamiarem. Natomiast wyszliśmy z trudnej sytuacji w ostatniej rywalizacji z Niemcami. Ten mecz falował. Mieliśmy trudności, by znaleźć stały rytm. Z wielu zagrań Stephane Antiga i jego sztab nie będą zadowoleni, ale było też kilka ważnych i przede wszystkim wygranych akcji. Chociażby Michała Kubiaka, któremu udało się jedną z takich skończyć. Wziął ciężar gry na siebie i następnie poprowadził zespół do zwycięstwa. Podsumowując, nie wszystko było idealne, ale dobrze, że nie odpadliśmy z gry o Rio.
- Wyobraża pan sobie, że Polska tam nie pojedzie?
- Inaczej, nie wyobrażam sobie, że mistrzów świata nie będzie na igrzyskach olimpijskich. Co więcej, powinni tam walczyć o medale. Trzeba sobie jednak zdać sprawę, że drużyna się zmieniła. Wielu graczy, którzy tworzyli obraz gry, odeszło. Miejmy nadzieję, że ich następcy wytrzymają ciśnienie. W Berlinie kilka razy pokazali, że są w stanie.
- Paweł Zagumny i Mariusz Wlazły powinni wrócić do kadry?
- Wszyscy powinni. Michał Winiarski też. Pytanie, czy pozwoli im na to zdrowie. To są siatkarze, którzy mają ogromne doświadczenie, o umiejętnościach nawet nie wspominam. Jako kibic powiem, że chciałbym, aby wrócili. Kwestia, ile można grać w kadrze. W końcu chodzi o to, żeby prezentować w niej odpowiedni poziom. Fajnie, że wszyscy dbają o swoje zdrowie i formę, to może pomóc. Natomiast gra o medal olimpijski jest magnesem, który przyciąga najlepszych. Inna sprawa, że miejsce w zespole też trzeba wygrać. Wbrew pozorom to nie takie proste. Kluczową sprawą jest jednak turniej w Tokio. Przygotujmy się do niego, zajmijmy miejsce dające nam awans, a potem dyskutujmy, kto powinien zagrać w Rio.
Rozmawiał Tomasz Biliński