Po 30 latach wrócił ze Szwecji do Polski. I zaczęły się kłopoty...
Jeśli Polacy za granicą czują się tak bezradni jak Szwed w Polsce, to wszystkim współczuję - mówi Ryszard Szygenda, który po 30 latach pobytu w Skandynawii wrócił do naszego kraju.
- Każda wizyta w jakiejkolwiek polskiej instytucji doprowadza mnie do szału.
Wszędzie słyszę tylko: nie wiem, mamy problem, musi pan czekać - opowiada i wyjaśnia:
- Wyjechałem za chlebem i zasady były proste: żeby legalnie tam pracować musiałem zrzec się polskiego i wystąpić o obywatelstwo szwedzkie. Los się tak ułożył, że dziś pan Ryszard zaczyna wszystko od nowa w Polsce. Obywatelstwa już jednak zmieniać nie chce. W końcu jesteśmy w Unii Europejskiej, jest swoboda przepływu osób, podejmowania pracy i przepływu kapitału.
- Co to oznacza w praktyce? Same kłopoty - opowiada pan Ryszard, który dziś mieszka w Koszalinie i opiekuje się mieszkaniem w Darłowie.
- I choć jestem współwłaścicielem lokalu, okazało się, że nie mogłem tak po prostu zapłacić rachunku za prąd. Bo jestem Szwedem! Po siedmiu rozmowach na infolinii wreszcie się udało. Problem był też z kartą pobytu.
- Z delegatury Urzędu Wojewódzkiego wysłano mnie do Szwecji, bo podobno sam paszport nie wystarczył. Gdy załatwiłem dodatkowy dokument okazało się, że jednak robiłem to niepotrzebnie! Ot nieporozumienie urzędnicze. Kłopoty były również z zameldowaniem, numerem PESEL i podatkami.
- Płacę podatki w Szwecji, ale gdy w polskim urzędzie skarbowym zapytałem się, czy skoro będę teraz mieszkał w Polsce, czy nie muszę płacić tutaj podatków, zapanowała konsternacja.O tym, że obcokrajowiec w polskim urzędzie to kłopot pan Ryszard przekonał się, gdy załatwiał formalności związane z emeryturą wypracowaną w Szwecji.
- Technicznie nie ma problemu, bo pieniądze dostaję na szwedzkie konto i przelewam je do Polski, ale wysłano mi dokument, w którym poproszono o podpis jakiejkolwiek polskiej instytucji potwierdzający raz w roku, że żyję. Wiadomo, że chcą kontrolować, czy nie wypłacają świadczeń komuś nieżyjącemu - opowiada nasz Czytelnik. Kolejne problemy były jednak dopiero przed nim. Wizyta w Urzędzie Stanu Cywilnego, na policji, u notariusza. Wszędzie odbijał się od ściany.
- Nikt nie chciał poświadczyć, że ja to ja i że żyję! - denerwuje się pan Ryszard, który nie wiedział już gdzie pójść po poradę.
Pytania w tej sprawie wysłaliśmy do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, skąd wreszcie nadeszła konkretna odpowiedź: Obywatel Szwecji powinien zgłosić się do najbliższej jednostki ZUS, gdyż tam można dokonać poświadczenia życia dla celów emerytalnych - czytamy w odpowiedzi z biura prasowego ministerstwa.
Niezależnie od powyższej możliwości, potwierdzenie takie klient może uzyskać także w szwedzkiej ambasadzie lub konsulacie.
- Obawiam się jednak, że to nie koniec moich kłopotów i godzin straconych w polskich urzędach - podsumowuje pan Ryszard i dodaje, że w Szwecji spotkał się z zupełnie innym traktowaniem: Tam nawet tłumacza zapewniają.