Małgorzata Oberlan

Szpital w Grudziądzu na linii frontu. Ratując życie, uratuje siebie?

Szpital w Grudziądzu na linii frontu. Ratując życie, uratuje siebie? Fot. FB
Małgorzata Oberlan

Kosmicznie zadłużony szpital - z tego znana była dotąd w Polsce grudziądzka lecznica. Dziś, jako jeden z 19 szpitali zakaźnych, wyznaczonych do walki z koronawirusem, toczy heroiczny bój. O życie pacjentów i własny byt.

Karetka za karetką, na sygnale. Przerażające” - tak pracownicy szpitala w Grudziądzu (woj. kujawsko-pomorskie) zapamiętali początek kwietnia. Dzień, w którym do ich placówki z Torunia przetransportowano aż 14 chorych z tamtejszego oddziału hematologii, u których wykryto koronawirusa. Jedna pacjentka ewakuacji z Torunia nie przeżyła. O życie innych chorych, z zerową odpornością, bo w trakcie chemioterapii, grudziądzki personel rozpoczął heroiczny bój.

Każdy kolejny dzień kwietniowy przynosi w Grudziądzu pot, łzy, ale i chwile satysfakcji. W jednoimiennym szpitalu zakaźnym tak teraz wygląda codzienność. Każdej doby ktoś tu umiera, ktoś walczy o oddech pod respiratorem, a ktoś inny zostaje ozdrowieńcem.

Szpital kolos i kosmiczny dług

Regionalny Szpital Specjalistyczny im. dra Władysława Biegańskiego w Grudziądzu w połowie marca, decyzją ministra zdrowia, został jednym z 19 w kraju jednoimiennych szpitali zakaźnych. Stał się placówką, do której z całego regionu transportowani są pacjenci zarażeni koronawirusem lub z takim podejrzeniem, wymagający dodatkowej, specjalistycznej pomocy.

Szpital w Grudziądzu na linii frontu. Ratując życie, uratuje siebie?
FB

Dotąd lecznica w kraju znana była najbardziej z kosmicznego zadłużenia.

- Na koniec minionego roku dług samego szpitala wynosił 457 milionów zł. Łącznie jednak z ponad 120 milionami zadłużenia, przejętego przez specjalnie utworzoną spółkę Grudziądzkie Inwestycje Medyczne, było to 580 milionów - nie kryje Beata Adwent, rzeczniczka Urzędu Miasta Grudziądza.

Wielki szpital na ponad 1000 łóżek jest placówką samorządową. Tak, tak! Dla wielu to paradoksalna sytuacja, ale tak właśnie potoczyły się losy jego i miasta. Organem prowadzącym olbrzymią lecznicę jest miasto, liczące sobie nieco ponad 94 tysiące mieszkańców. I zarazem balansujące na krawędzi bankructwa z powodu długu szpitala.

Skąd wziął się ten olbrzymi dług? Nie da się, nawet obszernie, odpowiedzieć na to pytanie, nie wywołując politycznych sporów. Przez lata dyrektorem placówki był Marek Nowak, polityk Platformy Obywatelskiej. O tym, że za jego czasów przeinwestowano placówkę, mówią wprost nawet polityczni spadkobiercy dyrektora. Przeciwnicy natomiast najchętniej ujrzeliby go na ławie oskarżonych w sądzie.

Dość wspomnieć oddawane w 2010 roku z pompą do użytku lądowisko dla śmigłowców na dachu szpitala. Na jego otwarcie przybył sam prezydent Bronisław Komorowski. Kosztowało, bagatela, ponad 4,6 mln zł. Owszem, w 85 procentach finansowane było ze środków unijnych, ale 15-procentowy wkład własny był przecież niemały.

Szpital w Grudziądzu na linii frontu. Ratując życie, uratuje siebie?
FB

Zresztą kosztowna była cała budowa szpitalnego kolosa. Pochłonęła 352 miliony złotych, a zakończona została w 2009 roku, po 25 latach prac.

- Dług inwestycyjny i brak nadzoru nad inwestycjami to jednak niejedyne powody obecnego stanu zadłużenia. Swoje zrobiły też znane innym szpitalom w kraju niedoszacowane wyceny świadczeń przez NFZ oraz koszty zatrudnienia personelu. Utrzymanie specjalistycznej kadry w Grudziądzu jest po prostu drogie. Większość lekarzy przyjeżdża z zewnątrz. Natomiast liczba łóżek i oddziałów wiąże się z koniecznością zapewniania odpowiedniej liczby personelu medycznego, w tym pielęgniarek - podkreśla Beata Adwent, rzeczniczka miasta.

Wirus dał rok na ratunek

Szpital z ponad tysiącem łóżek dla pacjentów na co dzień nie miał nawet 50-procentowego obłożenia. Do tego poziomu, jak przekazuje dyrekcja, dopiero zbliżał się w okresach szczytów infekcji i zachorowań na grypę.

Zadłużenie szpitala od lat było i jest nie tylko przedmiotem gorących, politycznych sporów, ale i doniesień do prokuratury (w stan oskarżenia z tytułu niegospodarności nikogo dotąd nie postawiono), a także szczegółowych kontroli.

- Po ostatniej kontroli Regionalnej Izby Obrachunkowej, w 2019 roku, sytuacja była bardzo trudna - nie kryje rzeczniczka prezydenta miasta. - Do końca marca bieżącego roku mieliśmy czas na podjęcie decyzji ostatecznych. Albo na spłatę 49 milionów złotych długu szpitala tylko za rok 2017, restrukturyzację i wdrożenie programu naprawczego, albo na likwidację szpitala - ciągnie Beata Adwent.

Moment decyzji, paradoksalnie, odsunęła pandemia. A dokładniej, przekształcenie szpitala w jednoimienny zakaźny. Na mocy specustawy (art. 9) grudziądzka lecznica dostała kolejne 12 miesięcy na wprowadzenie zmian.

Jakie plany na jej ratunek miał dotąd Maciej Glamowski, prezydent Grudziądza? Oddłużyć szpital z 300 mln zł w dość kontrowersyjny sposób, związany z zawiązaniem specjalnego konsorcjum na rzecz tego przedsięwzięcia i zaciągnięciem kredytu, oraz przekształcić szpital w spółkę prawa handlowego.

- Uegulowania 49 mln zł długu z kasy miasta sobie nie wyobrażamy. Nie mielibyśmy nawet za co ulic sprzątać w takiej sytuacji. Już przecież zmuszeni byliśmy podnosić ceny biletów komunikacji miejskiej, parkowania, wysokość podatku od nieruchomości i nie tylko. Likwidacji szpitala, rzecz jasna, też nikt nie bierze u nas pod uwagę. W końcu przyszliśmy tutaj, by go ratować - podkreśla Beata Adwent.

„Przyszliśmy” - mówi o sobie ekipa związana z prezydentem i, co tu kryć, bardzo mu oddana. Maciej Glamowski związany jest z Platformą Obywatelską. Prywatnie to mąż siostry Magdaleny Adamowicz, żony tragicznie zmarłego prezydenta Gdańska. Jego pomysły na rządzenie Grudziądzem i ratowanie szpitala bardzo nie podobają się przeciwnikom z prawicy. Dziś jednak, gdy lecznicę do walki z koronawirusem wyznaczył sam minister z PiS, trudno z faktami dyskutować.

A jakie one są? To nie tylko codzienne, bohaterskie wysiłki całego personelu medycznego, ratującego życie i zdrowie zarażonych pacjentów, ale i perspektywy finansowe.

Skąd płyną pieniądze?

- Te szpitale będą finansowane przez NFZ, choćby stały puste. Nie ma tutaj obaw, jeśli chodzi o straty finansowe, proszę w spokoju pracować. Finanse schodzą na drugi plan, a najważniejsze jest przygotowanie do wzrostu zachorowań - zapewniał Łukasz Szumowski, minister zdrowia, 12 marca. Słowa te padły, gdy zapowiadał stworzenie w kraju 19 jednoimiennych szpitali zakaźnych.

Na razie obietnica jest dotrzymywana. Z Grudziądza ewakuowano ponad pół tysiąca „zwykłych” pacjentów. Na oddziałach zakaźnych leży obecnie około 150 pacjentów z koronawirusem lub jego podejrzeniem. Kilkunastu pacjentów na dobę musi być podłączonych do respiratorów.

- Pieniądze z NFZ płyną w ramach zaktualizowanego kontraktu: za gotowość, za liczbę łóżek, za miejsca respiratorowe, za konkretnych chorych. Płyną też pieniądze od wojewody; były już nam przekazywane dwukrotnie - wylicza Beata Adwent.

Kolejne, niebagatelne kwoty szpital ma otrzymać z Urzędu Marszałkowskiego. Złożył zapotrzebowanie opiewające łącznie na 48 mln zł, na które składają się m.in. respiratory, karetka, sprzęt do rozprowadzania gazów medycznych.

Strumień prywatny

Pomoc finansowa i rzeczowa od marca płynie też szerokim strumieniem ze strony wielkich koncernów, mniejszych firm, fundacji, stowarzyszeń, Kościoła, WOŚP, klubów sportowych, a także od prywatnych osób. Trudno precyzyjnie oszacować skalę tego wsparcia. Wiadomo jednak, że jest olbrzymia.

Od PKO Leasing - dwa kosztowne specjalistyczne auta. Od Coca-Coli - napoje. Od Mc Donald’s - posiłki dla personelu. Od BP - karty paliwowe. Od dziesiątek przedsiębiorców, których lista na stronie i Facebooku szpitala rośnie każdego dnia.

Być może, ratując w epidemii życie pacjentom, szpital w Grudziądzu uratuje sam siebie. Sposób, w jaki poradzi sobie z pandemią, może mieć tu kluczowe znaczenie.

Małgorzata Oberlan

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.