Szlak białoruski. Kto zarabia na przerzucie imigrantów po polskiej stronie?
Od 3 do 6 tys. dolarów za osobę - tyle średnio płacili imigranci z Bliskiego Wschodu za dotarcie przez Białoruś do Niemiec. Jak wiadomo, dla wielu pułapką okazał się las na polsko-białoruskiej granicy. Zarobili na nich przemytnicy i "biura podróży". Po polskiej stronie natomiast ludzie tacy jak gdańszczanin Bogdan B., według śledczych odpowiedzialny m.in. za przerzut 42 Irakijczyków zatrzymanych pod Toruniem.
W niedzielę 24 października 2021 roku w Lubiczu pod Toruniem zatrzymano peugeota boxera, zapełnionego 42 Irakijczykami. Wiezieni przez Karolinę R. imigranci przekroczyli nielegalnie polsko-białoruską granicę i mieli dotrzeć do Niemiec.
38-letnią kobietę, oczywiście, zatrzymano i nawet tymczasowo aresztowano. Postawiono jej zarzuty pomocy w nielegalnym przekraczaniu granicy, a także narażenia życia i zdrowia przewożonych osób. Od początku było jednak wiadomo, że Karolina R. to tylko płotka w całym biznesie. Tacy przewoźnicy czy kurierzy wpadali już w Polsce. O wiele ważniejszą postacią jest gdańszczanin Bogdan B., który zorganizować miał przerzut migrantów.
Bogdan B. z Gdańska i jego rola po polskiej stronie. "Za kurs z migrantami obiecywali 2-3 tys. zł"
Pracujący nad sprawą z Lubicza kryminalni z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy wpadli na trop Bogdana B. w grudniu. Trzy dni przed wigilią zaskoczyli go na jednej ze stacji paliw w Gdańsku. Tu został zatrzymany, gdy podjechał by zatankować.
Według ustaleń kryminalnych i Prokuratury Okręgowej w Toruniu, która prowadzi śledztwo w tej sprawie (ze względu na tzw. właściwość miejscową - Irakijczyków i Karolinę R. zatrzymano wszak pod Toruniem), ten mężczyzna zorganizował przerzut migrantów spod granicy polsko-białoruskiej do Niemiec. Od października do grudnia minionego roku miał w ten sposób usiłować przerzucić w sumie przynajmniej 61 migrantów. Oprócz wspomnianych 42 Irakijczyków były to jeszcze grupy Syryjczyków. Oczywiście, nie działał sam.
Bogdanowi B. postawiliśmy nie tylko zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, która dla zysku umożliwiała nielegalne przekraczanie granicy i transport do Niemiec, ale i kierowania działaniami 4 innych osób - mówi prokurator Jarosław Kilkowski z Prokuratury Okręgowej w Toruniu.
Kim jest Bogdan B.? To 44-letni gdańszczanin z całkiem bogatą już kartoteką. W przeszłości był wielokrotnie karany za przestępstwa przeciwko mieniu, głównie kradzieże z włamaniami. Ostatnią odsiadkę za kratami skończył w 2019 roku. Po wyjściu na wolność, według jego deklaracji, utrzymywał się z dorywczych prac w budowlance. Jak jednak widać, dość szybko znalazł inne źródło dochodów...
Jak Bogdan B. znajdował kierowców? -Grupa werbowała ich między innymi przez ogłoszenia w internecie. Poszukiwano osób, które są w trudnej sytuacji finansowej. Za wykonanie zadania (czyli kursu od granicy polsko-białoruskiej do Niemiec-przyp.red.) obiecywano im po 2-3 tysiące złotych, płatne po wykonaniu zlecenia - mówi prokurator Kilkowski.
Busem pełnym migrantów, zgodnie z instrukcjami
Tak werbowani kierowcy mieli samodzielnie wynająć busa i stawić się w określonym czasie i miejscu pod granicą polsko-białoruską. Tutaj zabierali imigrantów: Irakijczyków i Syryjczyków. Dorośli, młodzież, małe dzieci - wszyscy pakowali się do samochodów w ścisku. Tak, jak było to w przypadku peugeota boxera zatrzymanego w Lubiczu, do którego zmieściły się aż 42 osoby. Potem auta, kierowane instrukcjami wysyłanymi na telefony komórkowe, miały zmierzać w kierunku Niemiec.
Czy 2-3 tysiące złotych płatne za kurs od granicy do granicy, z ryzykownymi pasażerami i świadomością łamania prawa to kusząca zapłata? - Kwota może się wydawać nieduża. Jednak nie dla osoby, która nie ma nic i jest pod ścianą. A takie właśnie werbowano - zaznacza prokurator.
Śledczy są przekonani, że Bogdan B. to element większej układanki. Musiał współpracować z pośrednikami po stronie białoruskiej. Na razie jednak gdańszczanin, po przedstawieniu mu zarzutów i tymczasowym aresztowaniu, nie jest żadnym źródłem informacji dla śledczych. - Nie przyznaje się do winy. Od początku też odmawia składania wyjaśnień. Do dziś się to nie zmieniło - dodaje prokurator.
Ile płacili Irakijczycy i Syryjczycy? I co się z nimi stało?
Nad sprawą w Toruniu pracują śledczy z Wydziału ds. Przestępczości Gospodarczej. W aktach mają protokoły z przesłuchań zatrzymanych w Lubiczu Irakijczyków. Ile migranci płacili za dotarcie do bram Unii Europejskiej? I komu konkretnie? -Na tym etapie śledztwa takich informacji nie przekazujemy - odpowiada krótko prokurator Kilkowski.
Co ważne, obcokrajowcy występują w śledztwach w różnych rolach. W sprawie Karoliny R. mają status pokrzywdzonych, bo przecież kobiecie zarzuca się narażenie ich życia i zdrowia na niebezpieczeństwo. W odrębnym postępowaniu dotyczącym już ich samych -status podejrzanych o nielegalne przekroczenie granicy.
Co się z nimi stało? Zaraz po zatrzymaniu peugeota boxera w Lubiczu, jeszcze w niedzielę, trafili do internatu szkoły w podtoruńskim Gronowie. We wtorek i środę decyzje w ich sprawie wydawał Sąd Rejonowy w Bydgoszczy. Dorośli (38 osób) usłyszeli zarzuty. Wobec wszystkich, jak przekazała Straż Graniczna, wszczęte zostały procedury zmierzające do wydalenia ich z Polski. Nim to się stanie, decyzjami sądu, umieszczeni zostali w ośrodkach dla cudzoziemców, m.in. w Kętrzynie i Lesznowoli.
"Spacer przez granicę" w ofercie dotarcia do bram raju
Media, nie tylko polskie, dotarły już do informacji o tym, z jakich ofert korzystali migranci z Bliskiego Wschodu wybierający drogę do bram raju przez Białoruś i Polskę. Co oczywiste, najpierw trafiali w ręce pośredników lokalnych, w ojczystych krajach. Wiodły ich do nich oferty z internetu. Te kusiły szlakiem białoruskim jako krótszym niż na przykład 30-dniowy grecki. Przekroczenie granicy polsko-białoruskiej przedstawiano w nich jako 15-kilometrowy spacer. "Zorientowani" zapewniali migrantów, że "wystarczy przygotować się na tydzień zimna".
Od 3 do 6 tysięcy dolarów - tyle przeciętnie za osobę mieli płacić imigranci. Oferty najczęściej zawierały: wizę na Białoruś, bilet na samolot do Mińska, noclegi w Mińsku, transport do przygranicznego lasu. Po jego pokonaniu miała się już otwierać droga prosto do Niemiec.
Część obcokrajowców wpadała w pułapkę już na starcie, bo za ofertą stali oszuści. Inni na terenie Białorusi zmuszani byli do wnoszenie kolejnych opłat. Kolejni (takie relacje się pojawiły) mieli mieć przez białoruskie służby zabierane paszporty i inne dokumenty, a nawet rzeczy osobiste, żywność i wodę.
Ci, którzy nie mieli tysięcy dolarów na skorzystanie z ofert przemytników, organizowali podróż samodzielnie. Dla nich np. na YouTube pojawiały się samouczki w języku arabskim. Zawierały instrukcje przejazdu z lotniska na dworzec w Mińsku, mapki z rozrysowanym przejściem przez białorusko-polską granicę, listy połączeń kolejowych i autobusowych z Białej Podlaskiej, Augustowa czy Suwałk.
Krytyczny rok 2021. "Ponad trzystukrotny wzrost". Szczyt kryzysu w październiku
Jak podała 12 stycznia br. Straż Graniczna, w ubiegłym roku nielegalnie przekroczyć granicę polsko-białoruską (poza przejściami granicznymi) próbowało aż 39 tysięcy 697 "obywateli państw trzecich". To ponad trzystukrotnie więcej niż w roku 2020.
-W 2020 roku, w analogicznym okresie, granicę państwową z Białorusią wbrew przepisom usiłowało przekroczyć 129 osób. Od sierpnia 2021 r. liczba cudzoziemców próbujących przedostać się na terytorium Polski, a tym samym na terytorium Unii Europejskiej, rosła z dnia na dzień. Szczyt kryzysu migracyjnego przypadł na październik, kiedy takich prób odnotowano łącznie 17447. Liczba prób przekroczenia granicy państwowej z Białorusią wbrew przepisom znacząco spadła w listopadzie - 8917 oraz w grudniu - 1740 - podsumowali pogranicznicy.
Z największą presją migracyjną zmagała się placówka Straży Granicznej w Michałowie. Na odcinku przez nią ochranianym granicę nielegalnie próbowało przejść 5466 cudzoziemców. Duże natężenie takich prób miało też miejsce w rejonie placówki w Mielniku - 4890 cudzoziemców oraz placówki w Białowieży - 4855 cudzoziemców.
WARTO WIEDZIEĆ. Wariant alternatywny: przez granicę polsko-litewską. Z "pomocą" Łotyszy
- *19 stycznia na terenie gminy Szypliszki policjanci zatrzymali do kontroli do kontroli renaulta mastera na łotewskich numerach rejestracyjnych. Busem oprócz 2 kierowców - obywateli Łotwy- podróżowało 4 obywateli Iraku.
- Po kontroli pograniczników okazało się, że rodzina (28-letni mężczyzna i 23-letnia kobieta z dzieckiem oraz 28-letni brat bliźniak męża ) nie posiadają przy sobie dokumentów uprawniających ich do wjazdu i pobytu na terytorium Polski. Irakijczycy mieli przy sobie zaświadczenia dla osób ubiegających się o azyl na Łotwie - podrobione!
- *Za przekroczenie polsko-litewskiej granicy wbrew przepisom migranci zostali zatrzymani. Natomiast dwóch obywateli Łotwy (25 i 54 lat) usłyszało zarzuty pomocnictwa w organizowaniu nielegalnego przekroczenia granicy.