Strażacy ochotnicy mogą odetchnąć z ulgą. W życie weszły nowe przepisy, które gwarantują im prawo do zasiłku chorobowego i świadczeń rehabilitacyjnych. O nowe świadczenia będą mogli ubiegać się strażacy, którzy nie podlegają ubezpieczeniu społecznemu z tytułu wypadków przy pracy i chorób zawodowych.
Zdaniem komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Jastrzębiu-Zdroju, Edwarda Debernego, ochotnicy są niezbędni w każdym mieście.
- Bez ich pomocy, strażacy zawodowi nie byliby czasem w stanie być w kilku miejscach naraz, a tak się zdarza. Nieraz już mieliśmy do czynienia z sytuacją, że trzeba jechać do jakiegoś marketu, gdzie odezwała się czujka, w tym samym czasie trzeba jeszcze zabezpieczyć wypadek i gasić pożar. Bez OSP sprawne działanie we wszystkich miejscach byłoby niemożliwe - podkreśla Edward Deberny. Na jednej zmianie w komendzie PSP przebywa 13 strażaków. Czasem to nie wystarcza. - Podczas powodzi ich pomoc też bywa nieoceniona. Wtedy tereny trzeba zabezpieczać nieraz kilka dni, a są jeszcze przecież inne akcje - mówi komendant.
Dobrze, że w Jastrzębiu ochotników w straży pożarnej nie brakuje. Jest ich około 250, w tym młodzież i starsi. Ci, którzy mogą brać czynny udział w akcjach jest około 150. Też s wyszkoleni. - Mimo to też są narażeni na wypadki. Jeden z ochotników ucierpiał podczas akcji pożarowej na terenie EC Zofiówka w grudniu ubiegłego roku - dodaje Edward Deberny.
Do tej pory taki strażak-ochotnik mógł liczyć tylko na ubezpieczenie opłacane przez Urząd Miasta i swoje prywatne składki opłacane np. przez zakład pracy.
Wśród ochotników z Jastrzębia wielu jest takich, którzy poza strażą mają jeszcze inne obowiązki nieraz kompletnie nie związane z gaszeniem pożarów. - Prowadzę swoją firmę transportową. Na akcje OSP jeżdżę dodatkowo. Można powiedzieć, że to jest zajęcie dodatkowe. Były sytuacje, że człowiek zastanawiał się, czy nie uciec. Pamiętam na przykład wielki pożar w rejonie Rud i Kuźni Raciborskiej. Wiatr się wtedy odwrócił i odciął drogę ucieczki - wspomina Józef Płonka, prezes OSP Jastrzębie Górne. Nigdy jednak nie zrezygnował z bycia strażakiem. Ochotnikiem jest od 1987 roku. Trochę z przypadku, jak sam przyznaje.
- Pracowałem kiedyś w Bziu. Jeździłem już wtedy dużymi samochodami. Niedaleko była strażnica. Kilka razy, zwłaszcza w godzinach rannych, kiedy wyły syreny i trzeba było jechać na akcję, ochotnicy nie mieli kierowcy do prowadzenia wozu strażackiego. Ja się zbierałem i im pomagałem. Tak mnie to już wciągnęło, że w końcu wstąpiłem do OSP - wspomina pan Józef. Strażakiem był też jego dziadek, który na akcje jeździł jeszcze sikawkami konnymi. Tradycja w rodzinie pozostała, bo oprócz pana Józefa, do OSP Jastrzębie Górne należą też jego żona i syn, który jest zawodowym strażakiem.
Przypadkiem do straży wstąpił też inny ochotnik, Zbigniew Krasucki, który choć jest już na emeryturze, dalej aktywnie działa w OSP Jastrzębie-Zdrój i Specjalistycznej Grupie Poszukiwawczo-Ratowniczej, w skład której obok zawodowych strażaków wchodzą też ochotnicy.
- Zaczęło się od tego, że nie chciałem iść do wojska. Kiedy miałem 18 lat nie myślałem o tym, żeby zostać strażakiem. W rodzinie nie miałem takich tradycji - wspomina pan Zbigniew. - W czasach mojej młodości nikt nie chciał pracować w straży, bo zarabiało się tam bardzo mało. Dopiero jak musiałem wybrać, albo idę do wojska, albo do straży, to jednak zdecydowałem się na to drugie - dodaje pan Krasucki. W straży został aż do emerytury. Pracował kilka lat w zakładowej straży kopalnianej, ale wrócił jednak do PSP. Okazało się, że bez straży żyć nie może.
- Po 26 latach przeszedłem na emeryturę i dalej działam. W SGPR zajmuję się szkoleniem psów ratowniczych. Jeden z moich psów był już wysłużony i musiałem się z nim pożegnać, ale teraz mam dwa kolejne: czarnego labradora Igę i szczeniaka, które też przygotowuję do egzaminów, żeby mogły brać udział w akcjach poszukiwania ludzi żywych w gruzach - zdradza nam pan Krasucki. O sytuacjach niebezpiecznych stara się nie myśleć. - Gdybym myślał, że coś może mi się stać, nie byłbym dobrym strażakiem - mówi.
- Właśnie dlatego, każda zmiana przepisów mająca wpływ na poczucie bezpieczeństwa osób ryzykujących swoim zdrowiem,w czasie ratowania innych jest pożądana - twierdzi prezes OSP Jastrzębie-Zdrój.