Stelmet zmiażdżony w Atenach

Czytaj dalej
Fot. Mariusz Kapała
Andrzej Flügel

Stelmet zmiażdżony w Atenach

Andrzej Flügel

Klęski doznał w Atenach Stelmet BC. Był to najsłabszy występ zielonogórzan w Eurolidze. W najbliższy piątek pożegnalne spotkanie.

Panathinaikos Ateny- Stelmet BC Zielona Góra 82:51 (6:23, 21:10, 20:14, 15:4)

Po znakomitym występie w Krasnodarze pojawił się się cień szansy na awans do Top-16. Podstawowym warunkiem było zwycięstwo w Atenach. Tyle, że, tak jak pisaliśmy zapowiadając ten mecz, Panathinaikos też jeszcze nie był pewny awansu. Dla mistrzów Grecji wygrana ze Stelmetem dawała już spokój przed ostatnim występem w Kownie. Mimo iż byliśmy osłabieni brakiem Vlada Sorina Moldoveanu i Nemanji Djurisicia mieliśmy jakąś nadzieję na postawienie się Panathinaikosowi.

Gospodarze pokazali swoją moc. Byli zdecydowanie lepsi i wręcz zmiażdżyli zielonogórzan, pokazując im, niestety, miejsce w szyku. Inna sprawa, że gdyby nasi zagrali na swoim przyzwoitym poziomie, to Grecy wcale nie triumfowali by tak łatwo. A zaczęło się tak dobrze. Przez pierwsze 10 minut spotkania trudno było przypuszczać że skończy się ono tak straszliwą klęską.
Niestety, stało się. Rzut oka na statystyki mówi wszystko. Skuteczność za dwa na poziomie 29,3 proc. (12 celnych na 41 prób) była wprost porażająca, podobnie za trzy - 22,7 proc. (5/22). Tylko z rzutów wolnych pod względem skuteczności przypominaliśmy ekipę z Euroligi, bo ma 13 rzutów nie trafiliśmy tylko raz. Gospodarze natomiast seryjnie marnowali wolne (trafili tylko 10 na 22 próby), ale ich przewaga w innych elementach była tak miażdżąca, że nie miało to żadnego wpływu na rezultat meczu. Przegraliśmy wyraźnie zbiórki 34:43, a różnica jeśli chodzi o asysty była niemal przepaścią. Panathinaikos miał ich 29, a Stelmet 13. A indywidualnie? Dejan Borovnjak ma 10 prób z gry trafił raz, Łukasz Koszarek dwa na osiem. Przemysław Zamojski raz na sześć. Tylko Mateusz Ponitka pod tym względem nie zszedł poniżej swego poziomu. A co powiedzieć o czterech punktach zdobytych w ostatnie kwarcie? Po prostu rozpacz. W tej ostatniej kwarcie Stelmet trafił do kosza dopiero w siódmej minucie za sprawą Szymona Szewczyka. Zespół ogarnęła straszliwa i wstydliwa niemoc.

Trener Saso Filipovski dwoił się i troił. Brał czas, zmieniał, ustawiał. Wszystko na nic...
Mariusz Kapała Trener Saso Filipovski dwoił się i troił. Brał czas, zmieniał, ustawiał. Wszystko na nic...

- Wszystko się nam strasznie posypało - powiedział w rozmowie z dziennikarzem Radia Zielona Góra, Łukasz Koszarek. - W pierwszej kwarcie dobrze broniliśmy radziliśmy sobie w ataku. Później odpadliśmy fizycznie. Zagraliśmy jeden z najgorszych meczów w Eurolidze. Szkoda, że w takim momencie. Rywale byli dużo, dużo lepsi zarówno w ataku jak i w obronie. Zmiażdżyli nas swoją fizycznością.

Tyle kapitan Stelmetu BC. Przed zielonogórzanami ostatni występ. W piątek podejmiemy w hali CRS Pinyar Karsyiaka Izmir, który też nie zdołał awansować do Top-16. Potem pozostaje nam tylko druga runda Eurocupu...

Andrzej Flügel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.