Sprawa psa trafiła do sądu. Według sąsiadów Yogi szczekał za głośno
Czy szczekający na podwórku sąsiada pies może być przyczyną konfliktu, tak potężnego, że tylko sąd może orzec kto ma rację? Okazuje się, że tak. W czerwcu w poznańskim sądzie ma zakończyć się proces w sprawie psa Yogiego, który szczeka i przeszkadza państwu W. Ci występują w roli oskarżycieli posiłkowych.
Mielno, niewielka miejscowość w gminie Czerwonak otoczona lasami. To właśnie tu, przy ulicy Akacjowej od 2015 roku mieszka Yogi - piękny nowofundland. Pies stał się jednak kością niezgody między jego właścicielem, Stanisławem Smektałą, a sąsiadami - państwem W. Przeszkadza im, gdy pies szczeka. Zwłaszcza w okresie letnim, gdy rozpoczynają korzystanie z ogródka przed domem i tarasu. W 2017 roku policja skierowała sprawę do sądu. Sąsiedzi zarzucają Stanisławowi Smektale, że jego pies zakłóca porządek publiczny i nocny wypoczynek. To wykroczenie, za które właścicielowi Yogiego grozi grzywna lub nawet ograniczenie wolności. Smektała z kolei broni psa i mówi: pies to nie słowik, szczekać musi.
Jednak czy szczekanie to jedyna przyczyna konfliktu? Długość sporu między sąsiadami z Akacjowej można już liczyć w latach.
Sąsiedzki konflikt
Państwo W. to małżeństwo, które we wsi Mielno mieszka od lat. Pan W. to radca prawny, dlatego we własnej sprawie występuje
jako oskarżyciel posiłkowy. Zdecydował się na ten krok, gdy, jak mówi, rozmowy z panem Smektałą, by uciszył psa, nie pomagały.
Początkowo Sąd Rejonowy umorzył postępowanie, ale dziś sprawa toczy się w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. Pomimo wcześniejszych przypuszczeń, że zakończy się szybko, sprawa ciągnie się już dwa lata, a jej finał poznamy najprawdopodobniej w czerwcu.
- Sąsiedzi naruszają zasady pożycia. Długi czas chodziliśmy do nich i prosiliśmy, ale to nie dawało żadnych efektów. Wiemy, że pies szczeka, to całkowicie normalne. Pilnuje posesji i kiedy zjawi się ktoś, kogo nie zna, daje o sobie znać. Chodzi nam jednak o to, że pan Smektała nie próbuje go kontrolować kiedy cały czas szczeka na nas. A psa można wychować
- tłumaczył w rozmowie z „Głosem” pan W.
Z kolei Stanisław Smektała, właściciel Yogiego nim wybuchła afera, nie zauważył wcześniej, by pies przeszkadzał sąsiadom.
- Nie wiedziałem o żadnym konflikcie. Któregoś dnia po prostu zapukała do mnie policja z pytaniem czy pies nie jest za głośno. Nie był. Ale sprawa i tak została skierowana do sądu - opowiada Smektała.
Jego działka graniczy bezpośrednio z państwem W. od północnej strony. - My mamy od tej strony taras, oni wjazd, ale i tak uważają to miejsce za wypoczynkowe. Uważają, że na wsi powinna panować bezwzględna cisza. Yogi w ciągu dnia swobodnie biega po ogrodzie, także ze względów bezpieczeństwa. Nie jest pierwszym moim psem, nie sprawia też nam problemów. Kocha ludzi, dzieci, jest przyjaźnie nastawiony, łagodny - zapewnia Smektała.
Jego zdaniem państwo W. specjalnie pobudzają psa. To właśnie dlatego Yogi ma na nich szczekać.
- On szczeka głównie wtedy, gdy pani W. pojawia się z grabiami na horyzoncie i grabi pod naszym płotem. Być może chciała kiedyś nastraszyć psa i groziła mu kijem. Nie wiem. Ale grabi cały czas latem, jesienią. Dodatkowo mają zamontowane odstraszacze zwierząt. Ponoć ich nie włączają
- opowiada.
Smektała zapewnia, że z powodu konfliktu z państwem W. wysłał Yogiego do psiego trenera.
- To nie był typowy behawiorysta, a facet, który szkoli psy. Żona pojechała z Yogim do niego, on także nas odwiedził, by zobaczyć jak pies zachowuje się na ogrodzie. Zobaczył psa, przeprowadził badania u siebie, u nas i potwierdził: Yogi ma łagodne usposobienie - mówi.
Tyle że jego słowa są przeciwko słowom państwa W. I tak Yogi stał się głośnym bohaterem szerszego konfliktu sąsiedzkiego.
Skłóceni ze wszystkimi
Yogi to jednak niejedyny pies, który państwu W. przeszkadzał. Gdy już sprawa na dobre rozgorzała w sądzie o konflikcie opowiadali także inni sąsiedzi. M. in. Joanna Wargin-Torchała, sąsiadka państwa W. i Smektały.
- Działania tych państwa noszą znamiona stalkingu i nękania. Od 2010 roku nie było miesiąca, by nie interweniowała u mnie policja, straż gminna, Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami, straż leśna, urzędnicy. Wszystkie te wizyty były na wniosek oskarżycieli. Przeszkadzało im rzekome przycinanie drzew, że pies ma za mały kojec, potem, że za duży, mycie samochodu, co nie miało miejsca, ale także brak meldunku, czy także szczekanie naszego psa. Nawet to jak głośno rozmawiam przez telefon, będąc na ogrodzie - opowiada Joanna Wargin-Torchała.
Sama sprowadziła się do Mielna w 2007 roku. - Nawet gości nie mogę zapraszać, bo boję się, że zaczną na mnie wrzeszczeć przez płot. Czuję się sterroryzowana we własnym domu. Ci państwo mają jakąś fobię, nagrywali mnie i moją rodzinę telefonem - opowiada.
Sama także w związku ze szczekaniem swojego psa, pekińczyka, została ukarana mandatem zaocznym z sądu.
- Odwołałam się i sprawę umorzono. Później zaczęła się podobna nagonka na sąsiada, pana Smektałę
- mówi Wargin-Torchała.
- Mieszkamy pod lasem, a więc pojawiają się przy ogrodzeniu dzikie zwierzęta, na które nasze psy reagują. To normalne. Jeśli państwo W. chcą spokoju absolutnego, to niech zamieszkają na bezludnej wyspie, pod warunkiem, że nie pozwą rybek pływających w morzu - dodaje.
Jak się chce, to można?
Sąsiedzki konflikt państwa W. ze Stanisławem Smektałą w 2017 roku przeniósł się na salę sądową. Będąc obserwatorem ma się wrażenie, że konfliktem zmęczeni są już świadkowie i sam sędzia, który raz po raz starał się odżegnać konflikty sąsiedzkie i skupić na tym, czy pies szczeka. Jego uwagi nie były jednak skuteczne.
Oskarżyciel posiłkowy na jednej z rozpraw przepytywał świadków, czy w 2016 roku miesiąc po miesiącu, dzień po dniu, godzina po godzinie słyszeli szczekanie psa. Większość odpowiadała, że nie pamięta, że nie notują sobie tego.
Na kolejnej odtwarzali nagrania, gdy Yogi szczeka.
- Z tych nagrań wynikało, że Yogi szczekał danego dnia np. półtorej minuty. Nie zdarzyło się, by dłużej niż pięć minut
- uważa Smektała.
Łącznie w sprawie sądowej, która pierwotnie miała trwać krótko, przesłuchać było trzeba kilkunastu świadków. Państwo W. nie chcą już komentować sprawy, przynajmniej do czasu, zapadnięcia wyroku. Twierdzą, że ich rolą nie jest komentowanie postępowania. Zapytani, czy coś zmieniło się od momentu, kiedy sprawa trafiła do sądu, komentowali, że nieco zmniejszyła się jego uciążliwość, a właściciel zaczął zwracać na niego baczniejszą uwagę. We wrześniu 2017 roku, reasumowali, że „jak się chce, to można”.
Wspólne spacery i przekupstwo smakołykami
To nie pierwsza taka sprawa w Polsce, której cichym bohaterem jest szczekający pies. W województwie zachodnio-pomorskim sąsiedzi także oskarżyli właściciela, że jego owczarek niemiecki zakłóca im mir domowy. Właściciel 9-letniego wilczura Parkera został skazany przez wymiar sprawiedliwości na dwa tysiące złotych odszkodowania na rzecz powoda. Sąd nakazał mu też... pozbycie się uciążliwego psa.
Jednak czy można oduczyć psa szczekania? W USA popularny jest zabieg „chirurgicznego uciszania, czyli podcinanie strun głosowych u psa. Ma to „wyleczyć” go ze szczekania i zapewnić spokój domownikom czy sąsiadom.
Zdania w tej sprawie są jednak podzielone. Wskazuje się, że jest to metoda niehumanitarna, a oduczenie psa szczekania, to praca dla behawiorysty, a nie chirurga.
- Pies szczekający na posesji przejawia naturalne zachowanie stróżowania, czyli pilnowania swojego terytorium. W prawidłowej formie jest to sygnał mający na celu przywołanie reszty „stada”. Jeśli „stado”, czyli w tym wypadku właściciel, nie reaguje na alarm, bądź w jakiś sposób utwierdza psa w przekonaniu, że takie zachowanie mu się podoba, wówczas szczekanie psa może się
przeciągać. Jeśli między sąsiadami istnieje konflikt, to pies też może to wyczuwać i traktować sąsiadów jak intruzów. Jeśli w ogrodzie jest zainstalowany odstraszacz zwierząt emitujący ultradźwięki, to z pewnością może to być dodatkowy czynnik irytujący psa - tłumaczy Magda Urban-Gray, instruktor szkolenia psów, behawiorystka ze szkoły dla psów Psia Wachta.
- Generalnie nowofundlandy są psami przyjaznymi dla ludzi i o niskim stopniu terytorialności, dlatego uważam, że przedstawiona sytuacja świadczy o tym, że pies znajduje się w stresie i rolą właściciela jest zrobić wszystko, by pomóc mu się uspokoić w ogrodzie i przyzwyczaić do sąsiadów. Najszybsza droga to zaprzyjaźnienie sąsiadów z psem, odbycie kilku spacerów, przekupienie go smakołykami. Wyjdzie to wszystkim na dobre - proponuje Urban-Gray.
Jednak widząc jak daleko zabrnął już spór między sąsiadami w Mielnie, można przypuszczać, że dobrej woli do wspólnych spacerów nie będzie. O rozwiązaniu może zadecydować jedynie sąd.