Składka audiowizualna może być tylko początkiem ostrego drenażu naszych kieszeni

Czytaj dalej
Fot. Piotr Kamionka
Zbigniew Biskupskiz.biskupski@polskatimes.pl

Składka audiowizualna może być tylko początkiem ostrego drenażu naszych kieszeni

Zbigniew Biskupskiz.biskupski@polskatimes.pl

Nowe Projekty i pomysły Prawa i Sprawiedliwości dla budżetów domowych. Po zwiększonych o abonament RTV rachunkach za prąd przyjdą wyższe opłaty za wodę, paliwa itd. Drobne kwoty mogą się złożyć na znaczne obciążenie budżetów domowych i zwolnić gospodarkę.

Po wprowadzeniu daniny publicznej od instytucji finansowych, tzw. podatku bankowego, z którego wpływy mają być jednym ze źródeł finansowania programu „Rodzina 500+”, mamy prawdziwy wysyp projektów i pomysłów na składki, opłaty itp., które mają być panaceum na rozwiązanie ważnych problemów społecznych lub gospodarczych. - Rząd szukając dodatkowych wpływów do budżetu na pokrycie zwiększonych wydatków, ale także na wkład do inwestycji realizowanych przez podmioty publiczne ze środków unijnych, myśli o wprowadzeniu nowych obciążeń, które w większości będą musiały zostać sfinansowane przez gospodarstwa domowe - mówi dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.

Od końca minionego tygodnia wiemy już jak ma wyglądać tzw. składka audiowizualna, której celem jest znalezienie środków na finansowanie mediów publicznych, które zresztą mają być teraz określane mianem narodowych.

Zgodnie z projektem ustawy, który trafił do Sejmu, składka audiowizualna w wysokości 15 zł miesięcznie ma być naliczana od każdego z 17,5 mln miejsc poboru energii (liczników). Przychód państwa z tego tytułu (przy założeniu przyjętym w uzasadnieniu do projektu ustawy, iż ściągalność tej składki wyniesie 80 proc.) to 2,1 mld zł rocznie.

Co ważne, konsument zapłaci tyle składek, ile liczników wymierza mu pobieraną energię, choć trudno jednocześnie oglądać TVP lub słuchać PR i w mieszkaniu, i np. na działce.

Ci, którzy słuchają publicznego radia w samochodach i nie „obsługują” żadnych liczników energii elektrycznej nie mogą jednak się cieszyć, że nowe daniny ich ominą.

7 kwietnia br. ministerstwo infrastruktury poinformowało, iż rekomendowanym sposobem na znalezienie pieniędzy (poza środkami unijnymi) na inwestycje infrastrukturalne (program Budowy Dróg Krajowych i Krajowego Programu Kolejowego) przez najbliższe lata jest podniesienie opłaty paliwowej. Z dołączonych do komunikatu wyliczeń wynikało, iż „podniesienie wysokości opłaty o każde 10 groszy na litr paliwa przyniesie w ciągu 10 lat dodatkowe ok. 20 mld zł na inwestycje”.

Faktem jest, że następnego dnia rząd wydał komunikat, iż nie planuje podwyższenia opłaty paliwowej, ale samego pomysłu nikt nie kwestionuje.

Kierowcy będą musieli sięgnąć głębiej do portfeli, jeśli zrealizowany zostanie pomysł, by część składki na ubezpieczenie OC posiadaczy pojazdów było wydatkowane na leczenie osób poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych. Idea ta była już usankcjonowana w prawie (jako tzw. podatek Religi); w 2008 r. ubezpieczyciele musieli przekazywać do Narodowego Funduszu Zdrowia 12 proc. składki OC. W efekcie polisy podrożały.

Kolejne ministerstwo szykuje nam wyższe kwoty na fakturach za inne niż prąd media. Ministerstwo Ochrony Środowiska finalizuje prace nad zmianą ustawy - Prawo wodne. Przewiduje ona wprowadzenie dodatkowych opłat za wodę - naliczaną m.in. od opadów deszczu i śniegu. Ale na tym nie koniec. Opłaty za wodę ponosić będą - aktualnie korzystające ze zwolnienia - elektrownie, hodowcy ryb a także rolnicy czy właściciele lasów, którzy posiadają zbiorniki wodnej dla celów prowadzonej działalności, a także z tytułu korzyści odnoszonych dzięki korzystaniu z urządzeń melioracyjnych.

Wzrosną więc zarówno nasze rachunki za wodę, ale i więcej zapłacimy przy zakupach żywności oraz innych produktów. O ile - w szczegółach nie wiadomo, natomiast z uzasadnienia projektu wynika, że budżet rocznie zyska na tej zmianie 6 mld zł.

Podwyższone stawki VAT - w tym podstawowa 23 proc. w miejsce 22 proc. - miały obowiązywać przejściowo, tylko do końca 2016 r. Według oficjalnych szacunków Ministerstwa Finansów, powrót do niższych stawek byłby równoznaczny z ubytkiem po stronie przychodów państwa kwoty rzędu 7-8 mld zł. Od strony formalnej potrzebna jest nowelizacja ustawy o VAT (przy jej braku niższe stawki wrócą niejako automatycznie od 1 stycznia 2017 r.). Według oficjalnego stanowiska rządu obecnie nie ma prac nad podwyższeniem VAT-u. Jak będzie naprawdę, okaże się gdy minister finansów przedstawi projekt ustawy budżetowej na 2017 r.

Wciąż nie wiemy, jak wpłynie na koszyk zakupów podatek od sprzedaży detalicznej (wciąż w przygotowaniu). Choć sporo płacimy za śmieci, nawet segregowane, pojawił się pomysł wprowadzenia kaucji na plastikowe butelki... Widać więc, że lista zakusów na nasze kieszenie jest wciąż otwarta.

- Choć kwoty każdej z takich opłat są zwykle niewielkie, to jednak łącznie mogą one stanowić spore obciążenie dla gospodarstw domowych, ograniczając ich zdolność nabywczą, a więc jednocześnie negatywnie wpłynąć na dynamikę wzrostu gospodarczego - uważa Roman Przasnyski, główny analityk GERDA BROKER.

- Nawet zakładając, że planowane dodatkowe opłaty i podatki nie zostałyby w całości przełożone na gospodarstwa domowe, to i tak trzeba liczyć, że będą one musiały dodatkowo wydać w ciągu miesiąca o ok. 70 zł więcej niż dotychczas. Do tego dochodzą koszty wynikające z utrzymania stawki podatku VAT na podwyższonym poziomie, a to kolejne 30 zł, którego gospodarstwa domowe miesięcznie nie musiałyby wydawać.

- Zwykle tego typu opłaty o charakterze powszechnym najmocniej odczuwalne są przez gospodarstwa o niższych dochodach - zauważa Roman Przasnyski.

Autor: Zbigniew Biskupski

Zbigniew Biskupskiz.biskupski@polskatimes.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.