Setki kredytów, wyłudzonych na fikcyjne dane
Wyłudzenie 765 kredytów o łącznej wartości niemal 3 milionów 800 tys zł, siedem poszkodowanych banków i nieprawomocny wyrok skazujący
To finał sprawy dotyczącej głośnego procederu wyłudzania kredytów przez jedną z tczewskich firm, prowadzonej przez funkcjonariuszy z Wydziału Gospodarczego KWP pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, w której właśnie zapadł wyrok w sądzie pierwszej instancji.
Młoda kobieta, która zdaniem śledczych wyłudziła 765 kredytów, została nieprawomocnie skazana na karę 3 lat bezwzględnego pozbawienia wolności. Z kolei jej wspólnik usłyszał usłyszał wyrok 6 lat pozbawienia wolności.
Sąd orzekł nadto karę grzywny i solidarny obowiązek naprawienia szkody w wysokości prawie 2 milionów złotych.
Jak informuje w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” prokurator Maciej Załęski, aktualnie rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Gdańsku, który nadzorował tę sprawę - proceder dotyczył wyłudzania kredytów na fikcyjne dane osób, które nigdy nie istniały.
„Przestępczy biznes” działał na terenie Tczewa w latach 2007-2012.
- Na przestrzeni kilku lat wyłudzono łącznie około tysiąca kredytów na szkodę 7 różnych banków - mów prokurator Załęski. - Przy tym trudności, które pokonać musieli policjanci nie dotyczyły wykrycia sprawców, lecz pozyskania wystarczających dowodów, wiadomo było bowiem, że za wyłudzeniami stoi właścicielka pośrednictwa finansowego - wyjaśnia prok. Załęski.
I tłumaczy schemat działania: - Umowy kredytowe były zawierane w jednym biurze, którego właścicielka wszystkie formalności z bankami załatwiała za pośrednictwem Internetu, podając w dokumentacji fikcyjne dane oraz numery kontaktowe rzekomych klientów, pod których - gdy dzwonił przedstawiciel banku - podszywały się podstawione osoby. Po takiej weryfikacji na rachunek tej kobiety banki przekazywały środki pieniężne przeznaczone dla klientów.
Z informacji udzielonych przez śledczych wynika, że dokumentacja bankowa w formie papierowej przesyłana była przez banki na adresy wskazane w umowach, skąd „podbierana” była ze skrzynek pocztowych lub bezpośrednio od listonoszy przez podstawione osoby.
- Elementem umożliwiającym funkcjonowanie procederu, a jednocześnie uwiarygadniającym samo biuro pośrednictwa, było spłacanie przez kolejne miesiące rat kredytowych, co „usypiało czujność” banków oraz umożliwiało sprawcom zawieranie kolejnych umów kredytowych - mówi prok. Załęski.
Sprawców udało się pociągnąć do odpowiedzialności dopiero wówczas, gdy sprawą zajęli się analitycy kryminalni i funkcjonariusze specjalizujący się w ściganiu przestępczości gospodarczej ze wspomnianego powyżej Wydziału Komendy Wojewódzkiej.
Działając z Prokuraturą Okręgową, śledczy połączyli kilkanaście wcześniej umorzonych spraw i powtórnie przeanalizowali zabezpieczone wcześniej dane.
Okazało się wówczas, że - tłumaczy prokurator - sprawcy zaczęli popełniać błędy, bo formalności z bankami załatwiali łącząc się przez internet z prywatnego mieszkania zamiast z biura.
W ten sposób prokuratura uzyskała dowód i wystarczającą podstawę do sformułowania zarzutów, zatrzymania, a następnie tymczasowego aresztowania właścicielki biura pośrednictwa oraz jej bliskiego znajomego.