Serce po covidzie wymaga kontroli specjalistów, ale do kardiologa na Opolszczyźnie trudno się dostać
Koronawirus może prowadzić do uszkodzenia serca. Kardiologiczne powikłania mogą się pojawić nawet po długim czasie od przejścia COVID-19. Tymczasem na Opolszczyźnie, żeby dostać się do kardiologa, trzeba odstać w wielomiesięcznej kolejce.
61-letni Władysław zachorował na COVID-19 na początku listopada. Choroba ostro zaatakowała płuca. Chociaż nie było potrzeby zastosowania respiratora, Opolanin miał ogromne problemy z oddychaniem i konieczne było podawanie tlenu. Ze szpitala wyszedł po dwóch miesiącach leczenia, ale kłopoty z płucami nie minęły. Rodzina zrzuciła się na koncentrator tlenu, który do dziś bywa w użyciu.
- Od razu zaczęliśmy szukać pomocy pulmonologa, a potem kardiologa. Okazało się jednak, że kolejki do tych specjalistów są ogromne - zarówno u lekarzy mających kontrakt z NFZ, jak i przyjmujących prywatnie. Na szczęście w lutym mąż pojechał na leczenie do Głuchołaz. Tam zrobiono mu niezbędne badania płuc i serca i zastosowano leczenie. Bez tego byłoby kiepsko - mówi żona pacjenta, Grażyna.
Wirus SARS-CoV-2 może spustoszyć cały organizm. Na zróżnicowany przebieg choroby u poszczególnych pacjentów wpływ mają choroby współistniejące, rodzaj mutacji wirusa oraz predyspozycje indywidualne.
Niewydolność oddechowa, która pojawia się jako pierwszy skutek zakażenia, powoduje niewydolność krążeniową.
Specjaliści nie mają już wątpliwości - koronawirus może powodować nie tylko powikłania w ostrej fazie choroby, ale też odległe powikłania układu sercowo-naczyniowego i nieodwracalny ślad na mięśniu sercowym. Skutki choroby w postaci niewydolności serca mogą ujawnić się nawet po latach, podobnie jak dzieje się to w przypadku innych infekcji wirusowych, które powodują zapalenie mięśnia sercowego.
Zagrożenie dotyczy zarówno osób starszych, jak i młodych - 30-40-latków - którzy przed zachorowaniem na COVID-19 byli w pełni sprawni.
W Szpitalu Specjalistycznym MSWiA w Głuchołazach realizowany jest pilotażowy projekt rehabilitacji leczniczej dla chorych, którzy wymagają długotrwałej opieki. Trafiają tam osoby po ciężkim przebyciu zakażenia. Zdaniem kardiologa, prof. dr. hab. n. med. Marcina Grabowskiego z Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego wszyscy pacjenci, którzy przeszli COVID-19 powinni być pod obserwacją lekarzy.
- Mam pacjentów pocovidowych, mogę im jedynie zrobić EKG, ale to za mało. Oni wymagają kontroli specjalistycznej, monitorowania funkcji serca, sprawdzania, czy nie pogarsza się jego kurczliwość. Wydaję skierowania ze świadomością, że w całym regionie stoją ogromne kolejki do kardiologów - mówi Barbara Broniewicz, lekarz podstawowej opieki zdrowotnej.
Na Opolszczyźnie na wizytę u kardiologa w ramach NFZ przeciętnie trzeba czekać do lata 2021. Według informacji o terminach leczenia na stronie NFZ najwcześniej, jeszcze w marcu, udałoby się dostać do specjalisty w Brzegu. W połowie maja znalazłoby się miejsce w Oleśnie, na początku czerwca w Krapkowicach i Prudniku. W Opolu jest kilka miejsc z terminami na sierpień, ale do większości poradni kardiologicznych w regionie można zapisać się dopiero na późną jesień. Wiele ośrodków leczniczych oferuje wizyty dopiero w 2022 roku. Np. w Szpitalu Wojewódzkim w Opolu pierwszy wolny termin to 4 stycznia 2022. Są też poradnie, które rezerwują terminy na... 2024 rok.
Do kardiologa od ręki nie dostaniemy się nawet prywatnie. W Opolu czeka się co najmniej kilka tygodni, ale warto śledzić kalendarze wizyt on-line. W środę można było zarejestrować się do bardzo cenionego specjalisty "na już", czyli następnego dnia, bo zrobiło się półgodzinne okienko w jego terminarzu. Normalnie najbliższy termin u niego to 15 lipca.